wtorek, 19 czerwca 2018

Na cześć Dnia Pamięci Willa Herondale'a - fragment "Learn About Loss" i moja krótka, lecz osobista wypowiedź na temat Willa

"Znowu był Jemem i znajdował się w mieście, w którym się urodził. Szanghaju. Ktoś powiedział:
- Jem? Czy ja śnię?
    Nawet zanim obrócił głowę, wiedział kto siedział przy nim.
- Will? - zapytał.
   I to był Will. Ale nie Will stary, zmęczony i wycieńczony jakim widział go ostatnim razem, ani nie Willem, którym był, gdy po raz pierwszy spotkali Tessę Gray. Nie, to był Will jakim był, przez pierwsze lata ich wspólnego życia i trenowania w Instytucie Londyńskim. Jakim był, gdy złożyli przysięgę i zostali parabatai. Myśląc o tym, Jem spojrzał na swoje ramię, gdzie był narysowany jego run parabatai. Skóra była nienaruszona. Zobaczył, że Will wykonywał tę samą czynność, patrząc pod swój kołnierzyk na run na swojej piersi."


    Czuję, że będę strasznie płakać podczas czytania tego opowiadania za miesiąc. To będzie straszne. Czytając ten fragment drugi raz, zorientowałam się, że run Jema jest na ramieniu a Willa na piersi, a runy małżeństwa nakładane są na ramieniu i piersi. Moje serce boli.

   Miałam nadzieję, że dobrze przetrwam dzisiejszy dzień, jednak sekundę po tym jak wstałam, gdy wynurzyłam się z błogiej nieświadomości, zorientowałam się jaki jest dzisiaj dzień i zaczęłam płakać rzewnymi łzami nad postacią, która istnieje tylko w naszych sercach. Widziałam pełno wiadomości na temat dzisiejszej rocznicy, sama napisałam kilka, i widząc każdą następną, z moich oczu wylewały się kolejne strumienie łez, przypominając mi jak wiele ta postać dla mnie znaczy.

    Może to zwykła postać z książki, zwykła fikcyjna osoba, ale w pewnym sensie jest to najbliższa mi osoba na świecie. Może to brzmi strasznie, ale to prawda. Ostatni rok był i nadal jest, bo niestety ta fala dalej płynie do chyba jeszcze odległego brzegu, by w niego uderzyć, pasmem pokazywania mi jak bardzo egoistycznymi kreaturami są ludzie wokół mnie. Osoby, które znałam całe życie nagle zaczęły się ode mnie odsuwać, bo znalazły sobie kogoś nowego, osoby, które poznałam i zapewniały mnie o swojej lojalności i, że są bym mogła im się wygadać, oznajmiły po pewnym czasie, kiedy zdążyłam im zaufać, że męczę je i jeszcze używały manipulacji, by zrzucić winę na mnie, mimo że wiedziały jak mi ciężko. Inni mają mnie gdzieś, ale uważają, że nie mają po co być mną zainteresowani. A jednak nikt nie może być kompletnie sam. Ja także. Przestałam tworzyć, bo moja poetycka część chyba na zawsze zagubiła się w odmętach ciemności we mnie drzemiącej. I zorientowałam się, że tak naprawdę mogę liczyć tylko na postaci fikcyjne, bo ja niestety jestem za bardzo słaba i chyba zniszczona, by być wystarczającą dla siebie siłą. Postaci fikcyjne nie przeminą i nie odwrócą się ode mnie. Są zawsze przy mnie i we mnie. Kiedy stoję przed lustrem, albo jestem w pokoju i myślę o sobie, czy mówię do siebie okropne rzeczy, mogę sobie wyobrazić, że dla Willa wcale nie jestem najbrzydszą, najgrubszą dziewczyną na świecie. Mogę wyobrazić sobie, że dla niego jestem piękna, utalentowana i mądra, że on uważa, iż moja przyszłość będzie kolorowa i szczęśliwa oraz, że znajdę to, co kocham. Will jest taką moją ostoją, bezpieczną przystanią, kolumną, która podtrzymuje mnie od zawalenia. Gdy jest bardzo ciężko, a nie mam kompletnie nikogo wokół siebie, zwracam się do niego. On zawsze jest. Ukoi swoją wrażliwością, rozbawi poczuciem humoru, będzie wspierał swoim  doświadczeniem. I może brzmię jak nienormalna, ale... Will jest najbliższą mi osobą, mimo że wcale tego nie chciałam. Jednak lepszy taki cudowny Will niż nikt inny.

Will, będziesz na zawsze w moim sercu, bo to ty jesteś w części moim sercem.
Ave Atque Vale

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz