czwartek, 31 października 2019

Najpiękniejsze portrety bohaterów TSC jakie kiedykolwiek widziałam! - część 2

Charlie Bowater tworzy takie prace, że serio nie mogę w to uwierzyć. Pokazałam Wam już Cordelię, Matthew i Jamesa. Od tego czasu pojawiły się jeszcze dwa portrety: Anny i Thomasa Lightwood.



W jednym z maili od Cassandry dowiadujemy się, że The Hell Ruelle to trzymany w sekrecie klub Podziemnych. Pasuje mi to do Anny haha


Thomas mógłby mnie zmiażdżyć gołymi rękoma.... Widzicie jego tatuaż?


Źródło: Newsletter Cassandry 

Próbuję się ogarnąć i wrócić tutaj na stałę

Wiem, że ostatnio prawie w ogóle mnie tu nie było, a ostatni post pojawił się w lipcu. Nie wiem, czy ktoś w ogóle tutaj jeszcze zagląda, albo ma taki zamiar, ale chciałam się trochę wytłumaczyć? z mojego zachowania.

Nie chcę tutaj brzmieć jakbym próbowała sobie robić wymówki, czy coś takiego. Od razu zaznaczam, że brakowało mi pisania tutaj. I to bardzo. Więc dlaczego nie pisałam? Ostatni rok to był mój pierwszy rok na studiach. Zanim poszłam na studia, okres od listopada 2017 roku był naprawdę okropnym okresem w moim życiu, bardzo stresującym, zaczęłam strasznie się wyniszczać psychicznie. Poprawiło mi się trochę po maturach, no bo wiadomo odszedł ten stres, wakacje itd. Potem rekrutacje, wyniki z matur - dołowanie się nimi, bo oczywiście nie poszło tak jak chciałam. Na jakieś studia w końcu się dostałam i naprawdę bardzo się cieszyłam. Dodatkowo wyjazd, by zamieszkać w innym województwie... wiele osób bardzo się tym stresowało, a ja wręcz przeciwnie, dopiero co mój najlepszy przyjaciel, którego znałam od 3 roku życia zerwał ze mną całkowicie kontakt, bo znalazł sobie dziewczynę i czułam, że potrzebuję odetchnąć. Wydawało mi się, że moje samopoczucie, czy akceptacja samej siebie też mogą się zmienić na lepsze, gdy zmienię otoczenie. Same pozytywy.

A tu nie. Na początku było ok. Poznałam nowych ludzi, miałam nadzieje na nowe przyjaźnie, starałam się nie zamykać w sobie. A tu bum! Ludzie których poznałam stwierdzili, że jednak najlepszym kompanem nie jestem i przestali ze mną spędzać czas, po zajęciach nie pisałam/kontaktowałam się z nikim z roku, bo nikt nie czuł potrzeby w ogóle odpisywać mi, gdy napisałam, więc w końcu przestałam się starać. Serio moje kontakty ograniczały się do moich rodziców i znajomych z liceum/gimnazjum. Odkryłam, że kierunek studiów, który wybrałam to chyba nie moja bajka. Zorientowałam się, że w mojej głowie jest o wiele gorzej niż było w okresie licealnym. I wtedy przestałam pisać na blogu. Gdzieś się zgubiłam po drodze, z jednej strony chciałam tutaj pisać, a z drugiej nie sprawiało mi to przyjemności, czułam, że się narzucam, że wszystko tutaj robię beznadziejnie.

I wiecie co? Dalej tak myślę. Dalej jest ze mną źle. Tylko, że zamknęłam się na wszystko co lubiłam robić i teraz już nie wiem, co lubię. Stwierdziłam, że żeby zbliżyć się do chociaż minimalnie lepszego samopoczucia, czy chwili wytchnienia od moich okropnych myśli, powinnam wrócić do tego co lubiłam. A tak bardzo lubiłam pisać tutaj. Więc tak, wracam, będę regularnie wstawiać posty, próbować ogarnąć to wszystko i samą siebie. I nawet jeżeli mi się nie poprawi to nie zostawię Was znowu. Naprawdę przepraszam i to wszystko to nie jakaś próba wybielenia się, tylko pewna próba wytłumaczenia, chociaż w pewnym stopniu. Mam nadzieję, że dacie mi szansę.