Strony

czwartek, 20 czerwca 2019

Flash Fiction #1 - "Diabelska Tawerna"

Każdego miesiąca od maja 2019 do marca 2020 czyli premiery CoG2 Cassandra będzie publikować (i już publikuje) opowiadania o bohaterach TLH - różne perspektywy i różny czas.

Oto opowiadanie opublikowane w maju nazwane: "Diabelska Tawerna"


"Londyn, 1900 rok

     James nie powinien być samemu na zewnątrz o tej porze. Nocny Łowca spacerujący w nocy po ulicach miasta był zasadniczo na patrolu, obojętnie czy to planował czy nie - a James miał tylko czternaście lat, nawet nie był blisko zakończenia swojego treningu, nie miał narysowanych żadnych runów przydatnych w walce i miał ze sobą tylko jeden seraficki miecz zatknięty za swój pas.
      Gorszym było to, że on nie miał powodu, żeby być na zewnątrz. Odkąd Matthew, Christopher i Thomas wrócili do Londynu ze swoimi rodzinami, odkrył, że jest przesycony energią, poczuciem, że wydarzy się coś ważnego, chociaż nie umiał powiedzieć co. Leżał na łóżku, próbując zasnąć, a jego myśli mknęły jak poruszone ptaki. Pomyślał o rozmowach, które chciał przeprowadzić ze swoimi przyjaciółmi, pomyślał o Grace, myślał o swojej nadchodzącej ceremonii parabatai, pomyślał o swoich wizjach pełnych zacienionych dolin i zwiędłych drzew. Przeszedł przez skomplikowane ruchy podczas walki nożem w swojej głowie. W końcu poddał się, narzucił na siebie ubrania i poszedł na spacer. Jego rodzice nie byliby zadowoleni, gdyby dowiedzieli się, że wyszedł, ale czuł, że sobie poradzi, pozostając tylko kilka budynków od Instytutu.
      Podczas spaceru jego myśli zaprzątali jego przyjaciele i jak frustrującym były próby przeprowadzenia czegoś tak prostego jak prywatnej rozmowy z nimi. Nie docenił, pomyślał cierpko, jak łatwe to było w Akademii. a jak irytujące w Londynie. Jego domem był Instytut Londyński, a obcy Nocni Łowcy zawsze pojawiali się i tam przychodzili. Dom Matthew, rezydencja Konsul, miał ten sam problem (poza tym, Charles był tam często, obserwując ich świdrującym wzrokiem). Dom Thomasa był daleko w Golder's Green. Dom Christophera w Bedford Square był także podstępny. Ciocia Cecily dopiero co urodziła syna i wujek Gabriel co chwilę wpadał do nich, by ostrzec ich, aby nie obudzili dziecka.
- Czego potrzebujemy jest klub dla dżentelmenów - powiedział Matthew kiedyś. Ale byli za młodzi, żeby dołączyć do takiego klubu. - W takim razie założymy własny - mruczał Matthew.
       Zagubiony w myślach, James nie zorientował się, że przeszedł po wąskiej, pustej ulicy oraz nie dostrzegł, dopóki nie było za późno, trzech demonów Kuri, które pojawiły się, truchtając koło markizy aptekarza i zorientowawszy się, że James je widzi, skierowały się prosto na niego. Pozbył się jednego, ranił drugiego oraz przegonił trzeciego, ale po tym jak jeden z nich wbił kieł w ramię Jamesa i naciął linię od łokcia po nadgarstek.
      James stał w alejce, ściskając rękę i przeklinając. "Świetna robota, Jamesie, stary druhu." Czuł się jakby gorący drut był wciskany w jego ramię. Jedynym co mu pozostało był powrót do domu i obudzenie co najmniej jednego członka swojej rodziny. Nie mógł wrócić przez swoje okno, musiał wejść frontowymi drzwiami. Musiałby także oczyścić ranę w toaletce na górze, a wtedy musiałby wypić piwo, którego nawarzył.
      Musiałby? O tej porze ulice były ciche, ale kiedy szedł Fleet Street, znalazł się koło pubu ciągle przepełnionego hałasem. Z pewnym zainteresowaniem, zauważył, że miejsce było zasłonięte czarami przed wzrokiem przyziemnych. Nazywało się Diabelska Tawerna, według tabliczki, na której znajdował się mężczyzna ciągnący nos podskakującego demona.
