niedziela, 21 stycznia 2018

Jonathan Christopher Wayland rozpoczyna przemianę w Jace'a Herondale'a we fragmencie "Son of Dawn"

Nazwa postu jest tłumaczeniem komentarza Cassandry do poniższego fragmentu.

"- Jonathan - Maryse zauważyła. - Czy kiedykolwiek ktoś nazywał cię inaczej?
- Nie - powiedział Jonathan Wayland. - Mój ojciec miał w zwyczaju opowiadać żart o znalezieniu sobie innego Jonathana, jeżeli nie będę sprawował się wystarczająco dobrze.
Isabelle nie sądziła, że to był żart.
- Uważam, że gdy nazywamy jedno z naszych dzieci Jonathan zachowujemy się tak samo jak Przyziemni nazywający swoje dzieci Jebediah - powiedziała mama Isabelle.
- John - powiedział jej tata. - Przyziemni często nazywają swoje dzieci John.
- Naprawdę? - zapytała Maryse i wzruszyła ramionami. - Mogłabym przysiąc, że Jebediah.
- Moje drugie imię brzmi Christopher - powiedział Jonathan. - Możecie... Możecie nazywać mnie Christopher, jeżeli chcecie.
Maryse i Isabelle wymieniły długie spojrzenie. Ona i jej mama zawsze potrafiły komunikować się w ten sposób. Isabelle sądziła, że to dlatego, że były tutaj jedynymi dziewczynami i do tego wyjątkowymi dla siebie nawzajem. Nie mogła sobie wyobrazić swojej mamy mówiącej jej czegoś czego nie chciała usłyszeć.
- Nie będziemy zmieniać twojego imienia - powiedziała mama łagodnie.
Isabelle nie była pewna, czy jej mama była smutna, ponieważ Jonathan myślał, że chcą to zrobić, dać mu inne imię jakby był zwierzątkiem domowym, czy smutna, że on by im na to pozwolił.
- A może przezwisko? - zaproponowała Maryse. - Co sądzisz o "Jace"?"

1. Ten "żart" Valentine'a jest tak śmieszny, że aż wcale. Zwłaszcza, że Valentine miał przecież innego Jontahana.
2. Zrobiło mi się smutno po przeczytaniu fragmentu, w którym Isabelle myśli, że nie mogła wyobrazić sobie by jej mama mówiła jej coś czego ta, nie chciałaby usłyszeć. I przypomniało mi się jak 2 lata później Maryse opowie Isabelle o zdradzie taty. Isabelle na pewno nie chciała tego usłyszeć.
3. Przepraszam, ale ja się rozpłakałam po przeczytaniu tego. To jest krok milowy, rewolucja, to jest... To są prawdziwe narodziny naszego kochanego Jace'a. Wzruszyłam się, naprawdę.

Potrzebuję już tego opowiadania!

2 komentarze:

  1. Uwielbiam ten fragment, ale uważam, że to nie są narodziny Jace'a Herondale'a, tylko Jace'a Waylanda-Lightwooda, który myśli, że wszystko musi udowodniać i na wszystko musi zasłużyć.To nadal tak samo poraniony chłopiec, tylko, że teraz zyskał rodzinę, choć jak powiedział, odważył się oddać Lightwoodom tylko jakieś okruchy siebie, a reszta należy do Clary, odkąd ją poznał. Uważam więc, że Jace Herondale, którego - jak on sam wspomniał - lubi o wiele bardziej, powstał dopiero przy pomocy Clary, kiedy Jace zrozumiał, że miłość idzie w parze z wybaczeniem i niedoskonałością. W scenie w Pani Noc kiedy Jace oświadcza się C.,mówi jej, że uleczyła jego złamane serce, czyli stworzyła naszego kochanego dojrzałego i pełnego wiary Jace'a Herondale'a.
    Mnie też łamie się serce kiedy czytam ten fragment i czuję smutek Jace'a. Szkoda też, że Isabelle i Maryse tak się od siebie potem oddaliły i nadal nie mogę wybaczyć Maryse, że powierzyła małej Izzy taki okrutny sekret. Ma u mnie plusa tylko dlatego, że od początku traktowała Jace'a jak własne dziecko i to czyni z niej naprawdę dobrą matkę.
    No i... Wtf - "Jebediah"? Gdzie ona to usłyszała?
    Robert to niezły drań, nie ma jak przez całe życie zawodzić najbliższe osoby, brawa.
    Chcę już przeczytać tę wszystkie opowiadania, a najbardziej to, w którym występuje Céline Herondale oraz to, które jest pełne Matthew Fairchild' a ;D Nadal żywię absurdalną nadzieję, że jest on zakochany w Jamie'm :))
    Świetne posty, pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z tobą, ale nazwałam ten post ten sposob, ponieważ tak podpisała ten fragment Cassandra. Niestety zapomniałam o tym wspomnieć, a to by wyjaśniło kilka spraw. Osobiście zgadzam się całkowicie z tobą.

      Nocni łowcy zbytnio się życiem Przyziemnych nie interesują, więc Maryse mogła sobie coś takiego wymyśleć. Nie lubię zbytnio Maryse. Może dlatego że wydaje się taka zimna. Może...
      A Robert... Hm... Mam do niego mieszane uczucia, ale bardzo doceniam to jak się starał naprawić to, co zepsuł i to że nie zrzucił winy za swoje zachowanie na okropne wychowanie które otrzymał, czy za wpływy Valentine'a, tylko wiedział, że to wszystko przez niego. Nigdy nie usprawiedliwie tego że zdradzał Maryse czy że okropnie traktował Aleca. Tego mu nie wybacze, ale doceniam że zauważył błąd i próbował naprawić swoje relacje z dziećmi i uważam, że powinien zasłużyć na coś lepszego na koniec niż Cassandra mu dała.
      Też nie mogę doczekać się tych opowiadań. I często zastanawiam się właśnie czy Matthew jest zakochanym w naszym Herondale'u i jak Cassandra chce to wszystko poprowadzić i rozwiązać.

      Kocham twoje komentarze

      Usuń