Wczoraj weszłam do Empika i oczywiście nie mogłam się powstrzymać od otworzenia "Władcy Cieni". Moja przyjaciółka stwierdziła, że po okładce widać, że to książka Cassandry (ona nie lubi jej książek, więc to znaczyło, że okładka jest kiczowata). Nie zwróciłam na jej słowa uwagi, za długa ją znam, i otworzyłam powieść na pierwszej lepszej stronie. Ukazało się, prawdopodobnie, moje szczęście do otwierania na stronach z Herondale'ami.
Oto fragment, który przeczytałam:
"Obróciła się na bok i sięgnęła po kamień runiczny na nocnym stoliku. Rozjarzył się delikatną poświatą, oświetlając pokój: ogromne angielskie łóżko, ciężkie dębowe meble. Ktoś nabazgrał inicjały JB+LH na ścianie przy oknie."
Czy komuś kojarzą się te inicjały? Ja jak tylko je zobaczyłam miałam ochotę podskoczyć lub wydać z siebie nieartykułowany dźwięk (co możliwe, że zrobiłam). JB - Jesse Blackthorn, LH - Lucie Herondale, czyli przyszłe małżeństwo i przodkowie Blackthornów Instytutu z Los Angeles.
Od razu pomyślałam o tym jak Will nie chciał by jego córeczka spotykała się z synem Tatiany. Trzy zdania i uśmiechnęłam się szeroko. Och jak bardzo chcę TLH.
Kocham "Władcę Cieni" za to, że są tam wzmianki o moich ukochanych bohaterach i ich dzieciach.
Rozumiem Cię. Mam to samo! (*i ten zaciesz*)
OdpowiedzUsuńPS. Ja chcę już TLH!!!!!!!!