Drugi walentynkowy bonus! ❤❤❤❤
Scena przed dokonaniem zmian do wersji książkowej.
"Przez moment Jace patrzył na nią w oszołomieniu z lekko rozchylonymi ustami. Patrzył na nią jakby była pierwszą gwiazdą na nocnym niebie; cudem malowanym na twarzy świata, w który z trudnością mógł uwierzyć. Przełknął ślinę.
- Pozwól mi… Czy mogę cię pocałować? Proszę?
Zamiast pokiwać głową, pochyliła się i przycisnęła swoje usta do jego. Jeżeli ich pierwszy pocałunek w wodzie był eksplozją, to ten był supernową. Twardy, gorący, potężny pocałunek, zetknięcie języków i zębów, przyciskali się do siebie tak mocno jak potrafili. Byli przyklejeni do siebie, skóra i ubrania, zawracające w głowie połączenie chłodu wody, gorąca ich ciał i niesamowitego uczucia stykającej się skóry.
Jace podniósł ją, przybliżając do siebie i poczuła jak zapiera mu dech na skutek kontaktu. Jego ręce zsunęły się na jej nogi, łapiąc ją za uda, kiedy wyprowadzał ich z jeziora. Zimne powietrze uderzyło ją i zadrżała; Jace ukląkł na piaszczystej plaży, kładąc ją delikatnie na ich ubraniach.
Clary próbowała ułożyć się jak najwygodniej i zobaczyła jak jego oczy ciemnieją, obserwując ją. Jej mokra bielizna przylgnęła do jej ciała, tak jak Jace’a do jego. Pozwoliła swojemu spojrzeniu podróżować po nim, brać to, co znajome i to, co nie było: kształt jego ramion, kształt talii, blizny na skórze… Jej spojrzenie powędrowało niżej…
Zaśmiał się niskim, chrapliwym śmiechem.
- To trochę niesprawiedliwe. – powiedział, bez tchu. – Że możesz zobaczyć jak bardzo tego pragnę przez samo patrzenie na mnie, a ja nie mogę tego samego zauważyć.
Podniosła się pod nim. Ich ciała się zetknęły, a jego puls przyspieszył, jego dłonie zagłębiły się w piasku po obu jej stronach.
- Spójrz na mnie - powiedziała.
Jego oczy były do połowy zamknięte, otworzył je teraz szeroko i spojrzał na nią. Był w nich głód, gorący pożerający głód, który przestraszyłby ją, gdyby to nie był Jace. Ale to był Jace, a jemu ufała.
- Spójrz na mnie - powiedziała, a jego oczy objęły ją, adorując, pożądając, połykając, a jej ciało było jak ciecz, zaczynająca wrzeć tam gdzie zatrzymało się jego spojrzenie. Powiódł swoje spojrzenie z powrotem na jej twarz: skupiło się na jej ustach.
- Chcę cię - powiedziała. - Zawsze. - Pocałowała go, wolno i mocno. - Chcę, jeżeli ty chcesz.
- Jeżeli chcę? - Jego miękki śmiech zakończył się urywanie. Słyszała delikatny szelest piasku pomiędzy jego palcami, widziała wahanie w jego oczach, troskę o nią, a ona podniosła się i owinęła swoje nogi dookoła jego bioder. Przycisnął swoją gorącą twarz do jej szyi. Jego oddech był nierówny.
- Jeżeli to zrobisz... Nie będę w stanie się zatrzymać...
- Nie przestawaj, nie chcę żebyś przestał - powiedziała i zacieśniła swój uścisk i z warknięciem znowu zaczął ją całować, gorąco i wymagająco, gryząc jej dolną wargę w swoich ustach, jego język poruszał się po jej języku. Smakowała go w swoich ustach, sól potu i wody z jaskini. Nigdy nie była tak całowana, nawet przez Jace'a. Jego język poznawał jej usta zanim przesunęły się na jej szyję: poczuła mokre gorąco na szczycie jej obojczyka i niemal krzyknęła. Zamiast tego, złapała go, poruszając swoimi dłońmi po jego ciele, dziko wolne w wiedzy, że może go dotykać, tak bardzo jak mogła, tak jak chciała. Wydawało jej się, że go rysuje, jej ręce mapowały jego kształt, krzywizny kręgosłupa, płaski brzuch, wgłębienia nad biodrami, mięśnie ramion. Tak jakby, dokładnie jak podczas malowania, ożywał pod jej dłońmi.
Kiedy jego dłonie wślizgnęły się pod jej biustonosz, by dotknąć jej piersi, wciągnęła gwałtownie powietrze na to uczucie, a następnie pokiwała głową, gdy zamarł z pytaniem w oczach. "Nie przestawaj." Rozpiął jej stanik i opadł otwarty, a przez moment Jace zamarł, patrząc jakby świeciła się jak latarnia.
Następnie pochylił znowu swoją głowę, a uczucie jego ust na jej piersiach sprawiło, że krzyknęła. Zasłoniła sobie usta dłonią, ale Jace sięgnął do niej i odsunął ją.