       Kiedy wszedł, rozmowy na chwilę ucichły, tak by bywalcy mogli przelotnie spojrzeć na nowo przybyłą osobę. James od razu zauważył, że miejsce było pełne Podziemnych, co miało sens. Gigantyczny mężczyzna o siwych włosach, najwyraźniej wilkołak, wyciągał kufel spienionej krwi dla dojrzale wyglądającego wampira przy barze, ale przestał, kiedy wszedł James. Rozbrzmiał krótki pomruk na widok dzieciaka, za młodego, żeby był tam samotnie, w ich pubie, a następnie zauważyli Znaki Jamesa i przez chwilę szepty były mniej przyjazne.
       Prawdopodobnie to był błąd, ale James pomyślał, że odwrót i ucieczka były tylko proszeniem się o więcej kłopotów, więc zebrał swoją odwagę i podszedł do niezdarnego mężczyzny doglądającego baru.
- Witam -  zaczął. - Jest mi okropnie przykro, ale zostałem ranny i zastanawiałem się, czy znajdę tutaj miskę i trochę wody, których mógłbym użyć.
        Wilkołak spojrzał na niego badawczo, ciągle trzymając kufel krwi. Po chwili powiedział, zaskakująco łagodnym głosem:
- Nie mamy tutaj wielu Nocnych Łowców, chłopcze. Oraz wielu dzieci. A już w ogóle zanikająco rzadko mamy kombinację tych dwóch.
        James trwał przy swoim.
- Nie chcę sprawiać kłopotu. Potrzebuję tylko miejsca, by zająć się raną i już mnie nie będzie.
        Wilkołak spojrzał na wściekle czerwoną linię na ręce Jamesa.
- Co cię dopadło?
- Demon Kuri - powiedział James. Gdy barman wyglądał na zaskoczonego, dodał - Jak pająk wielkości piłki lekarskiej. Właściwie, trochę większy.
       Barman odchrząknął.
- Lepiej ciebie niż mnie. - Spojrzał dokładniej na Jamesa. - Czekaj, poznaję cię. Jesteś synem Willa, prawda?
      James zamrugał ze zdziwienia.
- Znasz mojego tatę?
- Oi! Ernie! - Wtrącił się starszy wampir,uderzając ręką o bar z głośnym hukiem.
- Co? Och. - Barman, najwidoczniej o imieniu Ernie, postawił kufel z krwią przed wampirem, który przewrócił oczami i wrócił do rozmowy ze swoimi kompanami.
- Znałem go - ciągnął Ernie. - Nie widziałem go od lat, ale miał w zwyczaju przychodzić tu cały czas. Dobry człowiek. Nocni Łowcy są źli dla biznesu, najczęściej, ale twój tata potrafił oczarować, oj tak. Potrafił wszystkich uspokoić. Miał do tego smykałkę.
     James nie był pewien jak odpowiedzieć
- Osobiście go lubię - zaryzykował.
      Ernie roześmiał się głośno.
- Oczywiście, że tak - powiedział. - Na wyższym pietrze znajdują się pokoje, z czasów kiedy je wynajmowaliśmy. Miej na uwadze, że było to długo przede mną. Jest tam toaletka, której możesz użyć. Nie będziesz musiał iść do domu i powiedzieć swojemu ojcu, co rozwaliłeś. Wiem, jak to jest.
      James nie był pewien, czy Ernie wiedział jak to jest, ale podziękował mu i ruszył według jego wskazówek na wyższe piętro. Znalazł połączone ze sobą pokoje z różnymi meblami, wszystkie okryte tkaninami zżółkniętymi z wieku.
      Przemył ranę w toaletce i pokrył się runami leczącymi i uśmierzającymi ból. Wiele z pokojów było małych i nieprzyjemnych, ale jeden z nich był najwyraźniej pewnego rodzaju salonem z wysokimi oknami wychodzącymi na ulicę oraz przyjemnie wykafelkowanym kominkiem na jednym końcu. James widział, że byłby to ładny pokój, jeżeli trochę by się w nim posprzątało i poustawiało właściwe meble.
       Wrócił na dół i podziękował Ernie'mu, który powiedział mu, żeby zaprosił Willa na drinka z Erniem w najbliższym czasie. James zawahał się, chcą zapytać o pokój. To było bezczelne, a i tak nadużył już gościnności Ernie'go, ale był w Londynie, jego przyjaciele byli w Londynie, był zakochany i wszystko było inaczej. Więc pochylił się i powiedział:
- Słuchaj, Ernie, mogę zapytać cię o coś na temat pokoju na górze? Tego dużego?

