Właśnie to wymyśliłam ;)
w mojej głowie być osobą fikcjoseksualną oznacza, że czujemy pociąg, podobają nam się postaci fikcyjne: z książek, filmów, seriali. Ale oczywiście nie wyklucza to "lubienia" realnych osób ;)
A przecież podoba mi się (a nawet zdobyło moje serce) kilkoro postaci nieistniejących w prawdziwym życiu, więc można uznać, że jestem fikcjoseksualna.
A wy? Też tak macie?
Jezu mam tak samo, cały czas w myślach romansuję z jakimś książkowym bohaterem, a potem biorę ich sobie na fikcyjnych mężów, Will, Jem i Jace to tylko początek długiej listy :D
OdpowiedzUsuńMam podobnie. Nie zliczę ile drugich połówek "miałam" w swoim życiu. Jestem dorosła i nadal mi nie przeszło.Aktualnie moim "kochankiem"/"mężem" "jest" Kapitan Jack Sparrow.
OdpowiedzUsuń