" Lucie złapała rękę Cordelii i poprowadziła ją do stołu z jedzeniem, gdzie zebrały się dziewczęta ubrane w kolorowe suknie. W lawinie przedstawień, Cordelia zapamiętała tylko kilka z ich imion: Catherine Townsend, Rosamund Wentworth oraz Ariadne Bridgestock o brązowej skórze o odcień ciemniejszej od Cordelii. Była wysoką, śliczną dziewczyną o kilka lat starsza od reszty.
- Jaka śliczna sukienka - powiedziała Ariadne do Cordelii ciepłym głosem. Jej własna była twarzowa z jedwabiu koloru wina. - Wydaje mi się, że to odcień nazywany "zgniłym różem". Bardzo popularny w Paryżu.
- O tak - powiedziała Cordelia z zapałem. Znała tak mało dziewcząt, gdy dorastała - tak naprawdę tylko Lucie - i nie wiedziała jak sprawić, żeby im zaimponować czy oczarować je. Było to rozpaczliwie ważne. - Tak właściwie, to kupiłam ją w Paryżu. Na Rue de la Paix. Zrobiła ją własnoręcznie Jeanne Paquin.
Zobaczyła jak oczy Lucie rozszerzają się z niepokojem. Usta Rosamund zacisnęły się.
- Och ile masz szczęścia - powiedziała ozięble. - Większość z nas tutaj w ciasnej, małej londyńskiej Enklawie rzadko ma okazję podróżować za granicę. Musisz uważać nas za tak nudnych.
- Och - powiedziała Cordelia, zorientowawszy się, że strzeliła gafę. - Nie, wcale nie...
- Moja mama zawsze mówiła, że Nocni Łowcy nie powinni tak bardzo interesować się modą - odezwała się Catherine. - Mówi, że to przyziemne.
- Ktoś powinien powiedzieć to Matthew - stwierdziła Ariadne. - Czy ta reguła tyczy się tylko dziewczyn?
Rosamund przewróciła oczami.
- Ariadne, naprawdę... - zaczęła, ale przerwała ze śmiechem. - Mówiąc o Diabłach - powiedziała. - Spójrzcie kto właśnie wszedł.
Patrzyła na odległe drzwi sali balowej, przez które właśnie wślizgnęli się dwaj chłopcy. Cordelia dostrzegła najpierw Jamesa, jak zawsze. Był wysoki, piękny, uśmiechnięty: wizja malarza w czerni i bieli ze zmierzwionymi, hebanowymi włosami.
Usłyszała jak Lucie jęczy, gdy dziewczyny zaczęły szeptać pomiędzy sobą: w szeptach wyłapała imię Jamesa, a także drugie imię wypowiedziane tym samym tonem: Matthew Fairchild. "(tłumaczenie własne)
Źródło: Newsletter Cassandry
Byłam bardzo zła na Ariadne po "Every Exquisite Thing", ale echhh czuję, że chyba ją jednak polubię.
Wydaje mi się też, że Cassandra próbuje nam pokazać, że coś się może dziać pomiędzy Cordelia a Matthew, ale jeju mam nadzieję, że nie. Nie chcę drugi raz czytać o dwóch parabatai zakochanych w tej samej dziewczynie, albo o Jamesie biorącym ślub z Cordelią mimo, że Matthew ją kocha...
Za kilka dni powinnam opublikować fragment pierwszego rozdziału "Chain of Gold", który można było dostać na Bookcon w Nowym Jorku.
piątek, 28 czerwca 2019
czwartek, 27 czerwca 2019
Flash fiction #2: "Dni, które przeminęły" - Lucie i Cordelia
Już za kilka dni Cassandra opublikuje kolejne opowiadanie! Kto nie może się doczekać?
"Paryż, 1897 rok
Cordelia zawsze myślała o roku, w którym jej rodzina mieszkała pod Paryżem jako ostatnim roku, w którym byli naprawdę szczęśliwi. W następnym roku Alastair poszedł do Akademii i stał się ogólnie rzecz biorąc trudniejszą i bardziej niedostępną osobą. Stan zdrowia jej ojca znowu się pogorszył, gdy wrócili do Anglii. A także coś w Cordelii zmieniło się jakby z dnia na dzień, a jej mama zaczęła mówić o przyszłości Cordelii i jak powinna ją zabezpieczyć.
Ale w tym roku, żyjąc w małym, ale wygodnym domu w Fontainebleau, wszystko było dobrze. Miała szansę widzieć się z Lucie i Jamesem częściej niż kiedykolwiek wcześniej. Wolałaby być z nimi sam na sam w sercu Paryża, oczywiście, ale czerpała przyjemność z pokazywania Lucie arkadowych domów, znajdujących się w miasteczku, zamek przyziemnej rodziny królewskiej, Grand Canal wzdłuż którego rodziny siadały i urządzały pikniki. Lucie miała dziesięć lat i wyglądała na młodszą, ale była dość odważna. Także, oczywistością jest, że Lucie chciała zwiedzić las w Fontainebleau oraz poprowadziła je tam, opowiadając o tym jak kiedyś był to o wiele większy starożytny las, miejsce polowań dla dawnych królów, a także o tym jak kiedyś spotkała pomocnego, podrzuconego przez faerie chłopca w lesie Brocelind.
- Pamiętaj, że to sekret - powiedziała, rzucając Cordelii spojrzenie przez ramię, sama wyglądając na dość zwariowaną. - Nie powiedz nikomu.
Cordelia zgodziła się, szczęśliwa, że ona i Cordelia mają wspólną tajemnicę. Przemierzyły skrzyżowanie ścieżek przypominające gwiazdę, by znaleźć się w krainie drzew bukowych i jarzębów domowych. Las był znany ze swoich masywnych głazów o różnych kształtach: ten jak słoń, ten, o grubej powierzchni jak krokodyl, a ten jak głowa starca z wielkim nosem. Cordelia zabrała Lucie, by pokazać jej jej ulubione, by wspiąć się na szczyty, by spojrzeć z krawędzi klifów na wąwozy znajdujące się w dole.
Lucie biegała wzdłuż szczytów klifów pokrytych zielenią, zanurzona po kostki w stokrotkach, z włosami łomoczącymi na wietrze. Pochyliła się przy krawędzi, by zerwać kwiatek, delikatną fioletowo - różową filiżankę płatków, zaskakującą na tle szarej skały. Zatknęła go za jedno ucho i znowu odskoczyła, a Cordelia biegła, by ją dogonić.
Były ostrożne; były Nocnymi Łowcami, ale ciągle były dziećmi, które mogły łatwo postawić stopę w złym miejscu i koniec końców Lucie to zrobiła. Śmiejąc się z czegoś co powiedziała Cordelia, zrobiła krok w przepaść i, straciwszy równowagę, zaczęła spadać z wysokiego klifu. Cordelia miała czas, żeby zobaczyć jak mina Lucie zmienia się z wesołej w raptowne przerażenie, zanim rzuciła się w stronę przyjaciółki, łapiąc spódniczkę jej sukienki. Poczuła jak materiał rwie się w jej dłoniach, ale dało to Lucie czas na położenie dłoni na płaskiej ziemi, a Cordelii czas na złapanie Lucie za nadgarstek i trzymanie gorączkowo tak ważnego życia.
Ich spojrzenia się spotkały.
- Wszystko dobrze - powiedziała Lucie powoli. - Mam stopę na...
Z dźwiękiem rozpadania się, coś na czym była stopa Lucie, rozkruszyło się, a Lucie szarpnęła się, odbijając się mocno od ziemi. Cordelia leżała na brzuchu na złamanym gruncie, zwisając na wpół z klifu, z ręką owiniętą wokół nadgarstka Lucie. Lucie obróciła swoją rękę z wielką uwagą, z oczami utkwionymi w Cordelii i także złapała jej nadgarstek. Były stabilne, na ten moment.
Ale jeszcze nie bezpieczne. Cordelia spróbowała wciągnąć Lucie, ale ziemia pod nią odkształciła się. Lucie jęknęła. Wolną dłoń przycisnęła do nagiej ściany, by się uspokoić. Oddychała bardzo głośno i ciężko.
Cordelia rozkazała swojemu głosowi, by był spokojny.
- Nie ruszaj się - powiedziała. - Ktoś po nas przyjdzie. Nie pozwolę ci spaść.
Cichy, przerażony wdech wydobył się z ust Lucie. Po chwili, Cordelia zorientowała się, że był to śmiech.
- Och - odpowiedziała Lucie. - Martwię się tylko, co będziemy robić do tego czasu.
Cordelia zawsze myślała, że Lucie nic nie waży, ale z taką ilością jej wagi w dłoni Cordelii, Cordelia nagle bardzo dokładnie widziała ile jest do stracenia, jak bardzo ważnym było wytrzymać. Błękitne niebo zdawało się pochylać nad i pod nimi, niebieskość próbowała połknąć Lucie. Ich oddechy były jak grzmoty w uszach Cordelii.
Czekały. Cordelia chciała krzyczeć po pomoc, ale nie śmiała spróbować, bojąc się, że przeniesienie chociaż odrobiny energii na krzyk, mogłoby osłabić jej chwyt. Lucie nie miała takich obaw i kilka razy krzyczała o pomoc. Nie było odpowiedzi. Las był cichy, nie licząc wiatru poruszającego drzewami nad nimi.
Lucie i Cordelia patrzyły na siebie z niepokojem.
- Zawsze piszesz opowiadania - powiedziała Cordelia, po długiej chwili. - Mogłabyś mi jedną opowiedzieć?
- Nie pokazałam moich historii nikomu spoza mojej rodziny - powiedziała Lucie. Brzmiała nieśmiało, a Cordelia otworzyła buzię, by powiedzieć, że nic nie szkodzi, że całkowicie to rozumiała, kiedy Lucie kontynuowała - Ale jako, że chodzi o ciebie, Cordelio, sądzę, że mogę.
Lucie zrelacjonowała fascynującą opowieść o piracie o oczach tak zielonych jak morze. Cordelia zaczęła być tak przejęta historią, że była nawet w stanie lekko się śmiać. Kiedy to zrobiła, oczy Lucie roziskrzyły się.
Historia musiała się skończyć. Po niej nastąpiła cisza. Powiew zimna w ciepłym, letnim powietrzu mówił o wieczorze i zbliżającej się ciemności. Mięśnie w ramionach Cordelii paliły.
- Cordelio, nie robisz się zmęczona? - zapytała cicho Lucie.
- Nie jestem nawet trochę zmęczona - powiedziała stanowczo. - Mogę wytrzymać całą wieczność.
Żadna z nich nie potrafiła później powiedzieć, ile czasu czekały. Zdawało się, że były to godziny. Cordelia miała czas, żeby zrozumieć, że to był teraz jej cały świat, że poczucie cierpienia i przerażenia będą trwały i trwały w nieskończoność i zaczęła się zastanawiać jak tu pogodzić się z tą nową prawdą, kiedy w jednym momencie, została otulona przez nowe ciepło i nową siłę. Zerknęła w górę, by dostrzec jak ktoś - James, to był James - łapie razem z nią ramię Lucie. Z wielkim dźwignięciem, James wciągnął siostrę z powrotem w bezpieczne miejsce. Cordelia lubiła myśleć, że ciągle miała wystarczająco dużo siły, by trochę pomóc. Trzymała cały czas Lucie i nie puściła, dopóki nie leżały obie cało na trawie w pobliżu urwiska.
James spojrzał na nie z góry ze skrzyżowanymi rękami. Bezwładna z ulgi, Cordelia spojrzała na niego. Rzadko widziała go bez jego okularów do czytania. Zorientowała się, że jest dość zszokowana tym jak osobliwa jest głębia jego oczu, ale osobliwa w pozytywnym znaczeniu. Zastanawiała się, czy James będzie je strofować. Zamiast tego, powiedział tylko:
- Jesteście całe. Nie spieszcie się.
- James - powiedziała Lucie. - Cordelia trzymała mnie przez godziny. Godziny i godziny.
- Dnie. Byłyśmy tutaj przez całe dnie - powiedziała Cordelia.
Lucie wydała z siebie cichy, lekko paniczny chichot.
- Tygodnie, James, co cię tyle trzymało?
Wytłumaczyły jak Lucie spadła.