***

- Et voila - powiedział James, robiąc szeroki ruch ręką na salon na wyższym pietrze Diabelskiej Tawerny. Minęło kilka dni i zebrał swoich przyjaciół na misję, której nie chciał wyjaśnić. Matthew, Christopher i Thomas byli niepewni, gdy James prowadził ich przez pub Podziemnych, ale dzielnie podążyli. Ernie kiwnął do Jamesa na powitanie, gdy przeszli koło baru, a Thomas i Christopher wymieli skonsternowane spojrzenia.
      Teraz stali w większym pokoju, który w słoneczne popołudnie był dostatecznie oświetlony światłem padającym na prześcieradła przez wysokie, wąskie okna. Dramatycznym gestem, James zrzucił żółty materiał z dużego, wyglądającego na wygodny, fotela i wskazał na niego.
       Matthew zrozumiał pierwszy.
- James, ty spryciarzu! - powiedział, śmiejąc się. - Stworzyłeś nam klub.
- Co teraz?- zapytał Christopher uprzejmie.
- Właściciel mówi, że jeżeli posprzątamy, możemy go używać kiedykolwiek chcemy - powiedział James. - Dopóki będziemy zamawiać drinki, gdy tutaj będziemy.
- Sądzę - powiedział Thomas. - że to bardziej niż uczciwa oferta.
- Możemy złożyć rzeczy, których nie chcemy w sypialni z tyłu - dodał James. - Jest tam trochę krzeseł i innych rzeczy, które może chcielibyśmy przynieść tutaj.
- I wszystko potrzebuje energicznego odkurzenia - dodał Matthew. - Ale cudownie. To jest cudowne.
     Powolny uśmiech zaczął się pojawiać także na twarzy Thomasa.
- Przyniosę trochę książek, tak sądzę. Książki sprawiają, że miejsce staje się bardziej przytulne. Ośmielę się powiedzieć, że na początku nie byłem pewien co do tego całego przenoszenia się do Londynu - dodał.
- Och, będziemy teraz prawdziwymi londyńczykami z prywatnym pokojem nad pubem i kuflem, kiedykolwiek będziemy chcieli. - Matthew zatarł ręce. - James, tak miło widzieć cię w swoim żywiole. Zawsze byłeś trochę niespokojny w Akademii, ale teraz w mieście jesteś naszym przewodnikiem i przywódcą.
      James czekał aż Christopher i Thomas zaprotestują na wieść, że Matthew nazwał go ich przywódcą, ale oni tylko wyglądali na zadowolonych.
- Cieszę się, że tu jesteście - powiedział James. - Cieszę się, że wszyscy jesteśmy razem.
       James poczuł jak coś w nim się uspokaja, coś co było niespokojne odkąd po raz pierwszy przybył do Akademii, a teraz, niespodziewanie, znalazło dom. (tłumaczenie własne)

Źródło: https://www.cassandraclare.com/chain-of-gold-devil-tavern/#jump

No i wiemy już dlaczego nasi chłopcy mają swój klub w Diabelskiej Tawernie, co Will robił, gdy sam tam przychodził i że James ma w sobie ten dramatyzm Herondale'ów. A jak Wam się podoba historia?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz