sobota, 21 lipca 2018

"Złote więzienie" - prolog

Prolog


Wiejska rezydencja rodziny Owens,  rok 1898

          Walijskie zbocza lśniły złotem w blasku zachodzącego słońca. Ptaki wyśpiewywały pożegnania dnia i powitania nocy. Rośliny delikatnie powiewały jakby machając odchodzącej gwieździe. Nawet chmury, jeszcze chwilę temu, będące groźne i nieprzyjemne, przybrały ciepły odcień, a nawet odsłoniły trochę nieba, teraz zabarwionego na różowo. Dziewięcioletnia dziewczynka leżała wśród traw wpatrzona, zasłuchana w otaczający ją świat, wyobrażając sobie, że stapia się z ziemią, na której leżała i dodaje życiodajnej siły całej naturze. Pragnęła, by ta chwila trwała wiecznie, mimo że wiedziała, iż Ziemia nieprzerwanie się obraca, w związku z tym Słońce musi w końcu pocałować horyzont, by po kilku godzinach, wyłonić się zza gór i rozproszyć, także piękny, mrok i inne gwiazdy.
- Maidie! Tutaj jesteś! - Nad nią stał wysoki mężczyzna, a jego rozczochrana czarna czupryna lśniła hebanem w ostatnich blaskach słońca. Adam Owens ubrany był w zwykłe spodnie i bawełnianą koszulę, mimo że jego stan majątkowy pozwalał mu na o wiele droższą odzież. Jednak jak mawiał, wolał ubierać się adekwatnie do sytuacji i miejsca, w którym przebywał a nie miał powodu ubierać się jak na spotkanie z politykiem, podczas rodzinnego pobytu wypoczynkowego w ich rodzinnym domu w Walii.
- Byłam tutaj już przez jakiś czas.
- Dlaczego wybiegłaś w koszuli i bez butów? Możesz się rozchorować.
- Oj, tatusiu! Chciałam poczuć ostatnie światło i zamoczyć palce w trawie.
- Ach. Powinienem cię bardziej skarcić, ale... powiem ci, że doskonale cię rozumiem.
- W takim razie, dołącz do mnie i połóż się.
    Nie musiała nawet patrzeć, by wiedzieć, że jej tata ułożył się koło niej. Po chwili wsunęła swoją małą rączkę w dłoń taty i tak leżeli wpatrując się w chmury.
- Świat jest taki piękny - westchnęła, gdy ostatnie promyki światła zaczął pochłaniać mrok.
- Zgadzam się, Maidie - powiedział, ściskając jej dłoń.
- Chciałabym podróżować, zobaczyć tyle pięknych miejsc.
- Marzenia są po to, żeby je spełniać. Bez względu na wszystko.
    Dziewięciolatka pomyślała o tym przez chwilę, porównując słowa taty, do opinii mamy i ciotki, które uważały, że życie kobiety zaplanowane jest od chwili jej narodzin aż po śmierć i to wcale nie przez nią samą, a przez społeczeństwo, w którym żyje. A tutaj jej tata twierdził coś z goła przeciwnego. Do młodego dziewczęcego umysłu, łaknącego wszystkiego co nowe i niekonwencjonalne przypadły do gustu bardziej słowa ojca.
- Musimy już iść - powiedział tata, wstając i otrzepując się z trawy. - Jest późno.
    Pomógł Maidie wstać, doprowadzić sukienkę do względnego porządku, a następnie porwał ją na ramiona i pobiegł tak aż do samego domu. Dziewczynka śmiała się głośno i ściskała szyję taty, a jego włosy łaskotały jej policzek. Wiatr szumiał w jej uszach, a ona pochłaniała wszystko, co zobaczyła, usłyszała, poczuła, by móc trzymać tę chwilę w swojej pamięci, gdy już powróci to zatłoczonego miasta pełnego sztywnych etykiet i jeszcze sztywniejszych ludzi.
    Tata zwolnił dopiero przed wejściem do domu, ale jej nie puścił. Wszedł po schodach z córką wtuloną w plecy i zaniósł ją do pokoju. Odchylił kołdrę i położył ją na prześcieradła, otulając kocami. Gdy już leżała wygodnie, pogłaskał ją po włosach i już miał życzyć jej dobrej nocy, by skierować się do wyjścia, gdy Maidie poprosiła:
- Mógłbyś mi poczytać?
- Oczywiście.
    Podszedł do regału i wodził po nim przez chwilę wzrokiem, wypatrując najodpowiedniejszej książki. Po chwili znalazł odpowiednią, zasiadł w fotelu przy łóżku, otworzył powieść i zaczął czytać, wcale nie od początku.
"Ale nie uszedł nawet kilometra, gdy spotkał Lisa kulawego na jedną nogę i Kota ślepego na dwoje oczu, którzy szli sobie zygzakiem, wspierając się przy tym jak przystało na dobrych towarzyszy niedoli. Kulawy Lis wspierał się na Kocie, a ślepy Kot pozwalał się prowadzić Lisowi.
- Dzień dobry Pinokio - powiedział Lis, witając się z nim uprzejmie."

    Maidie uwielbiała, gdy jej tata coś jej czytał. Miał taki przyjemny głos, idealny do opowiadania historii. Szkoda, że Alex - jej młodszy brat nie przyjechał. Świetnie by się razem bawili. Spojrzała na gwiazdy widniejące za oknem i księżyc, które pomagały podróżnym dotrzeć do domu, a ich niezachwiana obecność pomagała przetrwać trudy i radości. 

"- Nie ma się z czego śmiać - żachnął się urażony Pinokio - Przykro mi, że zaraz skręci Was z zazdrości, ale sami zobaczcie, jeśli choć trochę się znacie. Oto pięć ślicznych złotych monet.
I wyciągnął monety, które dostał od Ogniożercy.
Na miły dźwięk pieniędzy Lis odruchowo wyprostował przykurczoną nogę, a Kot otworzył na oścież dwoje oczu, świecących jak dwie zielone latarnie, lecz od razu zamknął je na nowo, więc Pinokio nawet tego nie zauważył."
- Jak myślisz, czy one są zazdrosne? - zapytała, przerywając tacie.
- Kto?
- Gwiazdy, o słońce.
- Dlaczego miałyby być?
- W nocy są pięknie widoczne, są paniami nieba, a nagle Słońce przychodzi i przyćmiewa je swoim blaskiem.
- Ale to one zajmują miejsce Słońca w nocy, to ono chowa się przed nimi. Światło musi umrzeć, by później rozproszyć mrok, aby by dać światu czas na zastanowienie, analizę i podjęcie decyzji. Nowy dzień to nowy czas na zmiany, rewolucję. Żaden dzień i noc nie są identyczne. Świat idzie do przodu, czas światła i mroku przeplatają się wzajemnie, by ze wszystkiego moc wyciągnąć naukę. Ludzki los, historia obrazują to zjawisko. Po czasie pokoju, przychodzi epoka wojen i niepokojów, aby następnie świat mógł wyłonić się spod gruzów. Lepszy czy gorszy? Na pewno inny niż poprzedni. Chwile szczęścia kończą się chwilami smutku. Nadejście szczęścia, światła daje nam nadzieję, nadejście smutku, mroku daje lekcję. Oba etapy są piękne, podobne w swej inności. Nic nie trwa wiecznie, zmianę może wywołać nawet jedna mała rzecz, czy osoba. - Pstryknął córkę w nos, a ta zachichotała cicho, mimo zasłuchania w jakże mądre słowa taty. - To, że teraz mama i ciocia mówią ci, że twoje życie jest całe zaplanowane a twoją powinnością jest bycie dobrą żoną i matką, nie oznacza, że się nie mylą. Za chwilę te poglądy mogą zostać uznane za obraźliwe, przestarzałe, co zresztą już się dzieje, jeżeli przyjrzysz się dokładnie temu, co dzieje się wokół ciebie. Nie daj się stłamsić, Maidie. Pamiętaj, co oznacza twoje imię.
    Pocałował córkę w czoło, a ta wtuliła twarz w poduszkę, ręce owinęła wokół materiałowego króliczka, a dźwięk głosu taty ukołysał ją do snu, jednakże umysł do ostatniej chwili zastanawiał się, co dokładnie znaczyły słowa jej taty oraz dlaczego wydawały się takie ważne. 


***

Londyn, 1908 rok

     Maidie Owens już nie mogła wytrzymać. Właśnie mijała trzecia godzina jej życia spędzona na siedzeniu na, niestety nie można zaprzeczyć, jednym z najbardziej wygodnych foteli w swoim życiu. I oczywiście nie byłoby w tym nic złego, a może i sama czynność byłaby przyjemna, gdyby nie to, że wspomniany fotel znajdował się nie w jej domu, a jej ciotki Anny Jenkins. Była to siostra mamy Maidie oraz pomysłodawczyni drugiego imienia dziewczyny. Panna Owens wprost nie znosiła imienia Anna, tak samo jak pani Jenkins, toteż czasami myślała, że powinna codziennie dziękować swojemu tacie za to, że nie zgodził się nazwać swojej córki Maidie Anna i stanęło na kompromisie Maidie Annika, czyli i tak Anna, ale w wersji skandynawskiej. Panna Owens lubiła swoje imiona takimi jakie były, a nawet lubiła ich znaczenia. Podobał jej się pomysł nazywania swoich dzieci nazwami, które niosą przesłanie, nie są przypadkowe, czy po prostu ładnie brzmią. Jej imiona oznaczały...
- Maidie Anniko, dama nie powinna tak ochoczo i zauważalnie odpływać z myślami podczas prowadzenia konwersacji - skarciła ją ciotka, krzywiąc się jakby zjadła całą, wyjątkowo kwaśną cytrynę.
    Maidie westchnęła w duchu i skierowała spojrzenie i większą część swojej uwagi na dwie kobiety siedzące na sofie na przeciwko niej. Gdyby nie wiedziała, że pomiędzy paniami istnieje czteroletnia różnica wieku, niemal z pewnością stwierdziłaby, że są to bliźniaczki. Pani Jenkins była wdową od wielu lat, ale postanowiła wrócić do panieńskiego nazwiska, by "przyciągnąć mężczyzn" jak to określiła. Jej głównym marzeniem było być cudowną panią domu, otoczoną krzyczącymi dziećmi z mężem, który zdradzałby ją na każdym kroku, ale ona nie zwracałaby na to uwagi, ponieważ mężczyźni tacy są i tyle, a kobieta ma być szczęśliwa z tych kilku chwil, które z siebie jej daje i tych dzieci, które musi sama wychować. Maidie sądziła, że ciotka miałaby większe powodzenie, gdyby jej twarz nie była przywdziana w wiecznie surową i oceniającą minę. Jej jasne włosy związane były w ciasnego koka, który uwydatniał jej szerokie czoło, a duże niebieskie oczy zdawały się zaraz wylecieć z oczodołów.
    Mama Maidie - Victoria - miała takie same oczy, włosy i kształt twarzy, jednak na szczęście jej koki nie były aż tak ciasne. Jedyne co w życiu wygrała to mąż, który był jej wierny, gdyż jego ojciec i matka byli bardzo nowocześni, przez co wychowali swoje jedyne dziecko na jeszcze bardziej postępową osobę, którą nie interesowały romanse i flirty. Patrząc obiektywnie, jej mama dostała naprawdę wiele. I miała szczęście: posiadała pieniądze, przystojnego męża i dzieci. Szczyt marzeń kobiety z jej klasy społecznej. Nie sprawiło to jednak, że była pogodną spełnioną kobietą. Jej twarz także była surowa i oceniająca, nie zmieniała się nawet, gdy patrzyła na córkę.
   Maidie nie chciała siedzieć w domu ciotki. Tata próbował pomóc jej wyrwać się z tych spotkań i często nagle gdzieś ją zabierał, żeby mogła uciec od nieprzyjemnej części tygodnia, niestety matka i ciotka w końcu zorientowały się, że Adam robi to wszystko, by uratować córkę, chociaż według nich skazywał ją tym samym na wieczne nieszczęście i samotność.
   Panna Owens miała już dziewiętnaście lat, a ciągle nie miała narzeczonego, czy nawet kandydata na to stanowisko. Dziewczyna była niezainteresowana, a jej nowoczesna postawa i buntowniczy charakter odstraszały młodych mężczyzn, którzy ewidentnie nie to sobie wyobrażali, gdy myśleli o idealnej kandydatce na żonę. Niestety te dwie kobiety siedzące przed nią uznały za punkt honoru nauczyć ją jak kokietować mężczyzn i zanieść któregoś z nich do kościoła, by spędzić przy jego boku resztę swoich dni. 
- Jeżeli będziesz okazywać taki brak szacunku, to nikt cię nie zechce - powiedziała mama. - A teraz. Ideał mężczyzny - przedstaw go nam.
    Maidie zobaczyła przed oczami te piękne lśniące włosy, wyglądające jak płynna czekolada. Te śmiejące się ciemne oczy, które wyglądały na niemal czarne. Usłyszała ten perlisty śmiech. Zobaczyła jak ich bose stopy zbiegają po zboczach gór. "Prawdziwy przyjaciel to najlepszy kochanek" - usłyszała kiedyś. 
- Nie mam - odpowiedziała.
- Każda kobieta ma w głowie obraz idealnego partnera. Ty też musisz mieć.
   Maidie znowu ujrzała te włosy, teraz okalające te cudną twarz w kształcie serca, pełne, różowe usta,  których smak tak często chciała poznać, pełne piersi okryte miękkim materiałem. Usłyszała szelest sukni... "Ach, gdybyście tylko wiedziały..." - pomyślała.




Jak Wam się podoba? I jak myślicie? O czym będzie ta historia? Mam nadzieję, że nie czytało się tego tak strasznie jak się obawiam.

4 komentarze:

  1. Z którego opowiadania jest ten prolog. Czy będzie tumaczenie "learn about loss" ? Ps. Jak rekrutacja na studia ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki pisany na szybko opis tego opowiadania:
      Dziewiętnastoletnia Maidie Owens żyje w czasach, w których panuje absynt i estetyzm. Kobiety ciągle walczą o swoje prawa w czym przeszkadza im skostniała część społeczeństwa. Maidie, w której żyłach płynie krew buntownika, nie chce być tylko żoną i matką; chce walczyć o sprawiedliwość. Robi to także dla swojej jakże pięknej przyjaciółki z dzieciństwa - Simoni, a jedną z jej sojuszniczek jest nowopoznana uczestniczka jednego z protestów.

      Ale za ff też się wezmę ;)

      Jeżeli będziecie chcieli bym przetłumaczyła "Learn About Loss", to to zrobię, a sama wczoraj (a raczej dzisiaj w nocy) dopiero sama je przeczytałam.

      Jestem na listach rezerwowych na medycynę, więc zobaczymy co z tego wyniknie, a w tej chwili jadę do Wrocławia zawieść dokumenty na kierunek: genetyka i biologia eksperymentalna.

      Usuń
    2. I czy prolog przypadł do gustu?

      Usuń
  2. Wszystko co dotyczy trio z DM, jestem chętna czytać. Nie tylko "Learn about loss", lecz także następnego opowiadania na temat Jema, Tessy i Catriny. Prolog opowiadania dobrze mi sie czytało, wrecz przyjemnie. Powodzenia w czasie rekrutacji na studia. Ps. W sumie wszystko co dotyczy nie tylko trio (z DM), lecz także ich potomków mnie bardzo interesuje, i w sumie nie ma potrzeby pytać o zdanie, bo będę je czytać z zapartym tchem <3 <3

    OdpowiedzUsuń