Równo 80 lat temu 19 czerwca 1937 roku zmarł William Herondale. Zabrakło mi słów i nie umiem napisać tego, co myślę.
Tak zżyłam się z tą postacią, że przeżywam to nieml tak jakby umarł ktoś żywy. A do tego jestem w nim tak zakochana i to od pięciu już lat.
Boli mnie także to, że Will żył 77 lata, a nie żyje już 80. Nie żyje dłużej niż żył. Boli jeszcze bardziej kiedy myślę o osobach, które pozostały, które pamiętają go i tęsknią (serio wypowiadam się o nim jak o prawdziwej osobie... Czy to trzeba leczyć?)
Jak taka cudowna postać może nie żyć już od tylu lat? Czas bardzo szybko mija.
Czy ktoś z Was, tak jak ja, napisał sobie na nadgarstku "Ave atque vale Will Herondale"?
A może ktoś płakał (jak ja, chociaż ja tylko chwileczkę, na szczęście)?
Jeśli zdążę pisać, to wstawię jeszcze dzisiaj opowiadanie specjalnie na tę okazję (mam nadzieję, że ktoś będzie chciał je przeczytać).
Właśnie przeczytałam to, co Cassie napisała na twitterze i się rozpłakałam. Oto cytat: "Ave atque vale, Will. You were a lot of fun to invent. Poor little cursed prince :)"
Dlaczego to tak boli? Dlaczego jego historia już się skończyła? TLH przybądźcie.
W każdym razie w moim sercu i umyśle Will ciągle żyje i nigdy nie umrze, a jego obecność zawsze będzie można wyczuć. Czy to w rzeczach, które po sobie zostawił, rzeczach których dokonał, czy we wspomnieniach ludzi, którzy znali go i kochali.
Ave atque vale in perpetuum frater, William Owen Herondale mój biedy, przeklęty książę. Miłości mojego życia.
Tego chyba się nie leczy. Nawet jeśli to możemy iść we dwie na terapię.
OdpowiedzUsuńJa myślałam, że będę dzisiaj płakać, ale poszła na Wonder Woman i ten film był czasami tak pocieszny i naiwny (pół naga babka biegnąca pomiędzy okopami i bez problemu odpierająca zmasowany atak bronią maszynową, o przekręceniu i wyjątkowym uproszczeniu mitologii greckiej już nawet nie wspomnę), że nie płakałam. Jednak kiedy to przeczytałam to zaczęłam. Naprawdę się wzruszyłam.
Uwielbiam Willa i też z utęsknieniem czekam na TLH. Czekam na to bardziej niż na LoS lub TQoAaD (ten skrót to masakra), chociaż chcę wiedzieć co z Kitty i Kieranem.
Pewnie Tessa i Jem poszli do jakiegoś ładnego miejsca w Londynie, gdzie często spędzali czas z Willem. Może zabrali ze sobą Jace'a... chociaż nie. Nie zabrali go ze sobą, bo on by nie zrozumiał. Nie znał Willa i pewnie czułby się jak intruz obok osób, które kochają Willa. Może Magnus się z nimi spotkał. Albo chodził chociaż przygnębiony. Alec zapytałby się co się stało. Magnus odpowiedziałby, że śmiertelne życie tak szybko przemija i nie chce stracić też Aleca. Max i Ralph zapytaliby czemu ich tata płacze, a on powiedziałby, że opowie im historię o pewnym przeklętym księciu. Clary zapytałaby się Jace'a co go trapi, a on odpowiedziałby, że dzisiaj jest rocznica śmierci jego praprapradziadka, męża Tessy i parabatai Jema i nie wie co ma zrobić, co powiedzieć. Clary odpowiedziałaby, że najlepsze, co on może zrobić w takiej sytuacji, to zadzwonić do Carstairsów i zapytać jak się czują i z nimi porozmawiać. Przypomnieć, że nie są sami, ale też im się nie narzucać. Pozwolić powspominać.
Ave atque vale, Will. Witaj i żegnaj przyjacielu.
No i się rozpłakałam. I to tylko przez twoja propozycje jak inni spędzają ten dzień 😢
UsuńHej, czy ruszyły już zapisy na terapię? Jeśli tak to czy mogłabym się zabrać z wami? W trójkę może będziemy miały większy posłuch, wolałabym żeby jakiś Przyziemny lekarz nie odesłał nas do czubków �� I tak jestem pod wrażeniem, że nie zrobiły tego moje koleżanki, kiedy przyszłam dziś do szkoły w białej koszuli w czaple, pokryta żałobnymi runami i z powypisywanymi Ave atque vale na nadgarstkach. Miło słyszeć, że ktoś jeszcze w ten sposób wspominał Willa i nie jestem taka całkiem odosobniona ��
OdpowiedzUsuńAve in perpetuum Ave atque vale. Witaj i żegnaj Williamie Herondale
Tak! Chodźmy razem, im nas więcej tym weselej. Może wtedy nie wsadzą nas do pokoju bez klamek.
OdpowiedzUsuńJejku, gdybym ja tak przyszła do szkoły to koleżanki, tym razem naprawdę pomyślałyby, że oszalałam. Chociaż pewnie bym ich zbytnio nie zaskoczyło
Ja dzisiaj przyszłam cała na biało z napisem na nadgarstkach, ale koleżanki jakoś nie zwróciły na mnie uwagi i na to, że byłam przygaszona.
UsuńI oczywiscie, że możesz iść z nami na terapię. Im więcej tym weselej. I będziemy bardziej przekonujące.
Mi także bardzo miło słyszeć, że nie tylko ja uczciłam pamięć o Willu