- Lucie, tak bym chciał, żeby wystarczyło ci zrywanie stokrotek z tego miejsca - powiedział James ze zdesperowanym jęknięciem. - Ogólnie rzecz biorąc, największą przyjemność czerpie się z klifów, z pewnej odległości od krawędzi.
- Lubię stokrotki - powiedziała Cordelia zanim Lucie i James zaczęli się poważnie sprzeczać. - Nigdy nie rozumiałam dlaczego osoby o imieniu "Margaret" mogą mieć tak ładne przezwisko jak "Daisy" (stokrotka). Margaret nie brzmi bardziej podobnie do "Daisy" niż Cordelia.
Spojrzała w górę, by dostrzec, że wpatruje się w nią James. Później dowiedziała się, że "Daisy" było przezwiskiem dla Margaret, ponieważ po francusku daisy to marguerite, a Cordelia poczuła się jak kompletna idiotka. Najwidoczniej James wiedział to już wcześniej, ale był za miły, by to powiedzieć.
Zamiast tego powiedział:
- Dlaczego nie będziemy nazywać cię Daisy, skoro ono ci się podoba?
Cordelia poczuła ciepło rozlewające się po całym jej ciele, na myśl, że Herondale'owie mają dla niej pieszczotliwe zdrobnienie.
- Tak! - powiedziała z zapałem Lucie, siadając prosto na trawie. Lucie zdawała się taka niezrażona, ledwo co uciekła, ale niewzruszona przez niebezpieczeństwo. - Powinniśmy mieć dla ciebie przezwisko!
Daisy. Było to beztroskie imię, pełne radości. Nie będąc w stanie pomyśleć, co odpowiedzieć, Cordelia złapała dłoń Lucie i ścisnęła ją. A po chwili drgnęła, ból powrócił do ręki razem z wykonywaną czynnością.
Lucie spojrzała na nią w zamyśleniu.
- Dni - powiedziała. - Trzymałaś mnie przez tygodnie, Daisy.
Cordelia uśmiechnęła się, szczęśliwa, że wkroczyła do mitologii Lucie jako bohaterka.
- Trzymałabym cię przez miesiące, gdybym musiała.
- James - powiedziała Lucie, mimo, że na niego nie spojrzała. - Wiedziałeś, że Cordelia zostanie moją parabatai?
- Zostanę? - zapytała Cordelia z rozbawieniem.
Lucie wyglądała na przerażoną jakby nagle obudziła się ze snu.
- Przepraszam, przemawia przeze mnie szok. Nigdy bym nie założyła...
- Lucie! - powiedziała Cordelia. Ścisnęła mocniej rękę przyjaciółki, szczęśliwa, że może to zrobić w bezpiecznym miejscu i spojrzała na Jamesa. - Oczywiście, że zostaniemy parabatai. "(tłumaczenie własne)
Źródło: https://www.cassandraclare.com/june-chain-of-gold-extra-content-days-past/#jump
Już kocham te dziewczyny! Czuję, że zawojują świat! A Lucie... to taka żeńska wersja Willa, nie sądzicie?
W ogóle podczas tłumaczenia teraz wpadło mi coś do głowy... Cassie mówiła, że moc Lucie jest jeszcze bardziej zadziwiająca niż Jamesa. A może to nie szok przez nią przemawiał, gdy mówiła, że ona i Cordelia zostaną parabatai, tylko właśnie ta moc? Moce odpowiadają trochę pasjom, czy obawom danych osób: Clary rysowała i tworzyła dzięki rysunkom nowe rzeczywistości - tworzyła nowe runy, Tessa czuła się nieswojo we własnej skórze i mogła zmieniać swój wygląd na jaki tylko chciała, James był nieśmiały i wolał się ukrywać i potrafił zamieniać się w cień. Lucie kocha tworzyć nowe historie i światy... Macie jakieś przemyślenia?
"Paryż, 1897 rok
Cordelia zawsze myślała o roku, w którym jej rodzina mieszkała pod Paryżem jako ostatnim roku, w którym byli naprawdę szczęśliwi. W następnym roku Alastair poszedł do Akademii i stał się ogólnie rzecz biorąc trudniejszą i bardziej niedostępną osobą. Stan zdrowia jej ojca znowu się pogorszył, gdy wrócili do Anglii. A także coś w Cordelii zmieniło się jakby z dnia na dzień, a jej mama zaczęła mówić o przyszłości Cordelii i jak powinna ją zabezpieczyć.
Ale w tym roku, żyjąc w małym, ale wygodnym domu w Fontainebleau, wszystko było dobrze. Miała szansę widzieć się z Lucie i Jamesem częściej niż kiedykolwiek wcześniej. Wolałaby być z nimi sam na sam w sercu Paryża, oczywiście, ale czerpała przyjemność z pokazywania Lucie arkadowych domów, znajdujących się w miasteczku, zamek przyziemnej rodziny królewskiej, Grand Canal wzdłuż którego rodziny siadały i urządzały pikniki. Lucie miała dziesięć lat i wyglądała na młodszą, ale była dość odważna. Także, oczywistością jest, że Lucie chciała zwiedzić las w Fontainebleau oraz poprowadziła je tam, opowiadając o tym jak kiedyś był to o wiele większy starożytny las, miejsce polowań dla dawnych królów, a także o tym jak kiedyś spotkała pomocnego, podrzuconego przez faerie chłopca w lesie Brocelind.
- Pamiętaj, że to sekret - powiedziała, rzucając Cordelii spojrzenie przez ramię, sama wyglądając na dość zwariowaną. - Nie powiedz nikomu.
Cordelia zgodziła się, szczęśliwa, że ona i Cordelia mają wspólną tajemnicę. Przemierzyły skrzyżowanie ścieżek przypominające gwiazdę, by znaleźć się w krainie drzew bukowych i jarzębów domowych. Las był znany ze swoich masywnych głazów o różnych kształtach: ten jak słoń, ten, o grubej powierzchni jak krokodyl, a ten jak głowa starca z wielkim nosem. Cordelia zabrała Lucie, by pokazać jej jej ulubione, by wspiąć się na szczyty, by spojrzeć z krawędzi klifów na wąwozy znajdujące się w dole.
Lucie biegała wzdłuż szczytów klifów pokrytych zielenią, zanurzona po kostki w stokrotkach, z włosami łomoczącymi na wietrze. Pochyliła się przy krawędzi, by zerwać kwiatek, delikatną fioletowo - różową filiżankę płatków, zaskakującą na tle szarej skały. Zatknęła go za jedno ucho i znowu odskoczyła, a Cordelia biegła, by ją dogonić.
Były ostrożne; były Nocnymi Łowcami, ale ciągle były dziećmi, które mogły łatwo postawić stopę w złym miejscu i koniec końców Lucie to zrobiła. Śmiejąc się z czegoś co powiedziała Cordelia, zrobiła krok w przepaść i, straciwszy równowagę, zaczęła spadać z wysokiego klifu. Cordelia miała czas, żeby zobaczyć jak mina Lucie zmienia się z wesołej w raptowne przerażenie, zanim rzuciła się w stronę przyjaciółki, łapiąc spódniczkę jej sukienki. Poczuła jak materiał rwie się w jej dłoniach, ale dało to Lucie czas na położenie dłoni na płaskiej ziemi, a Cordelii czas na złapanie Lucie za nadgarstek i trzymanie gorączkowo tak ważnego życia.
Ich spojrzenia się spotkały.
- Wszystko dobrze - powiedziała Lucie powoli. - Mam stopę na...
Z dźwiękiem rozpadania się, coś na czym była stopa Lucie, rozkruszyło się, a Lucie szarpnęła się, odbijając się mocno od ziemi. Cordelia leżała na brzuchu na złamanym gruncie, zwisając na wpół z klifu, z ręką owiniętą wokół nadgarstka Lucie. Lucie obróciła swoją rękę z wielką uwagą, z oczami utkwionymi w Cordelii i także złapała jej nadgarstek. Były stabilne, na ten moment.
Ale jeszcze nie bezpieczne. Cordelia spróbowała wciągnąć Lucie, ale ziemia pod nią odkształciła się. Lucie jęknęła. Wolną dłoń przycisnęła do nagiej ściany, by się uspokoić. Oddychała bardzo głośno i ciężko.
Cordelia rozkazała swojemu głosowi, by był spokojny.
- Nie ruszaj się - powiedziała. - Ktoś po nas przyjdzie. Nie pozwolę ci spaść.
Cichy, przerażony wdech wydobył się z ust Lucie. Po chwili, Cordelia zorientowała się, że był to śmiech.
- Och - odpowiedziała Lucie. - Martwię się tylko, co będziemy robić do tego czasu.
Cordelia zawsze myślała, że Lucie nic nie waży, ale z taką ilością jej wagi w dłoni Cordelii, Cordelia nagle bardzo dokładnie widziała ile jest do stracenia, jak bardzo ważnym było wytrzymać. Błękitne niebo zdawało się pochylać nad i pod nimi, niebieskość próbowała połknąć Lucie. Ich oddechy były jak grzmoty w uszach Cordelii.
Czekały. Cordelia chciała krzyczeć po pomoc, ale nie śmiała spróbować, bojąc się, że przeniesienie chociaż odrobiny energii na krzyk, mogłoby osłabić jej chwyt. Lucie nie miała takich obaw i kilka razy krzyczała o pomoc. Nie było odpowiedzi. Las był cichy, nie licząc wiatru poruszającego drzewami nad nimi.
Lucie i Cordelia patrzyły na siebie z niepokojem.
- Zawsze piszesz opowiadania - powiedziała Cordelia, po długiej chwili. - Mogłabyś mi jedną opowiedzieć?
- Nie pokazałam moich historii nikomu spoza mojej rodziny - powiedziała Lucie. Brzmiała nieśmiało, a Cordelia otworzyła buzię, by powiedzieć, że nic nie szkodzi, że całkowicie to rozumiała, kiedy Lucie kontynuowała - Ale jako, że chodzi o ciebie, Cordelio, sądzę, że mogę.
Lucie zrelacjonowała fascynującą opowieść o piracie o oczach tak zielonych jak morze. Cordelia zaczęła być tak przejęta historią, że była nawet w stanie lekko się śmiać. Kiedy to zrobiła, oczy Lucie roziskrzyły się.
Historia musiała się skończyć. Po niej nastąpiła cisza. Powiew zimna w ciepłym, letnim powietrzu mówił o wieczorze i zbliżającej się ciemności. Mięśnie w ramionach Cordelii paliły.
- Cordelio, nie robisz się zmęczona? - zapytała cicho Lucie.
- Nie jestem nawet trochę zmęczona - powiedziała stanowczo. - Mogę wytrzymać całą wieczność.
Żadna z nich nie potrafiła później powiedzieć, ile czasu czekały. Zdawało się, że były to godziny. Cordelia miała czas, żeby zrozumieć, że to był teraz jej cały świat, że poczucie cierpienia i przerażenia będą trwały i trwały w nieskończoność i zaczęła się zastanawiać jak tu pogodzić się z tą nową prawdą, kiedy w jednym momencie, została otulona przez nowe ciepło i nową siłę. Zerknęła w górę, by dostrzec jak ktoś - James, to był James - łapie razem z nią ramię Lucie. Z wielkim dźwignięciem, James wciągnął siostrę z powrotem w bezpieczne miejsce. Cordelia lubiła myśleć, że ciągle miała wystarczająco dużo siły, by trochę pomóc. Trzymała cały czas Lucie i nie puściła, dopóki nie leżały obie cało na trawie w pobliżu urwiska.
James spojrzał na nie z góry ze skrzyżowanymi rękami. Bezwładna z ulgi, Cordelia spojrzała na niego. Rzadko widziała go bez jego okularów do czytania. Zorientowała się, że jest dość zszokowana tym jak osobliwa jest głębia jego oczu, ale osobliwa w pozytywnym znaczeniu. Zastanawiała się, czy James będzie je strofować. Zamiast tego, powiedział tylko:
- Jesteście całe. Nie spieszcie się.
- James - powiedziała Lucie. - Cordelia trzymała mnie przez godziny. Godziny i godziny.
- Dnie. Byłyśmy tutaj przez całe dnie - powiedziała Cordelia.
Lucie wydała z siebie cichy, lekko paniczny chichot.
- Tygodnie, James, co cię tyle trzymało?
Wytłumaczyły jak Lucie spadła.
- Lucie, tak bym chciał, żeby wystarczyło ci zrywanie stokrotek z tego miejsca - powiedział James ze zdesperowanym jęknięciem. - Ogólnie rzecz biorąc, największą przyjemność czerpie się z klifów, z pewnej odległości od krawędzi.
- Lubię stokrotki - powiedziała Cordelia zanim Lucie i James zaczęli się poważnie sprzeczać. - Nigdy nie rozumiałam dlaczego osoby o imieniu "Margaret" mogą mieć tak ładne przezwisko jak "Daisy" (stokrotka). Margaret nie brzmi bardziej podobnie do "Daisy" niż Cordelia.
Spojrzała w górę, by dostrzec, że wpatruje się w nią James. Później dowiedziała się, że "Daisy" było przezwiskiem dla Margaret, ponieważ po francusku daisy to marguerite, a Cordelia poczuła się jak kompletna idiotka. Najwidoczniej James wiedział to już wcześniej, ale był za miły, by to powiedzieć.
Zamiast tego powiedział:
- Dlaczego nie będziemy nazywać cię Daisy, skoro ono ci się podoba?
Cordelia poczuła ciepło rozlewające się po całym jej ciele, na myśl, że Herondale'owie mają dla niej pieszczotliwe zdrobnienie.
- Tak! - powiedziała z zapałem Lucie, siadając prosto na trawie. Lucie zdawała się taka niezrażona, ledwo co uciekła, ale niewzruszona przez niebezpieczeństwo. - Powinniśmy mieć dla ciebie przezwisko!
Daisy. Było to beztroskie imię, pełne radości. Nie będąc w stanie pomyśleć, co odpowiedzieć, Cordelia złapała dłoń Lucie i ścisnęła ją. A po chwili drgnęła, ból powrócił do ręki razem z wykonywaną czynnością.
Lucie spojrzała na nią w zamyśleniu.
- Dni - powiedziała. - Trzymałaś mnie przez tygodnie, Daisy.
Cordelia uśmiechnęła się, szczęśliwa, że wkroczyła do mitologii Lucie jako bohaterka.
- Trzymałabym cię przez miesiące, gdybym musiała.
- James - powiedziała Lucie, mimo, że na niego nie spojrzała. - Wiedziałeś, że Cordelia zostanie moją parabatai?
- Zostanę? - zapytała Cordelia z rozbawieniem.
Lucie wyglądała na przerażoną jakby nagle obudziła się ze snu.
- Przepraszam, przemawia przeze mnie szok. Nigdy bym nie założyła...
- Lucie! - powiedziała Cordelia. Ścisnęła mocniej rękę przyjaciółki, szczęśliwa, że może to zrobić w bezpiecznym miejscu i spojrzała na Jamesa. - Oczywiście, że zostaniemy parabatai. "(tłumaczenie własne)
Źródło: https://www.cassandraclare.com/june-chain-of-gold-extra-content-days-past/#jump
Już kocham te dziewczyny! Czuję, że zawojują świat! A Lucie... to taka żeńska wersja Willa, nie sądzicie?
W ogóle podczas tłumaczenia teraz wpadło mi coś do głowy... Cassie mówiła, że moc Lucie jest jeszcze bardziej zadziwiająca niż Jamesa. A może to nie szok przez nią przemawiał, gdy mówiła, że ona i Cordelia zostaną parabatai, tylko właśnie ta moc? Moce odpowiadają trochę pasjom, czy obawom danych osób: Clary rysowała i tworzyła dzięki rysunkom nowe rzeczywistości - tworzyła nowe runy, Tessa czuła się nieswojo we własnej skórze i mogła zmieniać swój wygląd na jaki tylko chciała, James był nieśmiały i wolał się ukrywać i potrafił zamieniać się w cień. Lucie kocha tworzyć nowe historie i światy... Macie jakieś przemyślenia?
środa, 26 czerwca 2019
TMI vs TID vs TDA book tag
Na profilu polandbananasBOOKS na yt zobaczyłam pewien tag, który pojawił się także na innych kanałach. Polega on tym, że odpowiada się na pytania, wybierając albo "Dary Anioła (TMI), "Diabelskie Maszyny" (TID) lub "Mroczne Intrygi", a na końcu podlicza się punkty i sprawdza, która seria jest tym samym naszą ulubioną. Stwierdziłam, że z ciekawości zrobię sobie ten quiz (powiedzmy) dwa razy: przeczytałam tylko "Panią Noc", mimo że mam u siebie na półce "Władcę Cieni" i "Queen of Air and Darkness". Właśnie zabieram się za czytanie tej serii, więc stwierdziłam, że teraz odpowiem po raz pierwszy na te pytania, a drugi po przeczytaniu całych TDA, by sprawdzić, czy moje odpowiedzi uległy jakiejś zmianie. Jeżeli chcecie, odpowiedzcie na te pytania w komentarzach - chętnie dowiem się jakie wy macie zdanie.
Zaczynamy!
1. Ulubiona główna bohaterka: Tessa, Clary. czy Emma?
Szczerze to Emma w ogóle mnie do siebie nie przekonała w "Pani Noc" i tylko mnie irytowała. Jakoś nie miała w sobie czegoś, za co mogłabym ją pokochać i się do niej przywiązać. Może zmienię zdanie, ale no na ten moment na pewno nie jest moją ulubioną główną bohaterką.
Tessa... Tessa na pewno zyskała moją sympatię, jest odważna, kocha czytać, potrafiła się odnaleźć w tak trudnej sytuacji, wiele się nauczyła i zmieniła się podczas TID. Jednak często trochę irytowały mnie jej decyzje, ale dalej ją lubiłam. No i zawsze pojawia się w super momentach w późniejszych seriach (np. w Red Scrolls of Magic to było genialne hahahah)
Clary - wielu fanów uważa ją za najbardziej irytującą bohaterkę, ale ja do nich nie należę. Pokochałam ją od pierwszego momentu, gdybym jej nie polubiła to na pewno nie przekonałabym się do czytania TMI, bo ja muszę lubić głównych bohaterów. Miesiąc temu skończyłam czytać "Miasto Niebiańskiego Ognia" - podczas czytania całych "Darów Anioła" czułam się mega dumna i pełna podziwu dla tej dziewczyny. Ona jest niesamowicie silna i zgadzam się, że czasami podejmowała złe decyzje, ale rozumiałam dlaczego to robiła. Naprawdę była niesamowicie silna i ma specjalne miejsce w moim sercu.
Tę rundę wygrywa CLARY - TMI 1 pkt. TID - 0, TDA - 0
2. Ulubiony Heronadale: Will, Jace, czy Kit?
Kit, przepraszam cię. Wiem, że na pewno w późniejszych częściach cię pokocham, ale... za krótko cię znam, żebyś mógł wygrać tę rundę(dobra, już cię kocham, ale jeszcze nie tak bardzo).
Will... No to jest miłość mojego życia. Chłopak, którego pokochałam od dosłownie pierwszej strony "Mechanicznego Anioła" i kocham coraz bardziej. Płakałam nad tobą chyba więcej niż nad każdą inną postacią z jakiejkolwiek innej książki. Twoja przyjaźń z Jemem, oddanie innym, gotowość do poświęceń, poczucie humoru i miłość do książek podbiły moje serce.
Jace - moja pierwsza miłość w Kronikach Nocnych Łowców. Jego związek z Clary to moje otp. Myślałam, że żadnej innej postaci nie pokocham mocniej, ale wtedy poznałam jego pra-pra-pradziadka.
Tę rundę wygrywa WILL - TMI - 1, TID - 1, TDA - 0
3. Ulubiony trójkąt miłosny: Jem, Tessa, Will; Simon, Clary, Jace, czy Julian, Emma i Mark.
Czy Jace, Simon i Clary to w ogóle trójkąt miłosny? Nawet nie czułam, że to trójkąt, no bo Clary nie kochała Simona, dla niej jedyną osobą, która mogła z nią być był Jace od samego początku.
Julian, Emma i Mark.... "Pani Noc" kończy się propozycją Emmy, by ona i Mark udawali, że są razem, więc nie wiem jak to się rozwinęło w "Władcy Cieni".
No i Herongraystairs.... Wessę kocham nad życie, to jak Jem i Will się kochają to po prostu jest cudo, miłość i w ogóle achhhh. Za Jessą nie przepadam, no ale niech będzie. No i to chyba jedyny trójkąt miłosny gdzie chłopcy nie są o siebie zazdrośni, a dziewczyna kończy z obojgiem.
Tę rundę wygrywa: JEM, TESSA I WILL - TMI - 1, TID - 2, TDA - 0
4. Najlepszy czarny charakter: Mortmain, Valentine, Sebastian, Malcolm i Annabel.
Tutaj będzie ciężko...
Mortmain... On chyba tutaj nie wygra. Na pewno był przerażający, a to, co chciał zrobić z Tessą jest okropne. Ale nie czułam takiego przerażenia jego osobą.... Może dlatego, że czytałam już TMI, więc wiedziałam, że jego plan się nie powiódł, a może też dlatego, że mamy go tak naprawdę bardzo mało w TID. W "Mechanicznym Księciu" w ogóle go nie ma.
Valentine... Ten gość był chory. Serio. To jak on bawił się uczuciami swoich dzieci, to, że eksperymentował na Sebastianie i Jasie. Tak się nie robi. To, że chciał zabić wszystkich Podziemnych, bo się bał ich mocy, to jak potraktował Luke'a, Stephena, Celine, Roberta... wszystkich. Jak wykorzystywał słabości innych przeciwko nim. Przerażające.
Sebastian: wynik chorych eksperymentów Valentine'a. Gdy teraz czytałam "Miasto Niebiańskiego Ognia" naprawdę płakałam jak głupia, gdy umierał a jego oczy były zielone. Kiedy zobaczyłam jakim człowiekiem mógł być, gdyby nie Valentine... jednak... To jak zmieniał Nocnych Łowców w potwory, które zabiłyby wszystko i wszystkich na swojej drodze, gdyby Sebastian tego chciał... To, co chciał zrobić Clary. To, że traktował innych jak narzędzia a nie osoby....
Malcolm i Annabel. To, że Malcolm jest złym podejrzewałam podczas czytania "Pani Noc" jednak jakoś nie chciałam w to wierzyć. Historia jak Nocni Łowcy potraktowali Annabel... O matko. Ile osób Malcolm zabił... Powiem tak: gościa nienawidzę z całego serca (no i jeżeli dobrze ogarnęłam spoilery z "Władcy Cieni" co zrobiła Annabel na końcu...).
Hm... Kłóci się ze mną Sebastian vs Malcolm i Annabel...
Tę rundę wygrywa: SEBASTIAN (chociaż czuję, że może się to zmienić po przeczytaniu TDA): TMI - 2, TID - 2, TDA - 0
5. Najlepsza armia: Mechaniczna Armia, Mroczna Armia i... mamy jakąś armię w TDA?
Z jednej strony armia maszyn, która później była wypełniona esencjami demonów... to działało na wyobraźnię, zwłaszcza, że serafickie miecze nie działały... To jakie spustoszenie robiły.... brrr
Ale jednak chyba bardziej przeraża mnie perspektywa walki z osobą, która ma twarz i ciało twojej mamy, taty, rodzeństwa, przyjaciela, ukochanego. Nie wiem, czy potrafiłbym zdobyć na coś takiego, wiedząc że przecież to tylko ciało. A jednak. To jak w jednej chwili Nocni Łowcy tracili wolną wolę i dobroć, stając się sługami Sebastiana tak naprawdę...
Tę rundę wygrywa: MROCZNA ARMIA - TMI - 3, TID - 2, TDA - 0.
6. Najlepsza pierwsza książka: "Mechaniczny Anioł", "Miasto Kości" czy"Pani Noc"
Z tego, co pamiętam to podobała mi się "Pani Noc", ale nie żeby mnie jakoś porwała: gdyby to zrobiła sądzę, że "Władca Cieni" nie leżałby od półtorej roku nie przeczytany.
"Mechaniczny Anioł" bardzo mi się podobał i mimo, że czytałam tę książkę już sześć razy to dalej bawi, mimo że wiem co się wydarzy na kolejnej stronie. Ma w sobie taki magnetyzm.
"Miasto Kości".... to jest książka, która wprowadziła mnie w twórczość Cassandry Clare i gdyby mi się nie spodobała to nie miałabym teraz piętnastu książek Cassie na półce a szesnastej w drodze. Ale jednak ten dziewiętnastowieczny Londyn, ten klimat...
Tę rundę wygrywa: "MECHANICZNY ANIOŁ" - TMI - 3, TID - 3, TDA - 0
7. Najlepsza drugoplanowa bohaterka: Cecily Herondale, Isabelle Lightwood czy Cristina Rosales.
O matko to będzie trudne. Pomocy!
Gdyby Cecily była w każdej książce, albo chociaż w całym "Mechanicznym Księciu" i "Mechanicznej Księżniczce" to wygrałaby bezapelacyjnie. Ta dziewczyna to złoto i diamenty. To jak przyjechała by ratować Willa, jej pomoc dla Gabriela, jest odważna, zabawna, kochana i w ogóle.... Jej mądrość i inteligencja zachwycały mnie w TID - naprawdę musiałam sobie przypominać, że ona ma tylko piętnaście lat. A to jak cudowną matką się stała... jej relacja z Anną to definitywnie najlepsza relacja mama - córka we wszystkich książkach Cassandry. No i jakby jej nie było, to nie byłoby Izzy.
Isabelle... to jest bomba! Jej poświęcenie dla rodziny, jak wspierała Aleca od samego początku, jeju to jak nie poddawała się przez całe "Opowieści z Akademii Nocnych Łowców". Ona po prostu jest królową i nikt jej się nie oprze, prawda?
Przepraszam Cristino, jesteś super, ale nie umiem cię przyrównać do tych genialnych pań.
Tę rundę wygrywa: A uwaga: CECILY I ISABELLE (nie umiałam się zdecydować) - TMI - 4, TID - 4, TDA - 0.
8. Najlepsze miejsce akcji: Instytut w: Londynie, Nowym Jorku czy Los Angeles?
Czy coś może konkurować z Instytutem Londyńskim? Raczej wątpię. Moje serce zaczyna szybciej bić na samą myśl o tym miejscu! Może to wynik tego, że wszystko się działo w innym wieku, ale no... tam jest nawet Jessamine jako osobisty duch!
Tę rundę wygrywa (musze to pisać?): INSTYTUT W LONDYNIE - TMI - 4, TID - 5, TDA - 0 (mam nadzieję, że w końcu zdobędziesz punkt kochanie)
9. Najlepsza ostatnia część: "Mechaniczna Księżniczka", "Miasto Niebiańskiego Ognia", czy "Queen of Air and Darkness"?
Nie czytałam ostatniej części TDA, więc nie ocenię.
Hm... Obie książki są cudowne i przyprawiły moje serce o wielokrotną śmierć. Płakałam na nich tyle razy, że nawet zliczyć nie umiem... Chyba wybiorę z wielkim bólem MNO. Przynajmniej Jace w niej nie umiera tak jak Will. :/ Zwłaszcza jak teraz czytałam MNO to doceniłam dopiero jak cudowna ta książka jest.
Tę rundę wygrywa: MIASTO NIEBIAŃSKIEGO OGNIA - TMI - 5, TID - 5, TDA - 0
10. Pytanie dodane przez polandbananasBOOKS: Najlepsza środkowa książka: "Mechaniczny Książę", "Miasto Popiołów", "Miasto Zagubionych Dusz", czy "Władca Cieni"?
Czy coś może konkurować z cudem jakim jest "Mechaniczny Książę"? Sądzę, że nie.
Tę rundę wygrywa: "MECHANICZNY KSIĄŻĘ" - TMI - 5, TID - 6, TDA - 0
11. Najlepszy ostatni epilog
Boże... Nie czytałam QoAaD... eh... MNO to takie miłe podsumowanie, które się tak przyjemnie czytało, no i Tessa się pojawia i Robert przeprasza Aleca, Simon wraca, Jace i Clary są szczęśliwi...
Za to MK2 złamała mi serce na wszystkie sposoby. To było takie wbicie noża w plecy, przejechanie serca koparką, roztrzaskanie go, moje życie się wtedy skończyło... Może jestem masochistką, ale patrząc na ilość emocji i ich siłę....
Te rundę wygrywa: EPILOG W "MECHANICZNEJ KSIĘŻNICZCE"
Końcowe wyniki:
1. miejsce: "Diabelskie Maszyny" - 7 punktów!
2. miejsce: "Dary Anioła" - 5 punktów!
3. miejsce: "Mroczne Intrygi" - 0 punktów.
Czuję, że po przeczytaniu całych TDA coś powinno się zmienić w tej punktacji, ale raczej ta seria nie stanie się moją ulubioną... Chyba.
Btw: egzaminy się skończyły i mam w końcu WAKACJE
Zaczynamy!
1. Ulubiona główna bohaterka: Tessa, Clary. czy Emma?
Szczerze to Emma w ogóle mnie do siebie nie przekonała w "Pani Noc" i tylko mnie irytowała. Jakoś nie miała w sobie czegoś, za co mogłabym ją pokochać i się do niej przywiązać. Może zmienię zdanie, ale no na ten moment na pewno nie jest moją ulubioną główną bohaterką.
Tessa... Tessa na pewno zyskała moją sympatię, jest odważna, kocha czytać, potrafiła się odnaleźć w tak trudnej sytuacji, wiele się nauczyła i zmieniła się podczas TID. Jednak często trochę irytowały mnie jej decyzje, ale dalej ją lubiłam. No i zawsze pojawia się w super momentach w późniejszych seriach (np. w Red Scrolls of Magic to było genialne hahahah)
Clary - wielu fanów uważa ją za najbardziej irytującą bohaterkę, ale ja do nich nie należę. Pokochałam ją od pierwszego momentu, gdybym jej nie polubiła to na pewno nie przekonałabym się do czytania TMI, bo ja muszę lubić głównych bohaterów. Miesiąc temu skończyłam czytać "Miasto Niebiańskiego Ognia" - podczas czytania całych "Darów Anioła" czułam się mega dumna i pełna podziwu dla tej dziewczyny. Ona jest niesamowicie silna i zgadzam się, że czasami podejmowała złe decyzje, ale rozumiałam dlaczego to robiła. Naprawdę była niesamowicie silna i ma specjalne miejsce w moim sercu.
Tę rundę wygrywa CLARY - TMI 1 pkt. TID - 0, TDA - 0
2. Ulubiony Heronadale: Will, Jace, czy Kit?
Kit, przepraszam cię. Wiem, że na pewno w późniejszych częściach cię pokocham, ale... za krótko cię znam, żebyś mógł wygrać tę rundę(dobra, już cię kocham, ale jeszcze nie tak bardzo).
Will... No to jest miłość mojego życia. Chłopak, którego pokochałam od dosłownie pierwszej strony "Mechanicznego Anioła" i kocham coraz bardziej. Płakałam nad tobą chyba więcej niż nad każdą inną postacią z jakiejkolwiek innej książki. Twoja przyjaźń z Jemem, oddanie innym, gotowość do poświęceń, poczucie humoru i miłość do książek podbiły moje serce.
Jace - moja pierwsza miłość w Kronikach Nocnych Łowców. Jego związek z Clary to moje otp. Myślałam, że żadnej innej postaci nie pokocham mocniej, ale wtedy poznałam jego pra-pra-pradziadka.
Tę rundę wygrywa WILL - TMI - 1, TID - 1, TDA - 0
3. Ulubiony trójkąt miłosny: Jem, Tessa, Will; Simon, Clary, Jace, czy Julian, Emma i Mark.
Czy Jace, Simon i Clary to w ogóle trójkąt miłosny? Nawet nie czułam, że to trójkąt, no bo Clary nie kochała Simona, dla niej jedyną osobą, która mogła z nią być był Jace od samego początku.
Julian, Emma i Mark.... "Pani Noc" kończy się propozycją Emmy, by ona i Mark udawali, że są razem, więc nie wiem jak to się rozwinęło w "Władcy Cieni".
No i Herongraystairs.... Wessę kocham nad życie, to jak Jem i Will się kochają to po prostu jest cudo, miłość i w ogóle achhhh. Za Jessą nie przepadam, no ale niech będzie. No i to chyba jedyny trójkąt miłosny gdzie chłopcy nie są o siebie zazdrośni, a dziewczyna kończy z obojgiem.
Tę rundę wygrywa: JEM, TESSA I WILL - TMI - 1, TID - 2, TDA - 0
4. Najlepszy czarny charakter: Mortmain, Valentine, Sebastian, Malcolm i Annabel.
Tutaj będzie ciężko...
Mortmain... On chyba tutaj nie wygra. Na pewno był przerażający, a to, co chciał zrobić z Tessą jest okropne. Ale nie czułam takiego przerażenia jego osobą.... Może dlatego, że czytałam już TMI, więc wiedziałam, że jego plan się nie powiódł, a może też dlatego, że mamy go tak naprawdę bardzo mało w TID. W "Mechanicznym Księciu" w ogóle go nie ma.
Valentine... Ten gość był chory. Serio. To jak on bawił się uczuciami swoich dzieci, to, że eksperymentował na Sebastianie i Jasie. Tak się nie robi. To, że chciał zabić wszystkich Podziemnych, bo się bał ich mocy, to jak potraktował Luke'a, Stephena, Celine, Roberta... wszystkich. Jak wykorzystywał słabości innych przeciwko nim. Przerażające.
Sebastian: wynik chorych eksperymentów Valentine'a. Gdy teraz czytałam "Miasto Niebiańskiego Ognia" naprawdę płakałam jak głupia, gdy umierał a jego oczy były zielone. Kiedy zobaczyłam jakim człowiekiem mógł być, gdyby nie Valentine... jednak... To jak zmieniał Nocnych Łowców w potwory, które zabiłyby wszystko i wszystkich na swojej drodze, gdyby Sebastian tego chciał... To, co chciał zrobić Clary. To, że traktował innych jak narzędzia a nie osoby....
Malcolm i Annabel. To, że Malcolm jest złym podejrzewałam podczas czytania "Pani Noc" jednak jakoś nie chciałam w to wierzyć. Historia jak Nocni Łowcy potraktowali Annabel... O matko. Ile osób Malcolm zabił... Powiem tak: gościa nienawidzę z całego serca (no i jeżeli dobrze ogarnęłam spoilery z "Władcy Cieni" co zrobiła Annabel na końcu...).
Hm... Kłóci się ze mną Sebastian vs Malcolm i Annabel...
Tę rundę wygrywa: SEBASTIAN (chociaż czuję, że może się to zmienić po przeczytaniu TDA): TMI - 2, TID - 2, TDA - 0
5. Najlepsza armia: Mechaniczna Armia, Mroczna Armia i... mamy jakąś armię w TDA?
Z jednej strony armia maszyn, która później była wypełniona esencjami demonów... to działało na wyobraźnię, zwłaszcza, że serafickie miecze nie działały... To jakie spustoszenie robiły.... brrr
Ale jednak chyba bardziej przeraża mnie perspektywa walki z osobą, która ma twarz i ciało twojej mamy, taty, rodzeństwa, przyjaciela, ukochanego. Nie wiem, czy potrafiłbym zdobyć na coś takiego, wiedząc że przecież to tylko ciało. A jednak. To jak w jednej chwili Nocni Łowcy tracili wolną wolę i dobroć, stając się sługami Sebastiana tak naprawdę...
Tę rundę wygrywa: MROCZNA ARMIA - TMI - 3, TID - 2, TDA - 0.
6. Najlepsza pierwsza książka: "Mechaniczny Anioł", "Miasto Kości" czy"Pani Noc"
Z tego, co pamiętam to podobała mi się "Pani Noc", ale nie żeby mnie jakoś porwała: gdyby to zrobiła sądzę, że "Władca Cieni" nie leżałby od półtorej roku nie przeczytany.
"Mechaniczny Anioł" bardzo mi się podobał i mimo, że czytałam tę książkę już sześć razy to dalej bawi, mimo że wiem co się wydarzy na kolejnej stronie. Ma w sobie taki magnetyzm.
"Miasto Kości".... to jest książka, która wprowadziła mnie w twórczość Cassandry Clare i gdyby mi się nie spodobała to nie miałabym teraz piętnastu książek Cassie na półce a szesnastej w drodze. Ale jednak ten dziewiętnastowieczny Londyn, ten klimat...
Tę rundę wygrywa: "MECHANICZNY ANIOŁ" - TMI - 3, TID - 3, TDA - 0
7. Najlepsza drugoplanowa bohaterka: Cecily Herondale, Isabelle Lightwood czy Cristina Rosales.
O matko to będzie trudne. Pomocy!
Gdyby Cecily była w każdej książce, albo chociaż w całym "Mechanicznym Księciu" i "Mechanicznej Księżniczce" to wygrałaby bezapelacyjnie. Ta dziewczyna to złoto i diamenty. To jak przyjechała by ratować Willa, jej pomoc dla Gabriela, jest odważna, zabawna, kochana i w ogóle.... Jej mądrość i inteligencja zachwycały mnie w TID - naprawdę musiałam sobie przypominać, że ona ma tylko piętnaście lat. A to jak cudowną matką się stała... jej relacja z Anną to definitywnie najlepsza relacja mama - córka we wszystkich książkach Cassandry. No i jakby jej nie było, to nie byłoby Izzy.
Isabelle... to jest bomba! Jej poświęcenie dla rodziny, jak wspierała Aleca od samego początku, jeju to jak nie poddawała się przez całe "Opowieści z Akademii Nocnych Łowców". Ona po prostu jest królową i nikt jej się nie oprze, prawda?
Przepraszam Cristino, jesteś super, ale nie umiem cię przyrównać do tych genialnych pań.
Tę rundę wygrywa: A uwaga: CECILY I ISABELLE (nie umiałam się zdecydować) - TMI - 4, TID - 4, TDA - 0.
8. Najlepsze miejsce akcji: Instytut w: Londynie, Nowym Jorku czy Los Angeles?
Czy coś może konkurować z Instytutem Londyńskim? Raczej wątpię. Moje serce zaczyna szybciej bić na samą myśl o tym miejscu! Może to wynik tego, że wszystko się działo w innym wieku, ale no... tam jest nawet Jessamine jako osobisty duch!
Tę rundę wygrywa (musze to pisać?): INSTYTUT W LONDYNIE - TMI - 4, TID - 5, TDA - 0 (mam nadzieję, że w końcu zdobędziesz punkt kochanie)
9. Najlepsza ostatnia część: "Mechaniczna Księżniczka", "Miasto Niebiańskiego Ognia", czy "Queen of Air and Darkness"?
Nie czytałam ostatniej części TDA, więc nie ocenię.
Hm... Obie książki są cudowne i przyprawiły moje serce o wielokrotną śmierć. Płakałam na nich tyle razy, że nawet zliczyć nie umiem... Chyba wybiorę z wielkim bólem MNO. Przynajmniej Jace w niej nie umiera tak jak Will. :/ Zwłaszcza jak teraz czytałam MNO to doceniłam dopiero jak cudowna ta książka jest.
Tę rundę wygrywa: MIASTO NIEBIAŃSKIEGO OGNIA - TMI - 5, TID - 5, TDA - 0
10. Pytanie dodane przez polandbananasBOOKS: Najlepsza środkowa książka: "Mechaniczny Książę", "Miasto Popiołów", "Miasto Zagubionych Dusz", czy "Władca Cieni"?
Czy coś może konkurować z cudem jakim jest "Mechaniczny Książę"? Sądzę, że nie.
Tę rundę wygrywa: "MECHANICZNY KSIĄŻĘ" - TMI - 5, TID - 6, TDA - 0
11. Najlepszy ostatni epilog
Boże... Nie czytałam QoAaD... eh... MNO to takie miłe podsumowanie, które się tak przyjemnie czytało, no i Tessa się pojawia i Robert przeprasza Aleca, Simon wraca, Jace i Clary są szczęśliwi...
Za to MK2 złamała mi serce na wszystkie sposoby. To było takie wbicie noża w plecy, przejechanie serca koparką, roztrzaskanie go, moje życie się wtedy skończyło... Może jestem masochistką, ale patrząc na ilość emocji i ich siłę....
Te rundę wygrywa: EPILOG W "MECHANICZNEJ KSIĘŻNICZCE"
Końcowe wyniki:
1. miejsce: "Diabelskie Maszyny" - 7 punktów!
2. miejsce: "Dary Anioła" - 5 punktów!
3. miejsce: "Mroczne Intrygi" - 0 punktów.
Czuję, że po przeczytaniu całych TDA coś powinno się zmienić w tej punktacji, ale raczej ta seria nie stanie się moją ulubioną... Chyba.
Btw: egzaminy się skończyły i mam w końcu WAKACJE
piątek, 21 czerwca 2019
Fragment Chain of Gold - Anna i Arabella
Jako, że mamy Pride Month Cassandra postanowiła opublikować coś o Annie i Ariadne, jednak wszystko zawierało bardzo dużo spoilerów, więc zamiast tego mamy Annę i Arabellę (możecie ją kojarzyć z opowiadania "Wampiry, ciasteczka i Edmund Herondale" z "Kronik Bane'a').
"- Dobra robota, Cordelio - powiedziała Anna, ściągając swoje nogi z krawędzi kanapy. - Arabello, jak tam drinki?
Cordelia obróciła się, by zobaczyć kobietę fearie z opadającymi kaskadą zielono-niebieskimi włosami, stojącą przy kredensie na drugim końcu pokoju. Jej ręce machały w powietrzu jak liście na wodzie, odkorkowując karafki i kryształowe fiolki pełne czerwonej cieczy i pracowicie wlewając je do rozmaitych kielichów oraz kieliszków do szampana.
- Już gotowe, kochana - powiedziała Arabella oraz podeszła, by rozdać drinki. Matthew przyjął skwapliwie swój. Cordelia zauważyła, że Arabella chodzi dosyć niepewnie, kołysząc się jakby była żeglarzem, nieprzyzwyczajonym do stąpania po lądzie.
Kiedy Arabella dała Annie jej drink, ta posadziła ją sobie na kolanach. Arabella zachichotała, podnosząc swoje francuskie szpilki. Jej długie nogi były zaskakująco nagie i pokryte delikatnie mieniącymi się łuskami. Błyszczały w złotym świetle jak tęcza.
Syrena. Więc to była przyjaciółka Hypatii "z wybrzeża". Były rzadko widziane na lądzie, ponieważ chodzenie ich ludzkimi nogami sprawiało im ból.
Arabella dostrzegła spojrzenie Cordelii i zadrżała, ramiona poruszały się płynnie pod ciężką masą zielono-niebieskich włosów.
- Nie byłam na lądzie od wielu lat. Kiedy ostatni raz odwiedziłam to miasto, Podziemni i Nocni Łowcy próbowali stworzyć Porozumienia. Nocni Łowcy nie zrobili wtedy na mnie wielkiego wrażenia i od tego czasu nie czułam do nich sympatii. Jednak zdarzają się wyjątki.
Przed tym jak były stworzone Porozumienia. Kobieta faerie nie była na lądzie od ponad trzydziestu lat.
Arabella pochyliła się w stronę Anny, gdy mówiła, a pokryte bliznami palce Anny gładziły delikatnie fale jej syrenich włosów. Malutka ryba, mała jak iskry ognia i jasnoniebieska poruszyła się po przeszkodzeniu i skakała z pasma na pasmo, śledząc pełne gracji ruchy Anny.
- Moja piękna, twoje włosy są jak piękny strumień - powiedziała Anna. - Ponieważ są w nich ryby.
Arabella zarumieniła się. Najwidoczniej Anna potrafiła uwieść kilka osób jednego wieczora." (tłumaczenie własne)
Źródło: https://cassandraclare.tumblr.com/post/185567811734/june-snippet
Ach ta Anna... czuję, że mnie też by mogła uwieść. Uwielbiam jak powracają postacie wspomniane we wcześniejszych pracach. Kolejną rzeczą, która bardzo podoba mi się w TLH jest to, że oni naprawdę żyją w tej społeczności Nocnych Łowców i Świecie Cieni. Spotykają się z innymi Nocnymi Łowcami, Podziemnymi i to nie po to, bo czegoś potrzebują tylko, żeby pobyć w swoim towarzystwie i się zabawić. Chociaż to ile oni piją mnie przeraża.
"- Dobra robota, Cordelio - powiedziała Anna, ściągając swoje nogi z krawędzi kanapy. - Arabello, jak tam drinki?
Cordelia obróciła się, by zobaczyć kobietę fearie z opadającymi kaskadą zielono-niebieskimi włosami, stojącą przy kredensie na drugim końcu pokoju. Jej ręce machały w powietrzu jak liście na wodzie, odkorkowując karafki i kryształowe fiolki pełne czerwonej cieczy i pracowicie wlewając je do rozmaitych kielichów oraz kieliszków do szampana.
- Już gotowe, kochana - powiedziała Arabella oraz podeszła, by rozdać drinki. Matthew przyjął skwapliwie swój. Cordelia zauważyła, że Arabella chodzi dosyć niepewnie, kołysząc się jakby była żeglarzem, nieprzyzwyczajonym do stąpania po lądzie.
Kiedy Arabella dała Annie jej drink, ta posadziła ją sobie na kolanach. Arabella zachichotała, podnosząc swoje francuskie szpilki. Jej długie nogi były zaskakująco nagie i pokryte delikatnie mieniącymi się łuskami. Błyszczały w złotym świetle jak tęcza.
Syrena. Więc to była przyjaciółka Hypatii "z wybrzeża". Były rzadko widziane na lądzie, ponieważ chodzenie ich ludzkimi nogami sprawiało im ból.
Arabella dostrzegła spojrzenie Cordelii i zadrżała, ramiona poruszały się płynnie pod ciężką masą zielono-niebieskich włosów.
- Nie byłam na lądzie od wielu lat. Kiedy ostatni raz odwiedziłam to miasto, Podziemni i Nocni Łowcy próbowali stworzyć Porozumienia. Nocni Łowcy nie zrobili wtedy na mnie wielkiego wrażenia i od tego czasu nie czułam do nich sympatii. Jednak zdarzają się wyjątki.
Przed tym jak były stworzone Porozumienia. Kobieta faerie nie była na lądzie od ponad trzydziestu lat.
Arabella pochyliła się w stronę Anny, gdy mówiła, a pokryte bliznami palce Anny gładziły delikatnie fale jej syrenich włosów. Malutka ryba, mała jak iskry ognia i jasnoniebieska poruszyła się po przeszkodzeniu i skakała z pasma na pasmo, śledząc pełne gracji ruchy Anny.
- Moja piękna, twoje włosy są jak piękny strumień - powiedziała Anna. - Ponieważ są w nich ryby.
Arabella zarumieniła się. Najwidoczniej Anna potrafiła uwieść kilka osób jednego wieczora." (tłumaczenie własne)
Źródło: https://cassandraclare.tumblr.com/post/185567811734/june-snippet
Ach ta Anna... czuję, że mnie też by mogła uwieść. Uwielbiam jak powracają postacie wspomniane we wcześniejszych pracach. Kolejną rzeczą, która bardzo podoba mi się w TLH jest to, że oni naprawdę żyją w tej społeczności Nocnych Łowców i Świecie Cieni. Spotykają się z innymi Nocnymi Łowcami, Podziemnymi i to nie po to, bo czegoś potrzebują tylko, żeby pobyć w swoim towarzystwie i się zabawić. Chociaż to ile oni piją mnie przeraża.
czwartek, 20 czerwca 2019
Flash Fiction #1 - "Diabelska Tawerna"
Każdego miesiąca od maja 2019 do marca 2020 czyli premiery CoG2 Cassandra będzie publikować (i już publikuje) opowiadania o bohaterach TLH - różne perspektywy i różny czas.
Oto opowiadanie opublikowane w maju nazwane: "Diabelska Tawerna"
"Londyn, 1900 rok
James nie powinien być samemu na zewnątrz o tej porze. Nocny Łowca spacerujący w nocy po ulicach miasta był zasadniczo na patrolu, obojętnie czy to planował czy nie - a James miał tylko czternaście lat, nawet nie był blisko zakończenia swojego treningu, nie miał narysowanych żadnych runów przydatnych w walce i miał ze sobą tylko jeden seraficki miecz zatknięty za swój pas.
Gorszym było to, że on nie miał powodu, żeby być na zewnątrz. Odkąd Matthew, Christopher i Thomas wrócili do Londynu ze swoimi rodzinami, odkrył, że jest przesycony energią, poczuciem, że wydarzy się coś ważnego, chociaż nie umiał powiedzieć co. Leżał na łóżku, próbując zasnąć, a jego myśli mknęły jak poruszone ptaki. Pomyślał o rozmowach, które chciał przeprowadzić ze swoimi przyjaciółmi, pomyślał o Grace, myślał o swojej nadchodzącej ceremonii parabatai, pomyślał o swoich wizjach pełnych zacienionych dolin i zwiędłych drzew. Przeszedł przez skomplikowane ruchy podczas walki nożem w swojej głowie. W końcu poddał się, narzucił na siebie ubrania i poszedł na spacer. Jego rodzice nie byliby zadowoleni, gdyby dowiedzieli się, że wyszedł, ale czuł, że sobie poradzi, pozostając tylko kilka budynków od Instytutu.
Podczas spaceru jego myśli zaprzątali jego przyjaciele i jak frustrującym były próby przeprowadzenia czegoś tak prostego jak prywatnej rozmowy z nimi. Nie docenił, pomyślał cierpko, jak łatwe to było w Akademii. a jak irytujące w Londynie. Jego domem był Instytut Londyński, a obcy Nocni Łowcy zawsze pojawiali się i tam przychodzili. Dom Matthew, rezydencja Konsul, miał ten sam problem (poza tym, Charles był tam często, obserwując ich świdrującym wzrokiem). Dom Thomasa był daleko w Golder's Green. Dom Christophera w Bedford Square był także podstępny. Ciocia Cecily dopiero co urodziła syna i wujek Gabriel co chwilę wpadał do nich, by ostrzec ich, aby nie obudzili dziecka.
- Czego potrzebujemy jest klub dla dżentelmenów - powiedział Matthew kiedyś. Ale byli za młodzi, żeby dołączyć do takiego klubu. - W takim razie założymy własny - mruczał Matthew.
Zagubiony w myślach, James nie zorientował się, że przeszedł po wąskiej, pustej ulicy oraz nie dostrzegł, dopóki nie było za późno, trzech demonów Kuri, które pojawiły się, truchtając koło markizy aptekarza i zorientowawszy się, że James je widzi, skierowały się prosto na niego. Pozbył się jednego, ranił drugiego oraz przegonił trzeciego, ale po tym jak jeden z nich wbił kieł w ramię Jamesa i naciął linię od łokcia po nadgarstek.
James stał w alejce, ściskając rękę i przeklinając. "Świetna robota, Jamesie, stary druhu." Czuł się jakby gorący drut był wciskany w jego ramię. Jedynym co mu pozostało był powrót do domu i obudzenie co najmniej jednego członka swojej rodziny. Nie mógł wrócić przez swoje okno, musiał wejść frontowymi drzwiami. Musiałby także oczyścić ranę w toaletce na górze, a wtedy musiałby wypić piwo, którego nawarzył.
Musiałby? O tej porze ulice były ciche, ale kiedy szedł Fleet Street, znalazł się koło pubu ciągle przepełnionego hałasem. Z pewnym zainteresowaniem, zauważył, że miejsce było zasłonięte czarami przed wzrokiem przyziemnych. Nazywało się Diabelska Tawerna, według tabliczki, na której znajdował się mężczyzna ciągnący nos podskakującego demona.
Kiedy wszedł, rozmowy na chwilę ucichły, tak by bywalcy mogli przelotnie spojrzeć na nowo przybyłą osobę. James od razu zauważył, że miejsce było pełne Podziemnych, co miało sens. Gigantyczny mężczyzna o siwych włosach, najwyraźniej wilkołak, wyciągał kufel spienionej krwi dla dojrzale wyglądającego wampira przy barze, ale przestał, kiedy wszedł James. Rozbrzmiał krótki pomruk na widok dzieciaka, za młodego, żeby był tam samotnie, w ich pubie, a następnie zauważyli Znaki Jamesa i przez chwilę szepty były mniej przyjazne.
Prawdopodobnie to był błąd, ale James pomyślał, że odwrót i ucieczka były tylko proszeniem się o więcej kłopotów, więc zebrał swoją odwagę i podszedł do niezdarnego mężczyzny doglądającego baru.
- Witam - zaczął. - Jest mi okropnie przykro, ale zostałem ranny i zastanawiałem się, czy znajdę tutaj miskę i trochę wody, których mógłbym użyć.
Wilkołak spojrzał na niego badawczo, ciągle trzymając kufel krwi. Po chwili powiedział, zaskakująco łagodnym głosem:
- Nie mamy tutaj wielu Nocnych Łowców, chłopcze. Oraz wielu dzieci. A już w ogóle zanikająco rzadko mamy kombinację tych dwóch.
James trwał przy swoim.
- Nie chcę sprawiać kłopotu. Potrzebuję tylko miejsca, by zająć się raną i już mnie nie będzie.
Wilkołak spojrzał na wściekle czerwoną linię na ręce Jamesa.
- Co cię dopadło?
- Demon Kuri - powiedział James. Gdy barman wyglądał na zaskoczonego, dodał - Jak pająk wielkości piłki lekarskiej. Właściwie, trochę większy.
Barman odchrząknął.
- Lepiej ciebie niż mnie. - Spojrzał dokładniej na Jamesa. - Czekaj, poznaję cię. Jesteś synem Willa, prawda?
James zamrugał ze zdziwienia.
- Znasz mojego tatę?
- Oi! Ernie! - Wtrącił się starszy wampir,uderzając ręką o bar z głośnym hukiem.
- Co? Och. - Barman, najwidoczniej o imieniu Ernie, postawił kufel z krwią przed wampirem, który przewrócił oczami i wrócił do rozmowy ze swoimi kompanami.
- Znałem go - ciągnął Ernie. - Nie widziałem go od lat, ale miał w zwyczaju przychodzić tu cały czas. Dobry człowiek. Nocni Łowcy są źli dla biznesu, najczęściej, ale twój tata potrafił oczarować, oj tak. Potrafił wszystkich uspokoić. Miał do tego smykałkę.
James nie był pewien jak odpowiedzieć
- Osobiście go lubię - zaryzykował.
Ernie roześmiał się głośno.
- Oczywiście, że tak - powiedział. - Na wyższym pietrze znajdują się pokoje, z czasów kiedy je wynajmowaliśmy. Miej na uwadze, że było to długo przede mną. Jest tam toaletka, której możesz użyć. Nie będziesz musiał iść do domu i powiedzieć swojemu ojcu, co rozwaliłeś. Wiem, jak to jest.
James nie był pewien, czy Ernie wiedział jak to jest, ale podziękował mu i ruszył według jego wskazówek na wyższe piętro. Znalazł połączone ze sobą pokoje z różnymi meblami, wszystkie okryte tkaninami zżółkniętymi z wieku.
Przemył ranę w toaletce i pokrył się runami leczącymi i uśmierzającymi ból. Wiele z pokojów było małych i nieprzyjemnych, ale jeden z nich był najwyraźniej pewnego rodzaju salonem z wysokimi oknami wychodzącymi na ulicę oraz przyjemnie wykafelkowanym kominkiem na jednym końcu. James widział, że byłby to ładny pokój, jeżeli trochę by się w nim posprzątało i poustawiało właściwe meble.
Wrócił na dół i podziękował Ernie'mu, który powiedział mu, żeby zaprosił Willa na drinka z Erniem w najbliższym czasie. James zawahał się, chcą zapytać o pokój. To było bezczelne, a i tak nadużył już gościnności Ernie'go, ale był w Londynie, jego przyjaciele byli w Londynie, był zakochany i wszystko było inaczej. Więc pochylił się i powiedział:
- Słuchaj, Ernie, mogę zapytać cię o coś na temat pokoju na górze? Tego dużego?
***
- Et voila - powiedział James, robiąc szeroki ruch ręką na salon na wyższym pietrze Diabelskiej Tawerny. Minęło kilka dni i zebrał swoich przyjaciół na misję, której nie chciał wyjaśnić. Matthew, Christopher i Thomas byli niepewni, gdy James prowadził ich przez pub Podziemnych, ale dzielnie podążyli. Ernie kiwnął do Jamesa na powitanie, gdy przeszli koło baru, a Thomas i Christopher wymieli skonsternowane spojrzenia.
Teraz stali w większym pokoju, który w słoneczne popołudnie był dostatecznie oświetlony światłem padającym na prześcieradła przez wysokie, wąskie okna. Dramatycznym gestem, James zrzucił żółty materiał z dużego, wyglądającego na wygodny, fotela i wskazał na niego.
Matthew zrozumiał pierwszy.
- James, ty spryciarzu! - powiedział, śmiejąc się. - Stworzyłeś nam klub.
- Co teraz?- zapytał Christopher uprzejmie.
- Właściciel mówi, że jeżeli posprzątamy, możemy go używać kiedykolwiek chcemy - powiedział James. - Dopóki będziemy zamawiać drinki, gdy tutaj będziemy.
- Sądzę - powiedział Thomas. - że to bardziej niż uczciwa oferta.
- Możemy złożyć rzeczy, których nie chcemy w sypialni z tyłu - dodał James. - Jest tam trochę krzeseł i innych rzeczy, które może chcielibyśmy przynieść tutaj.
- I wszystko potrzebuje energicznego odkurzenia - dodał Matthew. - Ale cudownie. To jest cudowne.
Powolny uśmiech zaczął się pojawiać także na twarzy Thomasa.
- Przyniosę trochę książek, tak sądzę. Książki sprawiają, że miejsce staje się bardziej przytulne. Ośmielę się powiedzieć, że na początku nie byłem pewien co do tego całego przenoszenia się do Londynu - dodał.
- Och, będziemy teraz prawdziwymi londyńczykami z prywatnym pokojem nad pubem i kuflem, kiedykolwiek będziemy chcieli. - Matthew zatarł ręce. - James, tak miło widzieć cię w swoim żywiole. Zawsze byłeś trochę niespokojny w Akademii, ale teraz w mieście jesteś naszym przewodnikiem i przywódcą.
James czekał aż Christopher i Thomas zaprotestują na wieść, że Matthew nazwał go ich przywódcą, ale oni tylko wyglądali na zadowolonych.
- Cieszę się, że tu jesteście - powiedział James. - Cieszę się, że wszyscy jesteśmy razem.
James poczuł jak coś w nim się uspokaja, coś co było niespokojne odkąd po raz pierwszy przybył do Akademii, a teraz, niespodziewanie, znalazło dom. (tłumaczenie własne)
Źródło: https://www.cassandraclare.com/chain-of-gold-devil-tavern/#jump
No i wiemy już dlaczego nasi chłopcy mają swój klub w Diabelskiej Tawernie, co Will robił, gdy sam tam przychodził i że James ma w sobie ten dramatyzm Herondale'ów. A jak Wam się podoba historia?
Oto opowiadanie opublikowane w maju nazwane: "Diabelska Tawerna"
"Londyn, 1900 rok
James nie powinien być samemu na zewnątrz o tej porze. Nocny Łowca spacerujący w nocy po ulicach miasta był zasadniczo na patrolu, obojętnie czy to planował czy nie - a James miał tylko czternaście lat, nawet nie był blisko zakończenia swojego treningu, nie miał narysowanych żadnych runów przydatnych w walce i miał ze sobą tylko jeden seraficki miecz zatknięty za swój pas.
Gorszym było to, że on nie miał powodu, żeby być na zewnątrz. Odkąd Matthew, Christopher i Thomas wrócili do Londynu ze swoimi rodzinami, odkrył, że jest przesycony energią, poczuciem, że wydarzy się coś ważnego, chociaż nie umiał powiedzieć co. Leżał na łóżku, próbując zasnąć, a jego myśli mknęły jak poruszone ptaki. Pomyślał o rozmowach, które chciał przeprowadzić ze swoimi przyjaciółmi, pomyślał o Grace, myślał o swojej nadchodzącej ceremonii parabatai, pomyślał o swoich wizjach pełnych zacienionych dolin i zwiędłych drzew. Przeszedł przez skomplikowane ruchy podczas walki nożem w swojej głowie. W końcu poddał się, narzucił na siebie ubrania i poszedł na spacer. Jego rodzice nie byliby zadowoleni, gdyby dowiedzieli się, że wyszedł, ale czuł, że sobie poradzi, pozostając tylko kilka budynków od Instytutu.
Podczas spaceru jego myśli zaprzątali jego przyjaciele i jak frustrującym były próby przeprowadzenia czegoś tak prostego jak prywatnej rozmowy z nimi. Nie docenił, pomyślał cierpko, jak łatwe to było w Akademii. a jak irytujące w Londynie. Jego domem był Instytut Londyński, a obcy Nocni Łowcy zawsze pojawiali się i tam przychodzili. Dom Matthew, rezydencja Konsul, miał ten sam problem (poza tym, Charles był tam często, obserwując ich świdrującym wzrokiem). Dom Thomasa był daleko w Golder's Green. Dom Christophera w Bedford Square był także podstępny. Ciocia Cecily dopiero co urodziła syna i wujek Gabriel co chwilę wpadał do nich, by ostrzec ich, aby nie obudzili dziecka.
- Czego potrzebujemy jest klub dla dżentelmenów - powiedział Matthew kiedyś. Ale byli za młodzi, żeby dołączyć do takiego klubu. - W takim razie założymy własny - mruczał Matthew.
Zagubiony w myślach, James nie zorientował się, że przeszedł po wąskiej, pustej ulicy oraz nie dostrzegł, dopóki nie było za późno, trzech demonów Kuri, które pojawiły się, truchtając koło markizy aptekarza i zorientowawszy się, że James je widzi, skierowały się prosto na niego. Pozbył się jednego, ranił drugiego oraz przegonił trzeciego, ale po tym jak jeden z nich wbił kieł w ramię Jamesa i naciął linię od łokcia po nadgarstek.
James stał w alejce, ściskając rękę i przeklinając. "Świetna robota, Jamesie, stary druhu." Czuł się jakby gorący drut był wciskany w jego ramię. Jedynym co mu pozostało był powrót do domu i obudzenie co najmniej jednego członka swojej rodziny. Nie mógł wrócić przez swoje okno, musiał wejść frontowymi drzwiami. Musiałby także oczyścić ranę w toaletce na górze, a wtedy musiałby wypić piwo, którego nawarzył.
Musiałby? O tej porze ulice były ciche, ale kiedy szedł Fleet Street, znalazł się koło pubu ciągle przepełnionego hałasem. Z pewnym zainteresowaniem, zauważył, że miejsce było zasłonięte czarami przed wzrokiem przyziemnych. Nazywało się Diabelska Tawerna, według tabliczki, na której znajdował się mężczyzna ciągnący nos podskakującego demona.
Kiedy wszedł, rozmowy na chwilę ucichły, tak by bywalcy mogli przelotnie spojrzeć na nowo przybyłą osobę. James od razu zauważył, że miejsce było pełne Podziemnych, co miało sens. Gigantyczny mężczyzna o siwych włosach, najwyraźniej wilkołak, wyciągał kufel spienionej krwi dla dojrzale wyglądającego wampira przy barze, ale przestał, kiedy wszedł James. Rozbrzmiał krótki pomruk na widok dzieciaka, za młodego, żeby był tam samotnie, w ich pubie, a następnie zauważyli Znaki Jamesa i przez chwilę szepty były mniej przyjazne.
Prawdopodobnie to był błąd, ale James pomyślał, że odwrót i ucieczka były tylko proszeniem się o więcej kłopotów, więc zebrał swoją odwagę i podszedł do niezdarnego mężczyzny doglądającego baru.
- Witam - zaczął. - Jest mi okropnie przykro, ale zostałem ranny i zastanawiałem się, czy znajdę tutaj miskę i trochę wody, których mógłbym użyć.
Wilkołak spojrzał na niego badawczo, ciągle trzymając kufel krwi. Po chwili powiedział, zaskakująco łagodnym głosem:
- Nie mamy tutaj wielu Nocnych Łowców, chłopcze. Oraz wielu dzieci. A już w ogóle zanikająco rzadko mamy kombinację tych dwóch.
James trwał przy swoim.
- Nie chcę sprawiać kłopotu. Potrzebuję tylko miejsca, by zająć się raną i już mnie nie będzie.
Wilkołak spojrzał na wściekle czerwoną linię na ręce Jamesa.
- Co cię dopadło?
- Demon Kuri - powiedział James. Gdy barman wyglądał na zaskoczonego, dodał - Jak pająk wielkości piłki lekarskiej. Właściwie, trochę większy.
Barman odchrząknął.
- Lepiej ciebie niż mnie. - Spojrzał dokładniej na Jamesa. - Czekaj, poznaję cię. Jesteś synem Willa, prawda?
James zamrugał ze zdziwienia.
- Znasz mojego tatę?
- Oi! Ernie! - Wtrącił się starszy wampir,uderzając ręką o bar z głośnym hukiem.
- Co? Och. - Barman, najwidoczniej o imieniu Ernie, postawił kufel z krwią przed wampirem, który przewrócił oczami i wrócił do rozmowy ze swoimi kompanami.
- Znałem go - ciągnął Ernie. - Nie widziałem go od lat, ale miał w zwyczaju przychodzić tu cały czas. Dobry człowiek. Nocni Łowcy są źli dla biznesu, najczęściej, ale twój tata potrafił oczarować, oj tak. Potrafił wszystkich uspokoić. Miał do tego smykałkę.
James nie był pewien jak odpowiedzieć
- Osobiście go lubię - zaryzykował.
Ernie roześmiał się głośno.
- Oczywiście, że tak - powiedział. - Na wyższym pietrze znajdują się pokoje, z czasów kiedy je wynajmowaliśmy. Miej na uwadze, że było to długo przede mną. Jest tam toaletka, której możesz użyć. Nie będziesz musiał iść do domu i powiedzieć swojemu ojcu, co rozwaliłeś. Wiem, jak to jest.
James nie był pewien, czy Ernie wiedział jak to jest, ale podziękował mu i ruszył według jego wskazówek na wyższe piętro. Znalazł połączone ze sobą pokoje z różnymi meblami, wszystkie okryte tkaninami zżółkniętymi z wieku.
Przemył ranę w toaletce i pokrył się runami leczącymi i uśmierzającymi ból. Wiele z pokojów było małych i nieprzyjemnych, ale jeden z nich był najwyraźniej pewnego rodzaju salonem z wysokimi oknami wychodzącymi na ulicę oraz przyjemnie wykafelkowanym kominkiem na jednym końcu. James widział, że byłby to ładny pokój, jeżeli trochę by się w nim posprzątało i poustawiało właściwe meble.
Wrócił na dół i podziękował Ernie'mu, który powiedział mu, żeby zaprosił Willa na drinka z Erniem w najbliższym czasie. James zawahał się, chcą zapytać o pokój. To było bezczelne, a i tak nadużył już gościnności Ernie'go, ale był w Londynie, jego przyjaciele byli w Londynie, był zakochany i wszystko było inaczej. Więc pochylił się i powiedział:
- Słuchaj, Ernie, mogę zapytać cię o coś na temat pokoju na górze? Tego dużego?
***
- Et voila - powiedział James, robiąc szeroki ruch ręką na salon na wyższym pietrze Diabelskiej Tawerny. Minęło kilka dni i zebrał swoich przyjaciół na misję, której nie chciał wyjaśnić. Matthew, Christopher i Thomas byli niepewni, gdy James prowadził ich przez pub Podziemnych, ale dzielnie podążyli. Ernie kiwnął do Jamesa na powitanie, gdy przeszli koło baru, a Thomas i Christopher wymieli skonsternowane spojrzenia.
Teraz stali w większym pokoju, który w słoneczne popołudnie był dostatecznie oświetlony światłem padającym na prześcieradła przez wysokie, wąskie okna. Dramatycznym gestem, James zrzucił żółty materiał z dużego, wyglądającego na wygodny, fotela i wskazał na niego.
Matthew zrozumiał pierwszy.
- James, ty spryciarzu! - powiedział, śmiejąc się. - Stworzyłeś nam klub.
- Co teraz?- zapytał Christopher uprzejmie.
- Właściciel mówi, że jeżeli posprzątamy, możemy go używać kiedykolwiek chcemy - powiedział James. - Dopóki będziemy zamawiać drinki, gdy tutaj będziemy.
- Sądzę - powiedział Thomas. - że to bardziej niż uczciwa oferta.
- Możemy złożyć rzeczy, których nie chcemy w sypialni z tyłu - dodał James. - Jest tam trochę krzeseł i innych rzeczy, które może chcielibyśmy przynieść tutaj.
- I wszystko potrzebuje energicznego odkurzenia - dodał Matthew. - Ale cudownie. To jest cudowne.
Powolny uśmiech zaczął się pojawiać także na twarzy Thomasa.
- Przyniosę trochę książek, tak sądzę. Książki sprawiają, że miejsce staje się bardziej przytulne. Ośmielę się powiedzieć, że na początku nie byłem pewien co do tego całego przenoszenia się do Londynu - dodał.
- Och, będziemy teraz prawdziwymi londyńczykami z prywatnym pokojem nad pubem i kuflem, kiedykolwiek będziemy chcieli. - Matthew zatarł ręce. - James, tak miło widzieć cię w swoim żywiole. Zawsze byłeś trochę niespokojny w Akademii, ale teraz w mieście jesteś naszym przewodnikiem i przywódcą.
James czekał aż Christopher i Thomas zaprotestują na wieść, że Matthew nazwał go ich przywódcą, ale oni tylko wyglądali na zadowolonych.
- Cieszę się, że tu jesteście - powiedział James. - Cieszę się, że wszyscy jesteśmy razem.
James poczuł jak coś w nim się uspokaja, coś co było niespokojne odkąd po raz pierwszy przybył do Akademii, a teraz, niespodziewanie, znalazło dom. (tłumaczenie własne)
Źródło: https://www.cassandraclare.com/chain-of-gold-devil-tavern/#jump
No i wiemy już dlaczego nasi chłopcy mają swój klub w Diabelskiej Tawernie, co Will robił, gdy sam tam przychodził i że James ma w sobie ten dramatyzm Herondale'ów. A jak Wam się podoba historia?
środa, 19 czerwca 2019
Najpiękniejsze portrety bohaterów TSC jakie kiedykolwiek widziałam!
Pewna bardzo utalentowana pani Charlie Bowater przygotowała portrety bohaterów TLH (jaką ja mam nadzieję, że zostanie poproszona o przygotowanie także portretów innych bohaterów TSC bo to złoto i diamenty). Nie wiadomo ile dokładnie ich jest, ale jeżeli ktoś był na Bookcon w NY to miał szansę dostać jeden z opublikowanych już rysunków w formie plakatów.
Cassandra na razie opublikowała trzy prace i na razie nie publikuje więcej, więc jak na razie musimy czekać.
Oto ukazane prace ukazane w kolejności w jakiej pojawiały się na instagramie Cassie (trochę tylko mi smutno, że nie mają runów):
Cassandra na razie opublikowała trzy prace i na razie nie publikuje więcej, więc jak na razie musimy czekać.
Oto ukazane prace ukazane w kolejności w jakiej pojawiały się na instagramie Cassie (trochę tylko mi smutno, że nie mają runów):
Ten cały portret Cordelii krzyczy: She's going to slay!!! Serio to jak trzyma Cortanę i jej mina ugh Ona nie przyszła się bawić, tylko zdobyć to, po co przyszła. I te włosy, a te oczy *-*-*
A tu całkowita zmiana: typowy Matthew po prostu hahaha Kocham na ilu poduszkach on leży i że jego włosy wyglądają na takie mięciutkie, ale to, że ma tak rozpięty ten krawat... jakby patrzył na swojego kochanka/ kochankę podczas namiętnego spotkania.... I w ogóle te detale! Tu nawet widać jego włosy na rękach. A tak w ogóle to przystojniak z niego, nie sądzicie?
Jeżeli Matthew jest przystojniakiem to ten pan powinien pójść do więzienia za to jak okropnie cudownie wygląda. To powinno być nielegalne, no ale to syn Willa, więc co się dziwić hahaha Ta książka pod pachą typowy Herondale, te włosy, a oczy! No i demoniczne skrzydła ohhhh Jeżeli się przyjrzycie zobaczycie, że na pistolecie znajdują się runy (może w końcu odkryto sposób na to by proch nie wybuchał po nałożeniu run) oraz słowa Luke 12:49 - cytat z ewangelii św. Łukasza: "Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął." Uwielbiam go! I bardzo ciekawi mnie co kryje się pod tą czarną czupryną.
Specjalne wydanie "Mechanicznego Anioła" z okazji 10 rocznicy
Okazuje się, że w listopadzie tego roku minie dziesięć lat od pierwszego amerykańskiego wydania "Mechanicznego Anioła". Nie mogę uwierzyć jak to szybko minęło, mimo że sama książkę po raz pierwszy przeczytałam 7 lat temu. W tym roku mija także dziesiąta rocznica polskiego wydania "Miasta Kości".
Z okazji dziesięciu lat "Mechanicznego Anioła" zostało stworzone specjalne wydanie tej książki. Z tego co zrozumiałam można je kupić tylko w UK stacjonarnie, ale internetowo już z każdego miejsca na świecie a przesyłka ma być za darmo.
Co będzie zawierać to wydanie:
- 8 kolorowych portretów przygotowanych przez Cassandrę Jean
- ozdobne nazwy rozdziałów stworzone przez Kathleen Jennings
- nową okładkę przygotowaną przez Dana Funderburgh
- pierwszy rozdział "Chain of Gold" z notką wprowadzającą
- daty urodzin bohaterów "Diabelskich Maszyn"
Cassandra opublikowała już dwa portrety bohaterów TID, które zawierają w sobie wskazówki do tego w jakim miesiącu urodziła się dana postać.
James Carstairs - Listopad (czy to oznacza, że Will, będący trzy miesiące młodszy od Jema, ma urodziny w styczniu?)
Charlotte Branwell - Maj
Nie wiadomo nic o polskim wydaniu, ale specjalne wydanie "Miasta Kości" na dziesiątą rocznicę nie zostało wydane, więc nie sądzę, żeby w tym przypadku zrobiono wyjątek.
EDIT: Dosłownie kilka minut Cassie opublikowała na swoim Tumblr portret Willa. Damn ten chłopak jest tak przystojny. Urodziny w marcu
piątek, 14 czerwca 2019
Jak już jesteśmy przy przesuwaniu premier książek - nowa data premiery Chain of Gold
Niedawno Cassandra wstawiła list do fanów, w którym napisała o tym, że premiera Chain of Gold zostaje przesunięta o 4 miesiące, a także tłumaczyła dlaczego tak się stało.
Oto list:
"Więc to jest najmniej przeze mnie lubiany typ ogłoszeń i typ, którego staram się jak najbardziej unikać.
Przez większość mojego dorosłego życia cierpiałam na ciężki przypadek endometriozy. Jest to choroba, która dotyka dziesięciu procent kobiet. Wielu z Was może być zaznajomionym z tym, przez to. To, czego wielu ludzi nie wie, jest to, że czasami przychodzi moment, w którym choroba nie może być kontrolowana przez leki hormonalne i na horyzoncie pojawia się widmo operacji. Tutaj jestem teraz ja.
Naprawdę miałam nadzieję, że uda mi się przebrnąć i skończyć Chain of Gold zanim pójdę na operację. Nie jest to niebezpieczna procedura, ale nie jest także mała. Niestety podczas bycia na trasie z Holly [promującej QoAaD i the Wicked King] miałam więcej i więcej niebezpiecznych objawów, a kiedy wróciłam do domu, mdlałam z bólu. Mogliście zauważyć, że nie byłam tak aktywna online od lutego. Moje dolegliwości wpływały na moją pracę, moją energię (endometrioza może powodować anemię przez krwotoki wewnętrzne), moją zdolność do chociażby wstania i zejścia na dół. Podróż do Austin, by podpisać książki, którą niedawno przebyłam, udała się tylko ze względu na WIELKĄ ilość kodeiny (i więcej krwi niż bym chciała podczas mojej podróży samolotem).
Więc aby przejść do sedna sprawy, zrozumiałam, że nie dam rady funkcjonować przez następne cztery miesiące bez operacji. Bycie w takim bólu ma osłabiający wpływ nie tylko na mnie, ale i na moja pracę. Skoncentrowanie się jest ciężkie a środki przeciwbólowe mogą kontrolować ból, ale także sprawić, że będę śpiąca i niezdolna do koncentracji. Mając na celu dbanie o moje zdrowie oraz pisanie najlepszych książek jakie jestem w stanie, zdecydowałam razem z moim wydawcą, że jedyną opcją jest udanie się przeze mnie na operację i czas rekonwalescencji, chociaż oznacza to, że Chain of Gold będzie musiało być przesunięte. Będzie opublikowane 3 marca 2020 roku [4 miesiące później niż w pierwotnej wersji].
Lost Book of White będzie opublikowane 1 września 2020 roku.
To tylko cztery miesiące, ale wiem, że to rozczarowywujące i smutne do usłyszenia. Jedynym co mogę powiedzieć to o, żeby nie zrobić czekania za bardzo bolesnym, będę publikować darmowe krótkie opowiadania z/o TLH i ich bohaterach każdego miesiąca zaczynając od maja tego roku i kończąc w lutym. Ci, którzy są na mojej liście mailowej będą dostawać te opowiadania jako pierwsi - kilka dni później będą opublikowane publicznie dla wszystkich.
To zawsze trudne kiedy życiowe okoliczności uderzają w proces tworzenia. Już mam pierwszy projekt Chain of Gold, który jest teraz w korektach i nie mogę się doczekać aż doświadczycie historii Jamesa, Cordelii, Lucie, Matthew, Anny i wielu innych. Nie mogę się także doczekać aż dołączycie do przygód Magnusa i Aleca w Lost Book of White. W międzyczasie mam nadzieje, że będziecie zajęci przez Ghosts of the Shadow Market oraz opowiadania, fragmenty oraz fanarty o The Last Hours, które czekam by się z Wami podzielić.
xoxo
Cassie
Jest to oczywiście smutna wiadomość dla wszystkich fanów, którzy od lat czekają na TLH. Jednak powód przesunięcia premiery jest całkowicie zrozumiały i mimo że boli mnie serce, czułabym się jeszcze gorzej, wiedząc jakie katusze przechodzi Cassie, żeby Chain of Gold mogła mieć premierę w listopadzie.
Polecam Wam bardzo zapisać się, by dostawać maile od Cassie, z których pochodzi własnie ten list, inne informacje oraz właśnie wcześniejszy dostęp do opowiadań o bohaterach TLH. Jak pewnie już zauważyliście - do tego czasu powinny pojawić się już dwa opowiadania, co zresztą się stało, a ja zaraz zabieram się za tłumaczenie, bo są świetne.
Oto list:
"Więc to jest najmniej przeze mnie lubiany typ ogłoszeń i typ, którego staram się jak najbardziej unikać.
Przez większość mojego dorosłego życia cierpiałam na ciężki przypadek endometriozy. Jest to choroba, która dotyka dziesięciu procent kobiet. Wielu z Was może być zaznajomionym z tym, przez to. To, czego wielu ludzi nie wie, jest to, że czasami przychodzi moment, w którym choroba nie może być kontrolowana przez leki hormonalne i na horyzoncie pojawia się widmo operacji. Tutaj jestem teraz ja.
Naprawdę miałam nadzieję, że uda mi się przebrnąć i skończyć Chain of Gold zanim pójdę na operację. Nie jest to niebezpieczna procedura, ale nie jest także mała. Niestety podczas bycia na trasie z Holly [promującej QoAaD i the Wicked King] miałam więcej i więcej niebezpiecznych objawów, a kiedy wróciłam do domu, mdlałam z bólu. Mogliście zauważyć, że nie byłam tak aktywna online od lutego. Moje dolegliwości wpływały na moją pracę, moją energię (endometrioza może powodować anemię przez krwotoki wewnętrzne), moją zdolność do chociażby wstania i zejścia na dół. Podróż do Austin, by podpisać książki, którą niedawno przebyłam, udała się tylko ze względu na WIELKĄ ilość kodeiny (i więcej krwi niż bym chciała podczas mojej podróży samolotem).
Więc aby przejść do sedna sprawy, zrozumiałam, że nie dam rady funkcjonować przez następne cztery miesiące bez operacji. Bycie w takim bólu ma osłabiający wpływ nie tylko na mnie, ale i na moja pracę. Skoncentrowanie się jest ciężkie a środki przeciwbólowe mogą kontrolować ból, ale także sprawić, że będę śpiąca i niezdolna do koncentracji. Mając na celu dbanie o moje zdrowie oraz pisanie najlepszych książek jakie jestem w stanie, zdecydowałam razem z moim wydawcą, że jedyną opcją jest udanie się przeze mnie na operację i czas rekonwalescencji, chociaż oznacza to, że Chain of Gold będzie musiało być przesunięte. Będzie opublikowane 3 marca 2020 roku [4 miesiące później niż w pierwotnej wersji].
Lost Book of White będzie opublikowane 1 września 2020 roku.
To tylko cztery miesiące, ale wiem, że to rozczarowywujące i smutne do usłyszenia. Jedynym co mogę powiedzieć to o, żeby nie zrobić czekania za bardzo bolesnym, będę publikować darmowe krótkie opowiadania z/o TLH i ich bohaterach każdego miesiąca zaczynając od maja tego roku i kończąc w lutym. Ci, którzy są na mojej liście mailowej będą dostawać te opowiadania jako pierwsi - kilka dni później będą opublikowane publicznie dla wszystkich.
To zawsze trudne kiedy życiowe okoliczności uderzają w proces tworzenia. Już mam pierwszy projekt Chain of Gold, który jest teraz w korektach i nie mogę się doczekać aż doświadczycie historii Jamesa, Cordelii, Lucie, Matthew, Anny i wielu innych. Nie mogę się także doczekać aż dołączycie do przygód Magnusa i Aleca w Lost Book of White. W międzyczasie mam nadzieje, że będziecie zajęci przez Ghosts of the Shadow Market oraz opowiadania, fragmenty oraz fanarty o The Last Hours, które czekam by się z Wami podzielić.
xoxo
Cassie
Jest to oczywiście smutna wiadomość dla wszystkich fanów, którzy od lat czekają na TLH. Jednak powód przesunięcia premiery jest całkowicie zrozumiały i mimo że boli mnie serce, czułabym się jeszcze gorzej, wiedząc jakie katusze przechodzi Cassie, żeby Chain of Gold mogła mieć premierę w listopadzie.
Polecam Wam bardzo zapisać się, by dostawać maile od Cassie, z których pochodzi własnie ten list, inne informacje oraz właśnie wcześniejszy dostęp do opowiadań o bohaterach TLH. Jak pewnie już zauważyliście - do tego czasu powinny pojawić się już dwa opowiadania, co zresztą się stało, a ja zaraz zabieram się za tłumaczenie, bo są świetne.
O matko ile mnie tu nie było! + kolejna zmiana premiery "Królowej Mroku i Powietrza"
Dlaczego ja byłam przekonana, że coś wstawiłam w maju? Nie wiem, ale najwidoczniej jednak nic się nie pojawiło, co jest smutne bardzo... Teraz już będzie lepiej - maj był najgorszym okresem na uczelni. Serio okropne to było, codziennie coś. Sesja to w pewnym rodzaju wybawienie, bo mam tylko 2 egzaminy. No tylko, że jak ich nie zdam to będę mieć poprawkę we wrześniu także yay tylko się cieszyć, co nie?
Jednak to, że miałam bardzo dużo zaliczeń i nie miałam na nic czasu, nawet na jedzenie (serio nie miałam, schudłam 7 kg) nie oznacza, że przestałam się interesować książkami Cassie. Oj nie, nie nie.
Może najpierw zacznijmy od tego co się dzieje z książkami w Polsce. Wydawnictwo MAG znowu przesunęło premierę QoAaD (czy wam to tez nie przypomina sytuacji z premierą "Mechanicznej Księżniczki"?). Na chwilę obecną ostatnia część Mrocznych Intryg ma ukazać się 3 lipca tego roku.
Kto czeka?
Jednak to, że miałam bardzo dużo zaliczeń i nie miałam na nic czasu, nawet na jedzenie (serio nie miałam, schudłam 7 kg) nie oznacza, że przestałam się interesować książkami Cassie. Oj nie, nie nie.
Może najpierw zacznijmy od tego co się dzieje z książkami w Polsce. Wydawnictwo MAG znowu przesunęło premierę QoAaD (czy wam to tez nie przypomina sytuacji z premierą "Mechanicznej Księżniczki"?). Na chwilę obecną ostatnia część Mrocznych Intryg ma ukazać się 3 lipca tego roku.
Kto czeka?
Subskrybuj:
Posty (Atom)