Prolog
Dziki niepokój
I się zatracam w twoim piekielnym nieszczęściu.
Przeszukałem wysokości i głębie, bezmiar
Naszego wszechświata z rozpaczliwą nadzieją,
Że
znajdę ratunek na twój dziki niepokój.”
James Thomson, Miasto
straszliwej nocy
- Będę grzeczna dopóki On
będzie bezpieczny, panno Du Mort. – otyłej odpowiedziała nieco niższa
dziewczyna, wyglądała na ok. 16 lat. Suknia, którą miała na sobie była
granatowa, podkreślająca wąską talię. Jednak po stanie jej odzienia można było
zauważyć, że panienka była bita i nie raz leżała na ziemi. Dół jej ubrania był
cały zabłocony, włosy w nieładzie, a lewe oko spuchnięte i cały czas łzawiło.
Siedziała skulona w drugim końcu powozu, niemal przytulona do drzwi. – Czego
pani ode mnie chce?- spytała lekkim tonem, mimo że wszystko w jej ciele
krzyczało: „Uciekaj, uciekaj”.
- Na razie niczego, dziecko –
kobieta uśmiechnęła się złowieszczo.
Reszta jazdy minęła w ciszy. Damy nie
rozmawiały ze sobą. Młodsza miała ochotę wyjrzeć przez okno, miała bowiem
nadzieję, że może z ułożenia wzgórz lub ilości chmur będzie mogła dowiedzieć
się w jakiej części Wielkiej Brytanii się znajduje. Niestety, zasłony nie dało
się przesunąć. Przez szpary do powozu przeświecał blask Księżyca. Była noc.
Raczej nie były w Anglii, chociaż czasami tam tez zdarzały się noce bez chmur.
Zresztą jechały za długo; były już pewnie na obrzeżach tej części państwa.
Dziewczyna zastanawiała się kiedy podróż się skończy i co się po niej stanie.
Będzie miała ciężko pracować, czy siedzieć w lochach? No i czego ta kobieta od
niej chciała? Wiedziała, że ona nie chce niczego od jej przyjaciela. On był
tylko zachętą, żeby z nią pojechała. Gdyby nie bała się o to, że coś mu się
stanie, nigdy nie zgodziła by się wsiąść do tego piekielnego powozu.
Potem zaczęła wyobrażać sobie swoje
rodzeństwo, mamę, tatę oraz najlepszego przyjaciela dziewczyny. Nagle z jej
marzeń wyrwało ją głośne szarpnięcie. Konie stanęły, co oznaczało, że są na
miejscu. Z zaskoczeniem poczuła dłonie odgarniające jej włosy z twarzy. To Dame Du Mort zawiązywała jej na oczach
czarną opaskę. „Żebym nic nie widziała”- pomyślała przerażona. Poczuła, że
idzie po kamieniach. Trwało to ok. 10 minut. Nagle usłyszała echo swoich kroków
i buty stukające o twarda posadzkę. Ktoś pociągnął ją gwałtownie w lewo.
Dziewczyna uderzyła głową w pochodnię. Usłyszała pogardliwy śmiech. Zaczęła
wchodzić po wysokich, szerokich, kręconych stopniach. Kiedy zaczęła myśleć, że
będzie już tak wchodzić przez wieczność, poczuła jak wstążka, którą do tej pory
miała związane oczy opada luźno. Zanim zdążyła choćby mrugnąć powiekami,
została popchnięta. Usłyszała trzask zamykanych drzwi. Rozbłysło światło. Gdy
jej oczy przyzwyczaiły się do jasności, zobaczyła, że znajduje się w średniej
wielkości sali, na ścianach nie było żadnych obrazów, a na podłogach – dywanów.
Okna były za kratami. Przy lewej ścianie stało łóżko, a przy prawej – szafa i
stoliczek. Dookoła wisiały świece w kinkietach. Poczuła ramiona oplatające ją
od tyłu w tali. Odwróciła się gwałtownie. Przed nią stał wysoki chłopak, miał
ok. 20 lat. Był blondynem, a oczy miał białe, przez co wyglądały przerażająco, a dziewczyna poczuła wielki niepokój.
- Witaj – powiedział. Jego
głos był szorstki.
- Dlaczego pan mnie obłapia?
Nie znam pana.
- Uważam, że dzięki temu
przestanie tu panować poważna atmosfera. Nazywam się Edgar von Schmitt.
- Ja nazywam się…
- Ci. – położył palec na jej
ustach. – Wiem o tobie wszystko. Och.- powiedział w zachwycie, dotykając jej
obojczyków.- Ona miała rację. Jesteś wyjątkowa.
I zanim dziewczyna zdążyła
cokolwiek powiedzieć, zaczął ją namiętnie całować.
Przed drzwiami celi siedziała Dame du Mort. Z
pokoju słyszała przepełnione bólem i przerażeniem krzyki dziewczyny.
Uśmiechnęła się pod nosem. Zza rogu wyłoniła się kobieta, która wyglądała tak
samo jak ona. Wyjątek stanowiły włosy. Du Mort miała je czarne, a przybyszka
miała je rude.
- Witaj siostrzyczko –
przywitała się czarnowłosa.- Moja Death czuję, że nasz więzień jest wyjątkowy.
Zobaczymy co z tego wszystkiego wyniknie. Jestem bardzo ciekawa.
- Ja też siostro. Niestety na
efekty musimy trochę poczekać.
Death siadła na krześle obok du Mort. Siostry
popatrzyły na siebie, a potem wybuchnęły głośnym śmiechem, który brzmiał jak
rechot żaby.
W wielu powieściach akcja rozkręca się dopiero w połowie książki. Zanim tam dobrniemy i pokonamy dziesiątki stron jesteśmy w stanie zasnąć nad lekturą. U ciebie wydarzenia nabierają tempa już na samym początku, a od wciągającego tekstu nie sposób się oderwać. Tak trzymaj i nie poddawaj się! Czekam na kolejne fragmenty ;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJest super, podobny nawet do "diabelskich maszyn". Czekam na wiecej, zycze weny ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe i wciągające opowiadanie. Muszę przyznać, żę talent to Ty posiadasz. Z niecierpliwością czekam na następne fragmenty :) I mam jedno pytanie czy to opowiadanie opisuje historię matki Tessy??? Pytam ponieważ wiele rzeczy na to wskazuje więc domyślam się, że tak jest :D Jeszcze raz gratuluje talentu i życzę wielu pomysłów na dalsze opowiadania.
OdpowiedzUsuńHej:) przepraszam, ze komentuje dopiero teraz, ale jakoś wcześniej nie moglam sie zebrac.
OdpowiedzUsuńTo jest genialne! Faktycznie, akcja rozgrywa sie bardzo szybko. Zal mi tej kobiety :c
Widzialam, ze dodałaś nowy wpis, wiec do niego lece :)
Czarna