niedziela, 1 grudnia 2013

Dlaczego Will Herondale nienawidzi kaczek?

Dlaczego Will Herondale nienawidzi kaczek?



Will niecierpliwie wbił obcasy swoich butów w biurko w bibliotece. Jeśli byłaby tu Charlotte, powiedziałaby mu, aby przestał niszczyć meble, chociaż połowa mebli w bibliotece nosiła ślady wieloletniego używania – rysy w filarach, gdzie on i Jem ćwiczyli szermierkę poza salą szkoleniową, odciśnięte ślady butów na wykuszu okiennym, gdzie siedział czytając wiele godzin. Książki z podniszczonymi stronami i popsutymi grzbietami, odciski palców na ścianach.
Jem siedział naprzeciwko bibliotecznego stołu, okazjonalnie mówiąc jakąś zachętę albo radę. Will, odchylając się w tył z jabłkiem w ręku, które ukradł z kuchni, udawał, że ledwie zwraca na to uwagę.
Ale zwracał uwagę. Tessa chodziła tam i z powrotem po pokoju, zaciskając po bokach dłonie dla lepszej koncentracji. Jej zmiana była fascynująca do oglądania: był to szmer gładkiej tafli wody zakłócony przez rzucony kamień, jej brązowe włosy zmieniały się w blond, jej ciało zmieniało się w taki sposób, że Will nie potrafił oderwać wzroku. Był na tyle nieuprzejmy, by gapić się na panie tak bezpośrednio, ale i tak był zadowolony z tej szansy.
Był? Zamrugał oczami, jakby w ten sposób zdołał wyczyścić myśli. Camille była piękna – jedna z najpiękniejszych kobiet, jakie spotkał. Ale jej uroda go mroziła. Była, jak mawiał Jem, jak martwy kwiat trzymany pod szkłem. Jeśli jego serce zabiło mocniej, to tylko z powodu Tessy. Tłumaczył sobie, że to fascynacja tak niezwykłą magią, a nie uroczym grymasem, gdy podczas próbowania chodu Camille wpadła w lekki poślizg, lub gdy sukienka zsunęła się z ramienia, albo sposób, w jaki włosy opadły na jej policzki i szyję, gdy kręciła głową z frustracją.
Podniósł jabłko leżące obok niego i zaczął je ostatencyjnie polerować o swoją marynarkę, mając na celu ukrycie nagłego drżenia rąk. Uczucia do Tessy Gray były nie do przyjęcia. Uczucia do każdego były niebezpieczne, ale do tej dziewczyny, która zamieszkała w Instytucie – kogoś, kto skomplikował jego plany, były w szczególności niebezpieczne.
Wiedział, co musi zrobić w takiej sytuacji – odsunąć ją od siebie, zranić ją, sprawić, by go znienawidziła. A jednak wszystko buntowało się w nim przeciw takiej idei. To dlatego, że była sama, bezbronna, tłumaczył sobie. Okrucieństwem byłoby zrobienie czegoś takiego.
Zatrzymała się w miejscu, i wyrzucając ręce w górę z frustracji, zawołała:
- Ja po prostu nie mogę chodzić w ten sposób! Camille wydaje się ślizgać...
- Za bardzo skierowujesz swoje stopy na zewnątrz, gdy idziesz – powiedział Will, co nie do końca było prawdą. To było okrutne na ile mógł taki być, a Tessa posłała mu ostre spojrzenie – Camille chodzi delikatnie, jak faun między drzewami. Nie jak kaczka.
- Nie chodzę jak kaczka.
- Lubię kaczki – powiedział Jem. – Szczególnie te z Hyde Parku. Uśmiechnął się w bok do Willa – pamiętasz, jak karmiłeś je drobiowym pasztetem, żeby zobaczyć, czy uda ci się wyhodować kaczki kanibale?
Czuł, że Jem zaczął się trząść ze śmiechu obok niego. Co Jem mógł wiedzieć o uczuciach do kaczek – sam wiedział, że to niedorzeczne, aby mieć tak skomplikowane uczucia do ptactwa wodnego, ale nie mógł nic poradzić. Wiązały się one ze wspomnieniami z wczesnego dzieciństwa.
W Walii staw był naprzeciwko dworu. Jako dziecko Will często chodził rzucać suchy chleb kaczkom. Bawiło go, że mógł oglądać walki o suche kawałki jego śniadania. Było tak do czasu – do jednej z kaczek, wielkiej krzyżówki – gdy uświadomiła sobie, że chłopiec nie ma więcej chleba w kieszeniach goniła go i mocno ugryzła w palec.
Miał wtedy sześć lat i galopem wrócił do domu, gdzie ośmioletnia Ella i przełożony wysłuchali ze śmiechem jego historii i opatrzyli jego palec. Nie myślałby już o tym, gdyby nie to, że następnego ranka, od strony kuchni, czekała na niego owa kaczka-krzyżówka z koralikowatymi oczami wbitymi w Willa. Zanim zdążył się ruszyć, ptak rzucił się na niego, dziobiąc po bokach, a gdy chłopiec zaczął krzyczeć, obrażony zniknął w krzakach.
Gdy tym razem Ella opatrywała jego palce, spytała:
- Co zrobiłeś dla tej biednej istoty, Will? Nigdy wcześniej nie słyszałam o planach zemsty u kaczek.
- Nic! – za protestował z oburzeniem. – Po prostu nie miałem dla niego więcej chleba, więc mnie ugryzł.
Ella spojrzała na niego powątpiewająco. Ale tej nocy, zanim poszedł spać, rozsunął zasłony w swoim pokoju aby popatrzeć na gwiazdy – i zobaczył, na środku dziedzińca nieruchomo stała kaczka, wpatrująca się w okno jego sypialni.
Jego krzyk przywołał Ellę. Wspólnie patrzyli przez okno na kaczki, które pojawiły się, gotowe spędzić tam całą noc. Ella pokręciła głową.
- Załatwię to – machnęła czarnym warkoczem i podkradła się na dół.
Will zobaczył przez okno, że siostra wyszła na zewnątrz. Przez chwilę wydawało mu się, że z nimi rozmawia. Po kilku minutach wyprostowała się, a kaczka okręciła się, poruszyła skrzydłami i wyszła z dziedzińca. Ella wróciła do środka.
Kiedy weszła do jego pokoju, Will siedział na łóżku i patrzył się na nią wielkimi oczami.
- Co ty zrobiłaś?
Uśmiechnęła się z zadowoleniem.
- Doszliśmy do porozumienia, kaczki i ja.
- Jakiego rodzaju porozumienia?
Ella wyszczotkowała swoje ciemne włosy, pochyliła się i pocałowała go w czoło na dobranoc.
- Nie musisz się martwić, kochany. Idź spać.
Will zasnął, a kaczka nigdy więcej mu nie przeszkadzała. Kilka lat później spytał Elli, co zrobiła, by pozbyć się tej natrętnej rzeczy, ale ona tylko uśmiechnęła się i potrząsnęła głową. Gdy uciekł po jej śmierci i był w połowie drogi do Londynu pamiętał ten pocałunek w czoło – niezwykły gest dla Elli, która nie była tak otwarta jak Cecily, której nie mógł oderwać od swoich poszarganych rękawów – i to wspomnienie było jak gorący nóż wbijający się w brzuch; zwijał się z bólu i płakał.
Rzucanie pasztetów drobiowych w parku było pomocne, pomyślał. Ella, Ella, Ella, pomyślał, ale śmiech Jema odepchnął ból wspomnień. Pomyślał tylko, jak zadowolona mogłaby być jego siostra, widząc go roześmianego w tej zieleni, gdzie miał tyle ludzi, którzy go kochali, a nie tak jak teraz, gdy miał tylko jedną taką osobę.
- Też to jedzą – powiedział, gryząc jabłko. Wyćwiczył swój wyraz twarzy tak, by nie było widać, o czym właściwie myśli. – Krwiożercze, małe bestie. Nigdy nie ufaj kaczkom.
Tessa spojrzała na niego z ukosa, i przez pojedynczą chwilę miał wrażenie, że ona widzi w nim o wiele więcej, niż mógłby przy puszczać. W końcu to była Tessa – szare oczy w odcieniu morza i przez chwilę patrzył na nią, zapominając o wszystkim innym – jabłkach, wampirach, kaczkach i wszystkim innym na świecie, co nie było Tessą Gray.
- Kaczki – wymamrotał Jem tak cicho, że Tessa nie dosłyszała. – Jesteś szalony, wiesz o tym?
Will oderwał oczy od Tessy.
- Och, wiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz