niedziela, 18 marca 2018

Oryginalny pierwszy rozdział "Miasta Szkła" z komentarzami Cassandry

Oryginalny pierwszy rozdział "Miasta Szkła" z komentarzami Cassandry (w pierwszej osobie pisane)

Część 1          

                              NAGŁY WYJAZD
(Teraz pierwszy rozdział nazywa się Portal, co uważam za o wiele lepszy tytuł)

    Clary zapięła swój plecak i rozejrzała się po pokoju, czy czegoś nie zapomniała. Madeleine powiedziała jej, że w Idrisie może być zimno ze wzgledu na wysokość (w książce jest to ciągle prawda, ale to wyjaśnienie zostało usunięte. Clary jest zimno przez większość czasu, który spędziła w Idrisie), więc spakowała swoje bluzki z długimi rękawami i swetry. Nie miała kurtki zimowej, ale nie planowała być w Idrisie tak długo, by jej potrzebowała. Jechała na tyle, by zdobyć to, czego potrzebowała, by pomóc mamie. Później wróci.
    Po raz trzeci w ciągu piętnastu minut, wykręciła numer Simona na swoim telefonie. Dzwonił i dzwonił, aż w końcu włączyła się poczta glosowa.
   Nagrany głos nie należał do Simona, a Erica.
"Panie. Panie " - powiedział. Mimo, że tysiące razy słyszała to nagranie, Clary nie potrafiła powstrzymać się od przewrócenia oczami. - "Jeżeli słyszycie tę wiadomość, oznacza to, że nasz chłopiec Simon wyszedł na imprezę. Ale proszę nie walczcie ze sobą. Simona wystarczy dla wszystkich. Następnie słychać było stłumiony jęk, śmiech, a następnie długi dźwięk(kocham tę wiadomość i smutnym było jej usuwanie. Dawno temu, gdy pracowałam jako dziennikarka jeden z mężczyzn pracujących w biurze przesyłał wiadomość zaadresowaną do  "panie, panie, obiecując, że nigdy go dla nich nie zabraknie." Zawsze chciałam użyć tego żartu, ale najwyraźniej będę musiała jeszcze trochę poczekać).
   Rozłączyła się ze zdziwieniem. Gdzie on był. Wiedział, że dzisiaj wyjeżdżała.  Jak mogło go tu nie być, by życzyć jej bezpiecznej podróży?
   Oczywiście ich ostatnie spotkanie było trochę napięte. Siedział na łóżku, obserwując ją z niemal przerażeniem jak rozprawiała o Madeleine i Idrisie i lekarstwie dla mamy.
- Widzisz, moja mama wiedziała, że Valentine pewnego dnia będzie jej szukać - powiedziała mu bez tchu.  - Wiedziała, że żeby wyciągnąć z niej informacje na temat lokalizacji Kielicha Anioła posłuży się nawet torturami.  Użyła tego napoju, który przygotował dla niej czarownik. Przywiozła go ze sobą do Nowego Jorku z Idrisu. Wiedziała, że sprawi, że będzie w letargu, więc nie będzie użyteczna dla Valentine'a. Musiała go wypić, gdy usłyszała Pożeracze idące po nią. Nie widzisz? Właśnie dlatego lekarze nie umieli niczego znaleźć. Jedynym co może ją wyleczyć jest wzięcie tego samego wywaru jeszcze raz.
- Więc zamierzasz zdobyć więcej tego napoju? - zapytał Simon. - Nie wygląda to na coś, co możesz po prostu znaleźć w lokalnym sklepiku.
- Musi pochodzić od tego samego czarownika, który stworzył pierwszą porcję.
- Masz na myśli Magnusa Bane'a? - zapytał Simon. - Czy to nie ten sam czarownik, któremu twoja mama kazała użyć czarów blokujących pamięć, więc...
- Nie, to nie był Magnus. Nie słuchałeś? Przywiozła napój z Idrisu. To był ktoś, którego tam znała.
- Więc... - Simon  pozwolił reszcie zdania zawisnąć delikatnie w powietrzu.
- Jadę do Idrisu - powiedziała. Simon zbladł. Było to imponujące, biorąc pod uwagę, że normalnie był bardzo blady.
- Do Idrisu? Sama? Clary...
- Nie sama. Z Lightwoodami. Madeleine mówi, że i tak tam jadą. Muszą. Clave wzywa szefów Konklawe z różnych miast do Idrisu na coś w rodzaju spotkania najważniejszych osób.
- Ale jazda do Idrisu... To nie wydaje się bezpieczne, Clary.
- Tak samo bezpieczne jak wszędzie indziej - powiedziała Clary. - Mam na myśli, że nikt nie wie co zamierza zrobić Valentine, ani nawet gdzie jest...
- Może lepiej, że będziesz z Lightwoodami- powiedział Simon po chwili ciszy. - A tym samym z Jace'em. Nigdy by nie pozwolił, by coś ci się stało.
Nie powiedział: "Co się ze mną stanie, gdy cię nie będzie?", ale Clary wiedziała, że o tym myślał.
Simon byłal wampirem przez niecały tydzień i ciągle starał się do tego przyzwyczaić. Była jedną z nielicznych osób, z którymi mógł o tym porozmawiać i wyjeżdżała. Pomyślała jak on musi się z tym czuć, utrzymując ten sekret, chodzić codziennie do szkoły, udając, że wszystko jest w porządku  (Czytelnicy zawsze pytają mnie, czy Simon i Clary ciągle chodzą do szkoły podczas tego wszystkiego. Oto odpowiedź: Simon tak, ale Clary nie. Tak naprawdę, Clary musiała zdecydować w "Mieście Szkła", czy chce w ogóle wrócić do szkoły, czy kontynuować swoją edukację Nocnego Łowcy).
- Simon, przepraszam...
Machnął ręką na jej przeprosiny.
- Musisz zrobić to, co musisz, by pomóc swojej mamie - powiedział. - Nie mógłbym stać ci na drodze.
- Możesz spotykać się z Luke'iem. - powiedziała. - Będzie tutaj. Raczej większość czasu będzie spędzał w szpitalu, ale będzie w pobliżu  i wiesz, że on nie ma nic przeciwko na rozmowę, jeżeli będziesz jej potrzebować.
- Mogę rozmawiać z Maią - powiedział Simon.
- Świetnie- powiedziała Clary z bardzo małą ilością entuzjazmu. Maia także była wilkołakiem.  Wilkołakiem, któremu podobał się Simon. Clary nie była w stanie polepszyć swojego stosunku do niej, chociaż próbowała.
- Pewnie rozumie przez co przechodzisz, prawda?
Simon nie odpowiedział.
- Ten twój plan z jazdą do Idrisu - powiedział. - Czy Jace o nim wie?
Clary pokręciła głową.
- Zwariowałby.
- Wcale nie - powiedziała Clary. - Będzie dobrze (w końcowej wersji tej sceny, poszłam dalej, tłumacząc, że Clary już wtedy wiedziała, że to kłamstwo i, że Jace nigdy się z tym nie pogodzi).

    Z Jace'em nie było dobrze.
- Nie jedziesz - powiedział. Był blady i się w nią wpatrywał; wyglądał jakby się podkradła i uderzyła go pięścią w brzuch. - Nawet jeżeli będę musiał związać cię i siedzieć na tobie, dopóki ta szalona myśl nie opuści twojej głowy, nie jedziesz.
- Dlaczego nie? - zapytała Clary. Prostolinijność tego pytania wydawała się jeszcze bardziej rozzłościć Jace'a.
- Ponieważ to nie jest bezpieczne.
- Oh, a więc tutaj jest tak bardzo bezpiecznie? ' zapytała z sarkazmem. - W ciągu ostatniego miesiąca byłam prawie zabita wiele razy i za każdym razem było to tutaj, w Nowym Jorku.
- Dlatego, ponieważ Valentine koncentrował się na Darach Anioła, które tutaj były - powiedział Jace z zaciśniętymi zębami. - Teraz przeniesie swoją uwagę na Idris, wszyscy to wiemy...
- Jesteśmy tak tego świadomi, jak czegokolwiek innego - powiedziała Maryse Lightwood. Clary prawie zapomniała, że kobieta była z nimi w bibliotece. Siedziała za stołem, który Clary będzie zawsze uważała za stół Hodge'a. Grube drewno ułożone na klęczących mahoniowych aniołach.
    Ostre linie zmęczenia rysowały się na twarzy Maryse. Jej mąż, Robert Lightwood, został ranny przez demoniczną truciznę podczas bitwy w ostatnim tygodniu i od tego czasu ciągle potrzebował opieki.
- A Clave chce poznać Clary, przecież wiesz, Jace.
- Clave może się wypchać - powiedział Jace. Maryse zamarła. - Clave chce wielu rzeczy - dodał Jace. - Ale nie musi ich wszystkich dostać.
    Maryse posłała mu znaczące spojrzenie, jakby dokładnie wiedziała o czym myślał i nie podobało jej się to.
- Clave często ma rację, Jace. Ich pragnienie poznania Clary, po tym wszystkim co przeszła nie jest bezsensowne. To co mogłaby im powiedzieć...
- Powiedziała - kontynuowała. - że czarownik może nie uwierzyć, że jesteś tym za kogo się podajesz. Powiedziała, że połowa ludzi w Idrisie myśli, że naprawdę jesteś synem Valentine'a. Więc dlaczego myślisz, że ktoś kto jej pomógł, mógłby kiedykolwiek pomoc tobie. Chodzi mi o to, że jedynym powodem, dlaczego moja mama wypiła ten napój, była chęć obrony przed Valentine'em...
- A ja nie jestem lepszy od niego? To masz na myśli?
- Co? Oczywiście, że nie, wiesz że myślę, że w ogóle go nie przypominasz, Jace  (Jak bardzo Jace jest czy nie jest podobny do Valentine'a jet głównym problemem Jace'a w całym "Mieście Szkła")
- Najwyraźniej - powiedział. - Nie wystarczająco, by przekazać informację Madeleine. 
Zamknął drzwi pomiędzy nimi. Przez moment, patrzyła przez nie - ornament podzielił jego twarz na serię diamentowych kształtów, zakończonych metalem. Jedno złote oko patrzyło na nią przez jeden diament, wściekłość przeświecająca z jego głębi.
- Jace... - powiedziała jeszcze raz.
Ale z jękiem i stukotem, winda już ruszyła, zabierając Clary w dół w ciemnej ciszy Instytutu. (tłumaczenie własne)

Druga część tego rozdziału pojawi się w przyszłym tygodniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz