niedziela, 11 marca 2018

Isabelle kłamie przed Inkwizytorką, by obronić Jace'a - usunięta scena z "Miasta Popiołów"

"- Co za przypadek. Wszyscy są albo nieprzytomni albo najwyraźniej stracili pamięć - powiedziała Inkwizytorka. Jej ostry jak nóż głos przeciął pokój, uciszając wszystkich.
- Podziemny, doskonale wiesz, że Jonathan Morgenstern nie powinien być w twoim domu. Powinien być zamknięty u czarownika.
- Mam imię - powiedział Magnus. - Nie, - dodał, widząc, że powinien pomyśleć dwa razy nim postanowi przerwać Inkwizytorce. - żeby to miało znaczenie. Zapomnij o tym.
- Znam twoje imię, Magnusie Bane - powiedziała Inkwizytorka. - A nawet trochę więcej. Byłeś wychowany przez Cichych Braci w Madrycie w siedemnastym wieku. Nazwali cię i wydali światu, gdy miałeś szesnaście lat. Wiem o rzeczach, które zrobiłeś i które wolałbyś, by zostały tajemnicą. Dużo czasu zajęło ci zbudowanie reputacji; jedno moje słowo może ją znowu zniszczyć. W związku z tym dokładnie rozważ, czy chciałbyś zostać zaangażowany w tę sytuację. Już raz zaniedbałeś swoje obowiązki, nie dostaniesz kolejnej szansy.
- Zaniedbałem swoje obowiązki? - Magnus zmarszczył brwi. - Tylko dlatego, że przeprowadziłem tutaj chłopaka? W kontrakcie, który podpisałem nie było słowa o tym, że nie mogę go zabierać ze sobą.
-  Tego nie zaniechałeś - powiedziała Inkwizytorka. - Ale było nim pozwolenie mu na zobaczenie się z ojcem ostatniej nocy.
   Zapadła cisza pełna zdumienia. Alec podniósł się z podłogi, szukając oczu Jace'a, ale Jace na niego nie patrzył. Jego twarz była maską. 
  To Luke odezwał się pierwszy.
- To niedorzeczne. - Clary rzadko widziała go tak złego. - Jace nawet nie wie, gdzie jest Valentine. Przestań go nachodzić. 
- To moja praca, Podziemny  - powiedziała. Odwróciła się do Jace'a. - Powiedz prawdę, chłopcze, a wszystko stanie się prostsze.
    Jace uniósł brodę.
- Nie muszę pani nic mówić.
- Naprawdę? - Głos Inkwizytorki był jak uderzenie bata. - Jeżeli jesteś niewinny, dlaczego się nie oczyścisz? Powiedz nam, gdzie naprawdę byłeś zeszłej nocy. Powiedz nam o małej łodzi Valentine'a.
   Clary wpatrywała się w Jace'a. Nie potrafiła wyczytać nic z jego twarzy. "Poszedłem na spacer" - powiedział. Ale to nic nie znaczyło. Może naprawdę poszedł na spacer. Ale jej serce, jej brzuch, czuły się chore. "Wiesz jakie jest najgorsze uczucie jakie mogę sobie wyobrazić?" - powiedział Simon. "Nie ufać osobie, którą się kocha najbardziej na świecie."
   Gdy Jace nie odpowiedział, głos zabrał Robert Lightwood.
- Imogen? Chcesz powiedzieć, że Valentine jest... był... na łodzi?
- Na środku East River - powiedziała Inkwizytorka.
- Dlatego nie potrafiłem go znaleźć - powiedział Magnus na wpół do siebie. Ciągle wyglądał na zdziwionego. - Taka masa wody... zaburzyła mój czar.
- Ale jak Jace się tam dostał? - zapytał Luke, oszołomiony.
- Nocni Łowcy są dobrymi pływakami, ale woda w rzece jest lodowata... i brudna...
- Poleciał  - powiedziała Inkwizytorka. - Pożyczył motor od szefa klanu wampirów i poleciał nim na łódź. Prawda, Jonathanie?
    Jace ułożył ręce po swoich bokach; były zaciśnięte w pięści.
- Mam na imię Jace.
- Jace nie istnieje. Jace to duch, konstrukcja, którą stworzyłeś razem z ojcem, by oszukać Lightwoodów i zmusić ich do kochania cię. Jesteś synem swojego ojca i zawsze byłeś.
   Inkwizytorka obróciła się do Isabelle.
- Pójdź na tyły tego domu - powiedziała. - Znajdziesz wąską aleję z koszami. Coś blokuje wyjście na końcu, coś przykrytego płachtą.  Wróć i powiedz nam co to.
- Izzy - Jace wyszeptał wycieńczony.  - Nie musisz robić tego, co ci karze.
   Ciemne oczy Isabelle błyszczały jak petardy.
- Chcę. Chcę jej udowodnić, że myli się co do ciebie. - Powiedziała to tak jakby nie było tam Inkwizytorki. - Zaraz wracam.
- Isabelle...
    Ale już wyszła, drzwi zamykały się za nią cicho. Luke podszedł do Jace'a i  spróbował położyć dłoń na jego ramieniu, ale Jace odsunął się i podszedł do ściany. Inkwizytorka patrzyła na niego zachłannie, jakby miała zamiar wypić każdą kroplę jego niedoli jak wino. "Okrutna suka" - pomyślała Clary. "Dlaczego ona go tak torturuje?"
"Ponieważ ma rację." Odpowiedź pojawiła się jako inny głos, zdradziecki głos, mówił w jej głowie bez jej potrzeby czy pozwolenia. "Zrobił dokładnie to, co powiedziała, że zrobił. Popatrz na jego twarz."
    Ale twarz Jace'a była pusta jego oczy były jedyną żywą rzeczą w tej gładkiej, nieruchomej  fasadzie. Może to była część jego planu, by skompromitować Inkwizytorkę.  Ale ona nie wyglądała jakby obawiała się być skompromitowaną, wyglądała na...
    Frontowe drzwi otworzyły się z trzaskiem i Isabelle wkroczyła do pokoju, jej czarne włosy wirowały dookoła jej twarzy. Przeniosła wzrok z wyczekującej twarzy Inkwizytorki na zmartwione oblicza jej rodziców, z zaciśniętej szczęki Jace'a na wściekły grymas Aleca, i powiedziała:
- Nie wiem, o czym ona mówi. Nic nie znalazłam.
   Głowa Inkwizytorki odskoczyła do tyłu jak u kobry królewskiej.
- Ty kłamczucho!
- Uważaj na słowa, którymi nazywasz moją córkę, Imogen - powiedziała Maryse. Jej głos był spokojny, ale jej oczy były niebieskim ogniem.
    Inkwizytorka ją zignorowała.
- Isabelle - powiedziała, uspokajając swój głos z widocznym wysiłkiem. - Twoja lojalność do twojego przyjaciela jest nie do przyjęcia...
- On nie jest moim przyjacielem - Isabelle popatrzyła na Jace'a, który wpatrywał się w nią z pewnego rodzaju oszołomioniem. - Jest moim bratem.
- Nie - powiedziała Inkwizytorka głosem, który był niemal współczujący. - Nie jest. - westchnęła. - Zdajesz sobie sprawę jak wielkim naruszeniem prawa jest odmówienie informacji oficerowi Clave?
   Isabelle uniosła brodę, jej oczy błyszczały. W tym momencie wyglądała dokładnie jak mniejsza kopia swojej mamy.
- Oczywiście, że zdaję sobie sprawę. Nie jestem głupia. 
- Chryste, Imogen - zaczął Luke. - Naprawdę nie masz nic lepszego do zrobienia niż prześladowanie grupy dzieci? Isabelle powiedziała, że nic nie widziała; odpuść sobie.
- Dzieci? - Inkwizytorka przeniosła swoje mrożące spojrzenie na Luke'a. - Tak jak wy byliście dziećmi, gdy Krąg planował destrukcję Clave? Tak jak mój syn był dzieckiem, gdy... - Przerwała sobie z westchnieniem, jakby próba odzyskania nad sobą kontroli, wymagała użycia olbrzymiej siły.
- Więc chodzi o Stephena - powiedział Luke z pewnym współczuciem w głosie. - Imogen...
  Twarz Inkwizytorki się wykrzywiła.
- Nie chodzi o Stephena! Chodzi o Prawo! - Obróciła się do Isabelle, która odsunęła się do tyłu, zdziwiona furią widoczną na twarzy starszej kobiety. - Przez zaprzeczenie mi, złamałaś Prawo, Isabelle Lightwood. Mogłabym cię za to odrzeć ze Znaków!
   Isabelle poprawiła swoją posturę.
- Możesz wziąć sobie to swoje Prawo - powiedziała kontrolowanym tonem  -  i wsadzić sobie prosto w...
- Ona kłamie.  - Słowa były wypowiedziane płytko, niemal bez emocji. Zabrało Clary moment zrozumienie, że powiedział to Jace; przesunął się, by stanąć przed Inkwizytorką, częściowo zasłaniając przed nią Isabelle. - Masz rację. Zrobiłem wszystko to, co powiedziałaś: zabrałem motor, poleciałem nad rzekę, spotkałem się z ojcem, wróciłem z powrotem i odstawiłem motor w alejce.  Przyznaję się do wszystkiego. A teraz zostaw Isabelle w spokoju." (tłumaczenie własne)

Szkoda, że Cassie jednak usunęła tę scenę, bo jak sama stwierdziła idealnie przedstawia ona Isabelle jako siostrę, która stanie w obronie swojej rodziny. I Jace'a, w pewien sposób, jako osobę która da się złapać, by jego rodzina nie była zagrożona.
No, ale jak Cassie stwierdziła ta scena nie była ważna dla fabuły, a jakąś scenę musiała usunąć

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz