wtorek, 10 lutego 2015

Rozdział II "Pozwól sobie pomóc" - mojej nowej historii ;)

Tak! Napisałam II rozdział. Dziękuję Verze Herondale za taki cudowny komentarz. Zmotywowałaś mnie do pisania <3
Tak jak już wcześniej wspominałam założyłam bloga specjalnie dla tej historiihttp://www.pozwolsobiepomochistoria.blogspot.com/ w związku z tym nie wiem, czy jest sens publikować ją tutaj, czy po prostu będziecie tam wchodzić. Napiszcie w komentarzach co sądzicie w tej sprawie :)

A oto rozdział:


 
„Zaskoczenie i zdziwienie są początkiem zrozumienia.”

Ortega y Gasset

 
- Wstawaj leniu śmierdzący! – krzyknął Micheal. W odpowiedzi Nick mruknął coś niewyraźnie i zakrył głowę miękką, cieplutką poduszką – No weź, głąbie nie po to znalazłeś się na tym pięknym świecie, by przespać je w łóżku.
- Skąd wiesz? Może to moje przeznaczenie? – zapytał zaspanym i cichym głosem Nicholas, cały czas chowając się pod pierzyną.
- Oj Miky zostaw naszego kochanego kompana. Widać, iż nie obchodzi go, że jego młodsza siostrzyczka zaszła w ciążę z Danielem Smithem – odpowiedział Thomas.
- CO?! – krzyknął Nick, wyskakując gwałtownie z łóżka. Czy największy dupek na tym świecie, którego nienawidził od czasów podstawówki śmiał tknąć jego siostrzyczkę? Jeśli tak to już nie żył.  –Gdzie on jest?! Chcę się z nim spotkać, a następnie wykastrować i powiesić na maszcie za jaja za to, że śmiał tknąć moją malutką siostrzyczkę! – Już miał wykręcać numer do Natalie, swojej siostry – jedynego rodzeństwa – by wszystkiego się dowiedzieć, gdy zorientował się, że jego przyjaciele pokładają się ze śmiechu na podłodze.
- O co chodzi? Co was tak śmieszy? – zapytał zdezorientowany.
- Nie mogę zrozumieć jak mogłeś tak szybko w to uwierzyć – powiedział Thomas pomiędzy napadami śmiechu.
- Dokładnie. Co by powiedziała twoja siostra, gdyby się dowiedziała, że jej kochany braciszek nie wierzy w jej cnotę?
- Czyli, że wy to wszystko wymyśliliście?
- Thomas wymyślił. Ale jakbyś zobaczył swoją minę to sam leżałbyś tutaj z nami i śmiał w niebogłosy.
- Czyli, że Tini nie jest w ciąży z tym chujem?
- Nam nic o tym przynajmniej nie wiadomo – odparł Micheal. – Ale ona ma dopiero piętnaście lat. Raczej nie w głowie jej seks.
- Skąd wiesz. A ty nie leciałeś na dziewczyny jak byłeś w jej wieku?
- Pewnie tak. Stary nie pamiętam. To już było trzy lata temu. Teraz to one lecą na mnie – mrugnął do nich konspiracyjnie.
- Tylko dlatego, że masz kasę i…
- I ładną buźkę – dopowiedział dumny Mick.
- Skoro tak twierdzisz. – mruknął Thomas.
- A co to miał znaczyć?
- Nic.
- A ja tam wiem, że wcale nie takie nic. Ja ci zaraz dam.