- Chcę cię usłyszeć- powiedział i to nie było żądanie, ale niska, błagająca prośba. Pokiwała głową i wsuneła swoje ręce w jego włosy.
Pocałował jej ramiona i jej piersi, jej brzuch, jej biodra; całował ją wszędzie, a ona w tym czasie oddychała głośno i poruszała się pod nim w sposób, który wywoływał jego jęki i błagania, by przestała, bo inaczej wszystko skończy się za szybko. Zaśmiała się pomiędzy westchnięciami, mówiła by nie przestawał, próbowała trzymać się w spokoju, ale było to niemożliwe.
Zatrzymywał się przed ściąganiem każdego elementu ubioru, pytając ją spojrzeniem, czy może iść dalej, a ona za każdym razem kiwała głową i mówiła by nie przestawał. I kiedy w końcu pomiędzy nimi była tylko skóra, zatrzymała swoje dłonie, myśląc, że nie da się być już bliżej z drugim człowiekiem, że kolejnym krokiem byłoby otwarcie piersi i pokazanie swojego serca.
Poczuła, że mięśnie Jace'a poruszają się, gdy sięgnął po coś znajdującego się za nią i usłyszała rozrywanie folii.
- Dobrze, że wziąłem portfel - powiedział drżącym głosem.
Nagle wszystko stało się bardzo realne. Poczuła nagłą falę strachu.
- Poczekaj - wyszeptała.
Zatrzymał się. Jego wolna ręka głaskała jej głowę, jego łokcie były głęboko wbite w piasek po obu jej stronach, by nie przygnieść jej swoim ciężarem. Wszystko w nim było napięte i drżące, a źrenice były szeroko otwarte, widać było tylko cienki okrąg złota.
- Coś nie tak?
Usłyszenie Jace'a tak niepewnego... Pomyślała, że może jej serce pękało, rozpadało się na kawałki.
- Nie - wyszeptała. - Tylko... pocałuj mnie - poprosiła i zrobił to, nie ruszając się, by zrobić coś więcej, tylko ją calował: intensywnie, ospałe wolne pocałunki, które przyspieszyły razem z biciem jego serca, gdy ruchy ich ciał przyśpieszyły przy sobie. Każdy pocałunek był inny, każdy unosił ich wyżej i wyżej jak iskry gdy ogień się zwiększał: szybkie delikatne pocałunki, mówiące jej, że Jace ją kocha, długie powolne adorujące pocałunki, mówiące, że jej ufa, figlarne lekkie pocałunki, mówiące, że ciągle ma nadzieję, adorujące pocałunki, mówiące, że wciąż wierzy w nią tak jak w nikogo innego. Clary dała się ponieść pocałunkom, ich językowi, mowie bez słów odbywającej się pomiędzy nimi. Jego dłonie drżały, były szybkie i pewne na jej ciele, delikatny dotyk, który sprawiał, że pragnęła więcej i więcej aż w końcu odepchnęła go i pochyliła się, przyciągając go następnie do siebie z niemą prośbą wygłaszaną palcami, ustami i dłońmi.
I nawet w finalnym momencie, gdy zadrżała, przyciągnęła go jeszcze bliżej, owijając się dookoła niego, nie pozwalając by się odsunął.
- Jace - wyszeptała i pochylił głowę, by ją pocałować, gdy bardzo powoli zaczął się poruszać. Widziała w napięciu jego ciała, w dotyku na ramieniu, że nie chciał by to skończyło się za szybko: zamknął oczy, jego usta się poruszały, cicho wymawiając jej imię.
W ciągu ostatnich dni, tygodni, jej ciało było rozdarte przez broń, kawałki szkła, podróżowanie przez Bramę, złamane i zranione. Teraz pozwoliła temu wszystkiemu odpłynąć, pozwolić swojemu ciału przypomnieć sobie, że mogło dać także rozkosz sobie i osobie, którą kochała najmocniej na świecie.
- Kocham cię - powiedziała, jej ręce były pomiędzy jego włosami. - Kocham cię.
Zobaczyła, że jego oczy się rozszerzają i coś w jego wyrazie twarzy pękło. Ostatnia ściana otaczająca jego serce, ostatni element chroniący jego samego. Rozkruszyło się w oslepiajace światło, gdy otworzył się przed nią, jak światło słoneczne wpadające do pokoju, które było zasłonięte żaluzjami przez długi, długi czas. Ukrył swoją twarz w jej szyji, powtarzając jej imię, zanim zapadł się w jej ramię. I gdy w końcu Clary zamknęła oczy, pomyślała że zobaczyła jaskinie rozbłyskującą złotem i bielą, otulając ich niebiańskim ogniem, najpiękniejszą rzecz jaką kiedykolwiek widziała. " (tłumaczenie własne)
Była to oczywiście pierwotna wersja sceny z "Miasta Niebiańskiego Ognia". Kolejny fragment pojawi się już o 14:00.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz