piątek, 26 grudnia 2014

''Obsydian" - recenzja (genialna książka)


          Moja przygoda z książką „Obsydian” Jennifer L. Armentrout zaczęła się w dość nietypowy sposób. Jakoś na przełomie kwietnia i maja weszłam na portal na youtubie Paranormalbooks. Jeśli ktoś nie wie, publikowane są na nim zwiastuny książek paranormalnych, jeśli mają wyjść za granicą lub w Polsce. Trafiłam tam właśnie na trailer polskiego wydania pierwszej części serii Lux pt. „Obsydian”. Przedstawiona była na nim scena pocałunku. Od razu mnie odrzuciło, ponieważ ja nie przepadam za tym typem literatury. Wszystko zmieniło się, gdy w sierpniu byłam z rodziną na wakacjach. Przeczytałam już wszystkie książki, które zabrałam ze sobą i zaczęłam odczuwać potrzebę znalezienia nowej powieści. Tak więc załączyłam aplikację na telefonie ściągającą ebooki po angielsku i znalazłam wszystkie części „The Lux series”. Przeczytałam opis i ściągnęłam książki. Pierwszą część „pożarłam” w dzień. Zakochałam się. Gdy wróciłam do domu postanowiłam sprawdzić, czy czasem nie pojawiła się już w naszym kraju. Oczywiście kochane Google wyświetliło mi ten straszny zwiastun. I w tym momencie zrozumiałam, że ta piękna książka została zareklamowana tak nieciekawym trailerem. Przepraszam, jeśli kogoś obraziłam tym stwierdzeniem. Książkę dostałam na własność dopiero na Mikołajki, ale ją mam J
         Sama książka ma 390 stron, ale dołączone są do niej jeszcze dodatki, czyli parę scen z perspektywy innej osoby niż w oryginale oraz pierwsze dwa rozdziały drugiej części.
          Książka przedstawia sytuację siedemnastoletniej Katy, która w lipcu przeprowadza się z mamą z Florydy do Wirginii Zachodniej. Katy przez trzy pierwsze dni nie wychodzi z domu, leży u siebie w pokoju, prowadzi bloga, czyta książki itp. Po tych kilku dniach mama prosi ją by wyszła na dwór i kogoś poznała, ponieważ będzie jej wtedy łatwiej zaaklimatyzować się w nowej szkole. Od razu dopowiada, że naprzeciwko jej domu mieszka rodzina, a dzieci są w wieku Katy i, że chłopak to prawdziwe ciacho. Dziewczynę trochę brzydzi to, że mama nazywa jej rówieśnika ciachem, ale ok. Pasją bohaterki oprócz czytania jest także zajmowanie się ogrodem. Postanawia, więc zapytać o drogę do najbliższego sklepu z potrzebnym sprzętem oraz z żywnością, gdyż ich lodówka świeci pustkami.
     Dochodzi do domu sąsiadów, puka i czeka… czeka. Gdy już ma odchodzić słyszy kroki, drzwi się otwierają i jej oczom ukazuje się… klata… naga. Hehehe. Katy patrzy, a raczej gapi się na, oczywiście męską, opaloną, umięśnioną klatkę piersiową, przenosi wzrok wyżej na szerokie ramiona, następnie na gęste, czarne włosy. Nie dostrzega koloru oczu, ponieważ przysłaniają je długie, czarne rzęsy, potem dostrzega, że są barwy intensywnej zieleni. Usta chłopaka są pełne i idealne do całowania. Chłopak pyta o co chodzi, a gdy Katy dalej nie odpowiada pyta czy ona potrafi mówić. Katy zażenowana próbuje grzecznie przedstawić się, zapytać o drogę itd. Chłopak okazuje się jednak chamem i palantem (ja go oczywiście pokochałam od pierwszego jego zdania, ale te obelgi to zdanie Katy, więc no cóż…). Zaczyna się piękna wymiana argumentów i innych wyzwisk. Po długiej i zaciętej walce dziewczyna uzyskuje informację gdzie ma jechać.
   W sklepie spożywczym poznaje wesołą dziewczynę o imieniu Dee, która okazuje się być siostrą Deamona, a Deamon to właśnie ten wredny dupek z ganku. Dee kojarzy mi się trochę z taką wróżką: wesoła, uśmiechnięta, pogodna. Taki skowroneczek.
    Niedaleko dziewcząt biega mały chłopczyk, a kiedy się do nich bardziej zbliża jego mama podbiega i mówi mu, że do niej nie wolno podchodzić, czy on już zapomniał co ona mu mówiła itd. Siostra palanta rumieni się i zbywa to dziwne zachowanie, które zdziwiło Katy tekstem w stylu: To małe miasteczko, tu się wszyscy znają, plotki szybko rozprzestrzeniają. Wiecie o co chodzi ;) Jednak nowoprzybyła nie do końca uwierzyła w ten komentarz.
   Po obfitych i owocnych zakupach dziewczęta wracają i zaczynają pielić w ogródku Katy. Po kilku godzinach wszystko już jest skończone, jednak przybywa Deamon i jest bardzo zły na swoją młodszą o 4 minuty i 30 sekund siostrę, dlatego, że spędza czas z sąsiadką. Mówi, że przyjaciele Dee nie są tacy jak Katy,  że Katy nie pasuje, że niewolno im się widywać itd. Katy zdenerwowana pyta dlaczego tak mówi, w czym jest gorsza. Deamon w trakcie jednego uderzenia serca przemieszcza się od Dee do Katy. Przerażające nie? Chociaż może i intrygujące ;) Deamon zabiera siostrę i tyle go widzieli.
  Blogerka cały następny tydzień spędza na nic nierobieniu. Potem stwierdza, że umyje samochód, ponieważ myjnie samochodowe to strata pieniędzy. Podczas tego zajęcia przychodzi Deamon i zaprasza ją, by następnego dnia poszła z nim popływać i przeprasza za swoje zachowanie. Okazuje się jednak, że Dee schowała kluczyki do jego samochodu i powiedziała, że dostanie je jeśli będzie miły dla Katy. Dziewczyna, gdy tylko się o tym dowiedziała odmawia chłopakowi, jednak w ciekawych i rozbrajających okolicznościach wyciąga ją jednak popływać następnego dnia. Ich celem jest jeziorko na skraju lasu. Pływają sobie w słoneczku, Deamon oczywiście jak to Deamon jest sarkastyczny, arogancki, irytujący, ale mnie osobiście bardzo się to podoba. Po kilku minutach Katy kładzie się na skałach i wyleguje w cieple, patrząc jak chłopak nurkuje w wodzie. Zaczyna się zastanawiać nad różnymi rzeczami, aspektami itp. Nagle orientuje się, że siedzi tak bezmyślnie od ok. dziesięciu minut, a Deamon ani razu nie wypłynął by zaczerpnąć tchu (nowy Percy Jackson. Hehe). Po chwili zadowolony chłopak wypływa, a dziewczyna przerażona zaczyna pytać jak on tak potrafi. Nastolatek stwierdza, że jej się przywidziało i nie umie liczyć czasu.  
    Już jakoś we wrześniu Deamon przychodzi do domu Katy i proponuje jej spacer. Dochodzą do tego samego jeziorka poczym chłopak znowu zaczyna mówić, że ona nie może przyjaźnić się z jego siostrą, że to niebezpieczne… bla, bla, bla. Dziewczyna bardzo zdenerwowana, kłóci się z nim, a następnie szybko odchodzi. On ją woła, ale ona nie zatrzymuje się aż dochodzi do drogi. Wychodzi i słyszy hałas, patrzy w lewo i widzi wielką, rozpędzoną ciężarówkę w odległości ok. 15 metrów, która jedzie prosto na nią…
         Ta książka bardzo mnie zaciekawiła i trochę zdziwiło mnie, że aż tak ją pokochałam, ponieważ nigdy wcześniej nie wykazywałam zainteresowania takimi historiami (dowiecie się o co chodzi jak przeczytacie), a tu proszę. Wszystko jest możliwe. Muszę Wam się przyznać, że nigdy nie byłam wielką fanką pierwszoosobowej narracji, ale tutaj w ogóle mi to nie przeszkadzało, nawet nie wyobrażam sobie tej powieści przedstawionej w narracji trzecioosobowej. Wielkim plusem tej książki jest to, że występuje w niej taka naturalna rozmowa miedzy rówieśnikami, między nastolatką a rodzicem, jest slang, nie ma żadnej górolotności w wypowiedziach, a myśli głównej bohaterki czasami sprawiają, że mam ochotę zacząć tarzać się po podłodze ze śmiechu J  Jedyne co mnie trochę zasmuciło? jest to, że w większości powieści rodzice postaci cały czas pracują lub nie żyją i tak też jest w „Obsydianie”. Jednak tutaj to działanie nie wystąpiło po to, żeby autorka miała ułatwione zadanie, ale w trakcie czytania można zorientować się, że to ma coś na celu, że ta informacja jest ważna i jeszcze się przyda. Ta powieść jak już wciągnie to nie wypuści. Naprawdę. Musiałam mentalnie dać sobie w twarz 6 grudnia, gdy byłam na 308 stronie, a chciałam czytać dalej, a tu już było po północy i trzeba było pójść spać. Nadrobiłam to następnego dnia, bo przeczytałam w godzinę całą książkę razem z dodatkami, więc no cóż… To samo pokazuje, że ta powieść jest genialna i z całego serca polecam ją Wam wszystkim, bo u mnie przeskoczyła o razu na drugie miejsce ulubionej literatury zaraz za twórczością Cassandry Clare (muszę się zastanowić, czy nie dać ich obu na pierwszym, ale jeszcze pomyślę).
 
Na Boże Narodzenie dostałam drugą część, którą także mam przeczytaną, więc jeśli chcecie, bym ją też zrecenzowała to piszcie <3    
 
 
 
 

1 komentarz:

  1. Książka zapowiada się naprawdę ciekawie. Postać Deamona wydaje się być z rodzaju tych bohaterów, które kocham właśnie za cięty język i aroganckie zachowanie ;) Jeśli tylko będę miała okazję, to zajrzę do empika, aby zapytać się o tą lekturę :D Na koniec życzę dużo weny i recenzje drugiej części też mogłabyś napisać, oczywiście jeżeli tylko miałabyś wolny czas :) A może napisałabyś listę książek, które niedawno przeczytałaś i bardzo przypadły Ci do gustu? Albo listę wszystkich lektur, które polecasz? To tylko taka spontaniczna propozycja ;p Jeszcze raz życzę dużo weny i szczęśliwego Nowego Roku! <3

    OdpowiedzUsuń