- Chłopaki! – krzyknął Nick, zanim jego przyjaciele zdążyli powybijać sobie zęby – Gdzie jest Evan?
- Pewnie jeszcze śpi. Chodźcie zrobimy mu pobudkę taką jaką tobie.
- On nie ma siostry – przypomniał Nicholas.
- Oj przyjacielu mam niejednego asa w rękawie – odparł z dumą Thomas i skierowali się do pokoju basisty.
     Gdy dotarli na miejsce po jakże długiej drodze (czytaj sąsiedniego pokoju po lewej), otworzyli szeroko drzwi, następnie zamykając je z hukiem, a Thomas wrzasnął:
- Evan! Mia rodzi!
- CO?! – wrzasnął Evan, spadając z łóżka i mocno uderzając plecami w twardą posadzkę – Ale ona nie jest w ciąży, przecież się zabezpieczaliśmy! Co się tutaj dzieje?! – wykrzyknął na jednym oddechu, wstając a po chwili, wywracając się i uderzając twarzą o panele, gdy jego stopy zaplątały się w kołdrę. Szybko się otrząsnął i zaczął gorączkowo szukać telefonu w swojej torbie podróżnej. – Co tak stoicie?! – warknął w stronę przyjaciół – Pomóżcie mi szukać! – w tym momencie usłyszał gromki śmiech. Odwrócił się i zobaczył wszystkich, którzy zabawiali się jego kosztem.
- Chłopaki mieliście rację. To jest genialna zabawa – powiedział Nick, wycierając łzy śmiechu, które zaczęły spływać mu po policzkach.
- O czym ty mówisz? – „Uuuu Evan się zaraz wkurzy, może się stąd ulotnię” – pomyślał Nicholas.
- Kochany brachu. Mia nie rodzi, ani nie jest w ciąży. W każdym bądź razie nic o tym nie wiemy, bo z tego co się przed chwilą dowiedzieliśmy to może jednak zostaniesz tatusiem – powiedział Micheal.
- Właśnie. Pamiętaj, że prezerwatywy mogą pęknąć, a tabletki „po” nie zawsze działają – dopowiedział Thomas, szczerząc się jak głupi do sera.
- Która godzina?! – wykrzyknął Nick przypomniawszy sobie o odwiedzinach w szpitalu.
- Za kwadrans jedenasta, a co? – zapytał Evan, spoglądając na zegar ścienny.
- Na trzynastą mamy być w szpitalu.
- O ja cież to jest na drugim końcu miasta. – powiedział Thom – Ale jak się sprężymy i nie zjemy śniadania to powinniśmy zdążyć.
- O rany trzeba jechać metrem – mruknął Mick.
- Dlatego nie zjemy śniadania.
- Ale dlaczego musimy akurat z niego zrezygnować? – spytał niezadowolony Evan, który wprost kochał jeść.
- Wolisz to, czy paradować przez całe miasto w bokserkach w pandy? – zapytał z cwanym uśmiechem na ustach Nick.
- Hej! Dostałem je na urodziny od Mii – obruszył się Evan.
- Chyba musisz mniej jeść. Widzę tutaj jawny przekaz – powiedział smutnym tonem Thom.
- To ja może pójdę się przebrać – powiedział z uśmiechem Nicholas,.
- A ja zadzwonię do Mii – oznajmił Evan.
- Spytaj o płeć dziecka – krzyknął jeszcze Micheal, zanim Evan zatrzasnął im drzwi. Cała trójka wybuchnęła śmiechem.

 
***

 
- Ale jestem głodny – marudził Evan.
- Przestań jęczeć – Micheal zgromił przyjaciela spojrzeniem, gdy dotarli do kontuaru pielęgniarek.
- Dzień dobry. W czym mogę pomóc? - zapytała jedna z pracownic o rdzawych włosach zawiązanych w ciasny węzeł. Na szyi wisiały jej okulary na łańcuszku, a w brązowych oczach dostrzec można było ciepło, dobro oraz empatię. Ubrana była w błękitny fartuch tak jak reszta kobiet.
- Jesteśmy This Moment i mieliśmy spotkać się dzisiaj z chorymi.
- Już sprawdzę – powiedziała i zaczęła przeglądać coś w wielkim zeszycie. – Rzeczywiście – potwierdziła po chwili – Chcecie, żebym oprowadziła was po oddziale?
„Nie!” – miał ochotę krzyknąć Nick. Nienawidził szpitali. Jedyną operację jaką w życiu miał było usuwanie migdałków, chociaż i tak nie można było nazwać tego prawdziwą operacją – raczej zabiegiem i bardzo się z tego cieszył. Nie wiedział dlaczego nie lubił tego typu miejsc. Gdy jako sześciolatek był w placówce pielęgniarki były miłe, dostał kilkanaście naklejek dzielnego pacjenta i jedzenie było nie tego sobie.
    Może chodziło o tą ciszę na korytarzu, o specyficzne lampy, które były chyba tylko w szpitalach, bo jak dotąd Nick nie widział takich samych w żadnym innym miejscu. A może o zapach płynu do dezynfekcji i innych odświeżaczy powietrza jakby w najbliższym pomieszczeniu miał znajdować się rozkładający trup.
    W każdym bądź razie chłopak nie przepadał za takimi miejscami, ale starał się przezwyciężyć swoje odruchy, by spotkać się z potrzebującymi dziećmi, które spędzały na tych korytarzach, w tej ciszy i sterylności wiele dni, a może i miesięcy swojego życia.
- A więc tutaj znajduje się świetlica – kobieta wskazała na średniej wielkości pokój cały zagracony grami planszowymi, wielkim przedpotopowym telewizorem, stołami i kilkoma krzesłami.
- Fajna rozrywka – mruknął Micheal.
- Na oddziale znajdują się dwie toalety zaopatrzone w prysznice. Jedna tutaj – wskazała na zamknięte drzwi przed nimi z napisem „Otwarte”, pewnie dało się przewrócić tą kartkę i wywiesić „Zajęte”. – A druga po drugiej stronie korytarza – wskazała na ścianę po ich lewej stronie. - W bocznym przejściu, do którego właśnie wchodzimy, znajdują się niemowlaki i dzieci do maksymalnie 3, 4 roku życia – weszli w ciemny korytarz naprzeciwko kontuaru pielęgniarek. Po ich lewej znajdowało się pełno białych, szklanych drzwi. A za nimi zobaczyli: małe dzieci śpiące w małych szpitalnych łóżkach i ich rodziców siedzących na niewygodnych krzesłach; płaczące pociechy i próbujące pościągać z siebie plastry przyklejone do ich klatek piersiowych.
- Dlaczego ci państwo tak płaczą? – zapytał Thomas, wskazując palcem na drzwi, przy których się zatrzymał. Nick zerknął mu przez ramię, by zobaczyć o czym mówi. Młoda kobieta, pewnie zaledwie dwudziesto trzy – cztero letnia tuliła do piersi malutkie zawiniątko i kołysała je w ramionach, a sama szlochała cicho, a łzy skapywały na kocyk, w które owinięte było jej dziecko. Nad nią stał jej mąż, tuląc ją do swojej piersi. Widać było, że stara się być tym silnym , pocieszycielem, ale jego szerokie ramiona wstrząsane były od niekontrolowanego łkania.
- Ten chłopczyk urodził się pięć dni temu. Podczas rutynowego badania wykryto u niego  pewne nieprawidłowości. Został dzisiaj przywieziony do naszej placówki, a pół godziny temu zakończono jego badanie. Okazało się, że malec urodził się z jednokomorowym sercem. Jutro będzie operowany.
- O mój Boże – wyszeptał Evan – Nawet nie chcę myśleć o tym jak czują się jego rodzice.
    Nick poczuł łzy zbierające się w kącikach oczach. Pomyślał o tym jak jego mama bała się o niego przez cały czas, jak dzwoniła prawie codziennie, by dowiedzieć się jak się czuje, czy wszystko u niego dobrze i spróbował wyobrazić sobie jakby to było dowiedzieć się, że twoje dziecko jest chore i będzie operowane. Że już nigdy nie będzie zdrowe. Nie potrafił. Czuł tylko ból i coraz więcej łez, które już ledwo powstrzymywał przed uwolnieniem na wolność.
- Chodźcie może dalej – zaproponowała pielęgniarka, gdy młode małżeństwo spojrzało na gości.
- Mógłbym wejść? – zapytał Nick.
- Poczekaj zapytam.
- Ja nie chcę wchodzić. Nie chcę przeszkadzać, muszą sami uporać się z tragedią – powiedział Thomas.
- A ja chcę im właśnie pomóc. Nie powinno się zostawić ich samych. Przyszliśmy by wesprzeć, a nie by oglądać jak film w kinie czy przed telewizorem.
- Możesz wejść – powiedziała cicho pracownica i przepuściła chłopaka w drzwiach. Reszta jego towarzyszy poszła dalej, zapewne bojąc się bezpośredniej konfrontacji.
     Nagle poczuł się nieswojo, obco, jakby nie pasował do otoczenia. I tak w pewnym sensie było. Nie był rodzicem z chorym dzieckiem, a chłopakiem, który sam był jeszcze dzieckiem. Nie takim małym, ale jednak był.
- Eee cześć – powiedział.
- Cześć – odpowiedział mężczyzna – Nazywam się Aaron, to moją żona Hope, a to nasz synek Harry.
- Mam na imię Nicholas.
- Jesteś członkiem This Moment, prawda? – zapytała Hope.
- Tak – odpowiedział.
- Bardzo lubię waszą muzykę. Jest taka prawdziwa. Przynosi ukojenie.
- To na serio twój zespół? Myślałem, że takie dojrzałe i mądre piosenki piszą tylko dorośli.
- Taaa. Nas też często dziwi to co piszemy… Przykro mi z powodu waszego synka. 
- Nam też Nick – odparła kobieta.
- Wiece co jest powodem jego choroby?
- Nie. Może tak po prostu musiało być. Na świecie jest tysiące rodzin, które mają podobne problemy i myślę, że po prostu padło na nas – odparł Aaron, a jego żona pokiwała smutno głową i mocniej wtuliła się w jego pierś. Nick popatrzył na nich zdziwiony. Ich synek był ciężko chory, a oni nie obwiniali Boga, niebios, czy siebie nawzajem lub po prostu wszystkich, tylko dzielnie przyjęli do wiadomości co się dzieje. Prawdziwi bohaterowie.
- Chciałbyś go potrzymać? – zapytała Hope, wyciągając do niego Harry’ego i wyrywając go z zamyślenia.
- Nie – powiedział, patrząc na malutkiego człowieczka.
- Dlaczego?
- Boję się, że jeszcze mu coś zrobię. Jest taki malutki.
- Jak każdy noworodek – Aaron zaśmiał się pod nosem.
- Harry to silny chłopczyk, nic mu nie zrobisz – i podała mu synka. Nick wyciągnął lekko drżące ręce i ułożył chłopczyka tak jak uczył się na lekcjach biologii: lewa ręka pod szyją i główką, a dłoń spoczywała na jego lędźwiach. Prawą zaś odchylił delikatnie kocyk otulający bobasa i zaczął delikatnie głaskać go po brzuszku. Chłopczyk spał głęboko, wydając z siebie cichutkie pomruki.
Nick usiadł na najbliższym krześle i zaczął przypatrywać się stworzonku, równocześnie nucąc jakąś zasłyszaną melodię.
    Nie mógł uwierzyć, że ten słodziutki, ledwo co narodzony człowieczek ma przeżyć tak wielkie cierpienia – nastolatek wiedział, że ból po takiej operacji nie należy do małych. Harry był taki malutki, nie poznał jeszcze świata, parę dni temu płakał bo do jego płuc wpadł pierwszy haust powietrza, ujrzał mamusię i tatusia – osoby które słyszał, kontaktował się przez kopnięcia, a teraz miał na kilkanaście godzin ich opuścić, zapaść w głęboki, sztuczny sen wywołany narkozą. Jego serduszko miało już nigdy nie być takie same. Nick czytał kiedyś, iż jeśli człowiek pierwsze co poczuje w życiu to ból to odciśnie się na nim trwałe piętno. Nicholas bał się jak będzie ono wyglądało w przypadku tego chłopaczka, którego trzymał w ramionach i kołysał nim w rytm melodii.
- Zaśpiewaj – poprosił Aaron. Nick popatrzył na niego ze zdziwieniem, a potem zrozumiał, że pod nosem nucił jedną z piosenek swojego zespołu. Piosenkę, którą sam napisał. Wziął głęboki wdech i zaczął śpiewać; utwór brzmiał jak kołysanka, słodka, bezpieczna, dająca ukojenie i spokój. Była jak spokojne wody po sztormie dla statku.
- But when the dark comes out, don’t forget about us. Because we are key to your heart. We are your dreams, your mind, your future and eye. We are everything you need in your life.
   Nickowi zdawało się, że Harry go słyszy. Chłopczyk poruszył się delikatnie, gdy Nicholas zaczął śpiewać, a następnie wtulił w jego pierś.
   Nastolatek usłyszał pociągnięcia nosem i uniósł głowę. Obok niego stało młode małżeństwo, mocno przytulone i wpatrywało w swojego syneczka jak w obrazek, delikatnie kołysząc się do rytmu melodii.
- Piękna piosenka – stwierdziła Hope.
- Taka prawdziwa. I nie o miłości – dodał Aaron.
- Miłość to przeżytek – dopowiedział Nick – Jeśli chodzi o tematy piosenek – dodał, nie chcąc ich urazić.
- Może masz rację, chociaż czasami miło posłuchać o zakochaniu – powiedziała kobieta i mocniej wtuliła się w pierś męża. W tym momencie Harry poruszył się niespokojnie i obudził, a gdy zobaczył obcą postać, trzymającą go, zaczął płakać. Aaron podszedł i wziął synka na ręce, chodząc z nim po pokoju i próbując uspokoić.
- Pojemne ma chłopak płuca – zaśmiał się Nick, słysząc nieprzerwane szlochy.
- Oj tak – dołączyła do niego Hope.
- To ja może pójdę. Jakby się coś działo zawsze możecie dzwonić do Roberta – naszego menagera a on mi wszystko przekaże w trybie natychmiastowym – naprawdę chciał im pomóc. Podziwiał ich i nie chciał, by mieli więcej kłopotów.
- Dobrze Nick i dziękuję.
- Za co? – zadziwił się
- Sama twoja obecność bardzo pomogła. Ciężko nam poradzić sobie z tą wiadomością. Jest dla nas jeszcze nowa. Rozmowa z drugim człowiekiem podnosi na duchu.
- Ktoś was odwiedza?
- Rodzice Aarona mają jutro przyjechać, a moi już za godzinę – jego ucho wyłapało różnicę, gdy mówiła o jej rodzicach i swojego męża; dało się wyczuć gorycz, gdy mówiła o tych drugich.
- Ktoś tu chyba nie lubi swoich teściów – zaśmiał się.
- Teść jest nawet miły, ale mama Aarona… brr – zadrżała – twoja dziewczyna na pewno wie o czym mówię.
- Nie mam dziewczyny.
- Naprawdę?
- Tak. Jakoś żadna z dziewczyn, które do tej pory poznałem nie miały w sobie tego czegoś.
- Pewnie zaraz za rogiem znajduje się dziewczyna idealna dla ciebie.
- Może masz rację. Będę trzymać za was kciuki, a zwłaszcza za ciebie maluchu – powiedział Nick i przyjechał palcami po czarnych włoskach Harry’ego.
- Do zobaczenia – powiedzieli równocześnie Hope i Aaron a Nick otworzył drzwi i wyszedł szukając wzrokiem swoich przyjaciół. Dojrzał ich pięć białych drzwi dalej. Dobiegł do nich w momencie, gdy pielęgniarka mówiła:
- A tutaj jest Michaś. Chłopczyk, który miał już trzy operacje.
- Ale ona ma może z dwa latka! – wykrzyknął zdziwiony Thomas.
- Niestety często operacje trzeba wykonywać kilka razy w roku, gdy stan dzieci nie jest dobry. Ale jego mama też swoje przeżyła. Michaś był jej piątą ciążą, ale jest jedynakiem.
- Jak to?
- Żadne wcześniejsze dziecko nie przeżyło.
- Poronić cztery razy, żeby w końcu urodzić ciężko chorego synka – wyszeptał wstrząśnięty Micheal.
- Każdy z tych ludzi ma swoją historię, całkowicie różne. Ale mimo wszystko każdy z nich skończył tutaj. Ze swoimi chorymi pociechami.  
- Biedni.
- To może pokażę wam tą część oddziału, na której znajdują się osoby bliższe waszemu wiekowi? – zapytała i nie czekając na odpowiedź wyprowadziła ich z tej części oddziału i poprowadziła obok kontuaru i toalety w stronę drugiego końca korytarza. W tej było jaśniej i może trochę weselej. Z niektórych sal dochodziły śmiechy i chichoty, przekomarzania. To były osoby takie jak oni tylko los był dla nich trochę mniej łaskawy. A  może bardziej w jakiejś innej dziedzinie?
    Pielęgniarka o imieniu Caroline – dopiero teraz Nick dostrzegł plakietkę z jej imieniem na fartuchu – zaprowadziła ich do drzwi przedostatniej sali.
- Ta dziewczyna trafiła do nas wczoraj. Zemdlała podczas powrotu z koncertu. Na szczęście dzisiaj miała też ustalony termin na oddział, więc możemy jej od razu zrobić wszystkie badania i ni musi czekać w kolejce.
     Caroline uchyliła drzwi i wpuściła ich do środka. W pokoju stały trzy łóżka. Jedno pod drzwiami całkowicie pościelone, bez żadnych oznak świadczących o jego użytkowniku  prawdopodobnie na razie puste. Po prawej i lewej od okna stały dwa identyczne meble jak wcześniejsze. Na tym po prawej leżał laptop i kilka płyt DVD, więc to łóżko było zajęte, ale nigdzie nie było właściciela. To po lewej także było zajęte. Siedziała na nim dziewczyna o długich złoto – brązowych, kręconych włosach, które nabierały lekko rdzawego odcienia w świetle słonecznym sączącym się przez uchylone okno. Dziewczyna siedziała po turecku, opierając łokcie na  kolanach, a w dłoniach trzymała otwartą książkę.
- Nie, nie rób tego. Nie mów, że zaręczyłaś się z Jamesem! – krzyczała na książkę, a na powieść padały łzy.
- Masz gości – oznajmiła kobieta i wyszła, aby dać im trochę prywatności. Co dziwne nie zapytała, czy chcą zostać jakby z góry wiedziała, że tak odpowiedzą. 
    Gdy dziewczyna podniosła głowę i powiodła po nich spojrzeniem, Nick przeżył szok. Już widział te oczy i to niedawno. Chyba tylko jedna osoba na Ziemi posiadała oczy o tak intensywnie zielonej barwie.
- Sophie? – zapytał zdziwiony.


Chciałam powiedzieć, że postać Michasia jest autentyczna i kiedy sama byłam na takim oddziale to poznałam kobietę, której synek był ciężko chory i przeżyła to co opisana pani powyżej. Nie pamiętam jak miał na imię, ile miał lat, ani operacji, gdyż poznałam ją może z 4 lata temu, ale musiałam napisać, że coś takiego też się zdarza.
PS. Co myślicie o rozdziale i o tym rozwiązaniu?

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

3 komentarze:

  1. Z każdym kolejnym rozdziałem jest coraz lepiej!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się!
    Nie mogę się doczekać kolejnego! :}

    OdpowiedzUsuń