wtorek, 23 grudnia 2014

Specjalne opowiadanie na święta

Postanowiłam sobie, że z okazji świąt napiszę nowe opowiadanie. Na początku miało opisywać Wigilię, podczas której Will oświadczył się Tessie, ale w poniedziałek zmieniłam zdanie. Ale nie powiem na co. Musicie sprawdzić.
Muszę Wam powiedzieć, że prawie popłakałam się ze szczęścia, gdy czytałam pewien fragment mojego "dzieła" (czujecie ten sarkazm przy ostatnim słowie, prawda ;)
W tą historię pomogła mi wczuć się ta piosenka: https://www.youtube.com/watch?v=lp-EO5I60KA
Gdyby ktoś chciał wiedzieć;)

Z okazji świąt życzę Wam wszystkiego najlepszego: dobrego karpia, dużo ciast, żeby się nie było zbyt ociężałym po takiej wyżerce ;). Nabrania sił i cieszenia się nawet z drobiazgów. Szczęścia, ZDROWIA, wspaniałych prezentów pod choinką. Żeby Wasze życie potoczyło się tak jak chcecie i żeby nie minęło za szybko. No i czego tylko zapragniecie. Niech wszystkie Wasze marzenia się spełnią. A dla tworzących weny i pomysłów, bo to ważne.

No to teraz opowiadanie:

 

Londyn, 23 grudzień 1884 rok

- No i jak sobie radzicie? – zapytała Tessa, wychodząc na tyły domu razem z Cecily, Sophie i Charlotte.
- Jak widać na zamieszczonym obrazku – odpowiedział Will wycierając pot z czoła.
- Może zechciałybyście nam pomóc? – zapytał Henry.
Kobiety popatrzyły na siebie, a następnie wybuchnęły głośnym śmiechem.
- Niestety kochani mężowie, ale wasze niezastąpione żony muszą iść do domu, by pomóc w przygotowaniach. – powiedziała z uśmiechem Charlotte.
Nagle z głębi Instytutu wydobył się głośny trzask, a następnie płacz dziecka.
- Anna – powiedziała cicho Cecily do Gabriela i pobiegła do domu.
- Widzicie? Po to potrzebne jesteśmy my– Sophie wskazała na swoje towarzyszki - no wnoście tą choinkę – powiedziała i wszystkie wbiegły do domu, bojąc się o swoje pociechy.
    W bawialni nie było nawet śladu dopiero co ukończonych porządków. Pięcioro dzieci siedziało na środku pokoju. Cecily podbiegła szybko do kremowego, bujanego kojca i zajrzała do środka. Odetchnęła z ulgą, gdy zobaczyła, że jej córeczka, Anna, wesoło grucha, bawiąc się wełnianą maskotką.
- O moje maleństwo – wyszeptała i wzięła na ręce dziewczynkę. Podeszła do przyjaciółek, obejmując wzrokiem cały rozgardiasz.
- Charles, co się stało? – zapytała Charlotte klękając przed swoim najstarszym synkiem. Chłopczyk popatrzył na mamę załzawionymi, zielonymi oczami. Jego rude włoski opadały na rumianą twarzyczkę.
- Mamusiu, bo… bo Matt chciał pobawić się w belka z Bar i zacął ją gonić, a gdy biegł dookoła śtołu to pociągnął za lańcuch i zzucił świecnik ze stołu i… i udezył się w głowę – wychlipał.
- Bar, skarbie to prawda? – zapytała Sophie córeczki, która obejmowała skulonego Matthew.
- Tak – pokiwała smutno główką.
- Matti, maleństwo, pokaż główkę – Charlotte podeszła do drugiego synka i delikatnie przytuliła. Chłopczyk pokręcił przecząco głową – Proszę. Przecież mamusia ci nic nie zrobi. Tylko podnieś główkę.
Chłopczyk powoli spojrzał na mamę. Po jego czole spływała kropla krwi.
- Oj, chodź. Ciocia coś  na to zaradzi – Tessa wyciągnęła rękę do poszkodowanego, wzięła go na ręce i zaprowadziła do kuchni.
Reszta sprawdziła, czy z pozostałymi dziećmi jest wszystko w porządku i zabrała się za sprzątanie.
 
 
                           ***
 
- Oddaj! – krzyknął Charlie do Matta – Mamusiu bo Matt nie chce oddac mi niebieskiej bombki.
- Ale ja ją pielwsy ją zobacyłem – oburzył się brat.
- Nie bo ja!
- Charlie, spójrz tutaj masz drugą identyczną – Henry pokazał synkowi ozdobę – Może być taka?
- Tak – chłopczyk podszedł i ucałował tatę w policzek.
- Will! – krzyknęła Tessa – Postaw mnie!
- Nie skarbie. Nie postawię.
- Ale ja chcę na ziemię!
- Nie. No załóż ten dzwoneczek. Proszę.
Will obrócił żonę tak, że patrzyli sobie w oczy i zrobił minę biednego pieska.
- Oj no dobrze – powiedziała. Will obrócił ją tak, że teraz siedziała mu na barkach i zawieszała złoty dzwonek.
- Dzwonków brzdęk, dzwonków dźwięk. Dzwonią dzwonki sań – zaśpiewał Gideon wchodząc do sali.
- Oj Gideonie coś czuję, że z ciebie śpiewak nie będzie – powiedziała z uśmiechem Sophie i ucałowała go w czerwony od zimna policzek.
- Pomarzyć zawsze można. Ale patrz co mam – pomachał jej przed oczami nowym zestawem wełny.
- Czyżbyś coś planował? – zapytała z chytrym uśmieszkiem.
- Może.
- Co tam się dzieje?! – krzyknął Will z sali – Już macie dwoje dzieci, nie planujcie kolejnego! Chociaż mógłbym się chwalić, że w moim domu… Auu! – krzyknął – Tess za co to było?
- Za mówienie bzdur. Bierz się do pracy.  – wszyscy wybuchnęli śmiechem.
 
 
                            ***
 
 
    Lightwoodowie i Branwellowie wrócili do domów dopiero po ósmej wieczorem. Po godzinie od ich wyjazdu, Will i Tessa leżeli przytuleni w sypialni.
- Ale cicho i spokojnie – wyszeptała dziewczyna, wtulając się mocniej w ciepłe ciało chłopaka.
- Tak. Aż dziwnie.
- Pomyśl co będzie jutro. Twoja mama i tata przyjadą, wszyscy się zjadą…
- Nie wszyscy. Tylko nasi bliscy… - głos lekko my się załamał.
- Z nim na pewno wszystko w porządku – wyszeptała, gładząc Willa po policzku.
- Wiem.
- Skarbie jutro wielki dzień, nie zamartwiaj się. Pamiętaj, że cię kocham.
- Ja ciebie też złotko.
 
 
                             ***
 
 
   Następnego dnia w całym Instytucie panowało wielkie zamieszanie. Rodzice Will przyjechali z samego rana by pomóc w przygotowaniach.
- Och moje maleństwa! Jak się cieszę, że widzę waszą dwójkę – powiedziała przyciskając do piersi syna i jego ukochaną – Chociaż już nie mogę się doczekać aż powiem trójkę – wyszeptała do ich uszu z uśmiechem.
Ich twarze pokryły rumieńce.
- Co ty im tak szepczesz skarbie? – zapytał pan Herondale z uśmiechem.
- Nic kochany. Zupełnie nic.
- Mamo, tato! – wykrzyknęła Cecily stojąca na progu.
- A z bratem to się już nie przywitasz? – zapytał Will, udając złego.
- Braciszku masz mnie na co dzień, więc i tak zdążę cię wyściskać.
- Kochanie słyszałaś? Cecy nie chce mnie przytulić.
- Oj aniołku nie obrażaj się. Zawsze ja cię mogę przytulić – powiedziała z uśmiechem Tessa.
- Możesz? – zapytał w głosie Will, podchodząc do niej.
- Ale nie teraz. Razem z twoją mamą i siostrą musimy iść schować prezenty – i pobiegła po schodach, a za nią reszta kobiet.
- No i zostałem sam – powiedział.
- Oj rozchmurz się Herondale, bo ci ta skwaszona mina zostanie – powiedział Gabriel i zanim Will zdążył odpowiedzieć poczuł uderzenie w tył głowy.
- Gabri… tata? – spytał, gdy ujrzał mężczyznę stojącego przed domem z kolejną śnieżką. I tak oto zaczęła się bitwa między Edmundem, Willem i Gabrielem.
 
 
                             ***
 
 
    Wieczorem, gdy na niebie pojawiło się milion gwiazd wigilijna kolacja była zakończona. Cecily trzymała na rękach Annie a Gabriel chodził po jej pulchniutkich nóżkach brązowym misiem. Dziewczyneczka śmiała się i ruszała rączkami.
   Sophie i Gideon gonili dwuletnią Eugenię po sali. Malutka przytuliła się do nogi swojego taty, więc Gideon podniósł kruszynkę i posadził ją sobie na barkach po czym zaczął gonić swoją żonę. Sophie uciekała przed nim głośno chichocząc.
   Po chwili Henry odszedł od stołu i usiadł obok swoich synków, którzy bawili się drewnianymi modelami koni. Wszyscy w trójkę zaczęli wydawać z siebie odgłosy normalne tylko u tych pięknych zwierząt. Charlotte stała nad nimi z wielkim uśmiechem na twarzy.
   Will wesoło rozmawiał z tatą. Tessa siedziała i w milczeniu obserwowała co dzieje się dookoła niej. Nagle poczuła, że ktoś siada w fotelu obok niej. Linette.
- Dlaczego jesteś smutna? – zapytała.
- Nie jestem – zaprzeczyła Tessa.
- Widzę, że coś się dzieje.
Tessa położyła dłoń delikatnie na swoim brzuchu, czując delikatną wypukłość, którą zauważyła dotychczas tylko ona. Wzrok pani Herondale podążył za jej ręką.
- Czy ty jesteś…?
- Tak. – wyszeptała.
- Dlaczego szepczesz? Gwilym nie wie?
- Jeszcze nie.
- Dlaczego?
- Czekam na idealny moment.
- Moja intuicja mówi mi, że on niedługo nadejdzie – powiedziała z uśmiechem. Dotknęła lekko brzucha Tessy – A jeśli martwisz się o reakcję mojego synka to powinnaś wiedzieć, że on wprost marzy by zostać ojcem – w tym momencie zobaczyły przebiegającego Willa. Trzymał Annie i Mattiego wysoko  na wyciągniętych rękach i biegał z nimi po całym pokoju, wymijając resztę ludzi. Dzieci śmiały się głośno.
- Widzę – powiedział z szerokim uśmiechem Tessa – Ja też pragnę zostać mamą.
- To czego się boisz?
- Że nie podołam zadaniu.
- Dasz radę. A jak byś potrzebowała pomocy to zawsze możesz się do mnie zgłosić. Albo do tych młodych mam – wskazała ręką na Charlotte, Sophie i Cecily.
- Wychowałaś mojego anioła stróża, więc chyba udam się do ciebie.
- Linnie! Skarbie możesz tutaj podejść? – krzyknął pan Hernodale
- Wzywają mnie – szepnęła pani Herondale i pocałowała w czoło Tessę. Po chwili stała już przy swoim mężu.
 
 
                              ***
 
     Przed północą, gdy wigilijna gorączka opadła, Will siedział na sofie w pidżamie i delikatnie bawił się włosami Tessy, której głowa spoczywała na jego kolanach. Dziewczyna miała na sobie koszulą nocną i gruby szlafrok. W drugiej ręce trzymał otwarty zbiór opowieści wigilijnych Charlesa Dickensa. Jego głos rozbrzmiewał melodyjnie w ciszy panującej w domu.
- „A na zakończenie powtórzę za Maleńkim Timem: niech nam Bóg błogosławi, każdemu z nas.” – zakończył po czym zapadła cisza.
- O czym myślisz skarbie? – zapytał, gdy dalej nikt nic nie mówił.
- Will, gdyby miał urodzić ci się syn to jak chciałbyś dać mu na imię?
- Hmmm. Przyznam ci się, że już się nad tym kiedyś zastanawiałem i po długich przemyśleniach…
- Ty i długie przemyślenia? Wciąż mnie zaskakujesz – przerwała mu z uśmiechem.
- I po długich przemyśleniach stwierdziłem, że chyba… James.
- James Herondale… Brzmi ślicznie.
- Dlaczego zapytałaś?
- Muszę ci coś powiedzieć. – zaczęła ostrożnie. Wstała i ostrożnie stanęła przed Willem. Cienie tworzone przez ogień stwarzały piękne wzory na jej twarzy.
- Nie zamierzasz mnie zostawić, prawda?
- Nie.
Powoli zrzuciła z siebie szlafrok, zostając w samej koszuli. Will przesunął wzrokiem po jej ciele aż zatrzymał się na brzuchu ukochanej. Na ciążowym brzuchu.
- Poznaj Jamesa – wyszeptała.
- Kochanie, czy to prawda?  - zapytał powoli podchodząc do ukochanej.
- Tak.
- Dlaczego wcześniej mi nie powiedziałaś? Jak mogłem nie zauważyć twojego stanu? Przecież jadłaś ciastka z kremem razem z pomidorami z cebulą. – uderzył się w czoło.
- Skarbie. – delikatnie ujęła w dłonie twarz męża i odjęła od niej jego rękę.– Nie powiedziałam, dlatego że się bałam. Bałam tego, że nie podołam zadania bycia matką. A nie zauważyłeś, gdyż prawie w ogóle nie zawiązywałam gorsetu, a koszulę nie dopasowywałam do ciała.
- Oj skarbie. Mogę go zobaczyć?
- Co?
- Twój brzuszek?
- Tak.
Will złapał ukochaną na ręce i zaczął nieść ją w stronę ich sypialni.
- Co ty robisz? Mogę chodzić.
- Oj nie kochanie. Pamiętasz jak zawsze chciałem cię w czymś wyręczyć, a ty mi nie pozwalałaś? Teraz nie możesz mi zabronić – uśmiechnął się.
    Weszli do sypialni po czym Will ułożył Tessę na łóżku.  Dziewczyna podwinęła materiał pidżamy. Will położył się na boku i delikatnie przejechał opuszkami palców po brzuchu dziewczyny. Zaczął go głaskać. Po paru minutach podniósł wzrok i zobaczył, że jego żona płacze ze szczęścia.
- Skarbie co…
- Tak cię kocham, Will.  – powiedziała przez łzy. I zanim chłopak zdążył odpowiedział przyciągnęła go do siebie i pocałowała. Will odwzajemnił pieszczotę. Zaczął sunąć dłońmi wzdłuż jej ciała. Tessa wsunęła dłonie pod jego koszulę i badała co jest pod nią. Will delikatnie usiadł na jej udach przesuwając pocałunki na szyję dziewczyny. Poczuł, że ich serca przyśpieszają swój rytm w tym samym czasie. Tessa pocałowała jego znamię w kształcie gwiazdy, pamiątkę ich wspólnej nocy w Walii. Rozpuszczone włosy opadły jej na twarz, a Will z uwielbieniem wsunął w nie palce. Dziewczyna delikatnie poruszała się pod nim. Ich nierówne i płytkie oddechy mieszały się ze sobą. Will usłyszał jęki, coraz głośniejsze, wydobywające się z ust Tess. Jego usta sunęły coraz niżej, przez obojczyki, a potem brzuch. Gdy dotarł do pępka zatrzymał się. Przycisnął do niego wargi na dłużej, po czym podniósł głowę.
- Słyszałeś synku? Tak mamusia reaguje na tatusia – wyszeptał z uśmiechem.
- A tatuś na mamusię – powiedziała z uśmiechem.
 
 
                              ***
 
Po kilku minutach leżeli w łóżku. Ręka Willa spoczywała na brzuchu Tessy, jej palce wplątane były w jego piękne loki.
- To jeden z najcudowniejszych dni w całym moim życiu  - wyszeptał Will. – „Spraw, aby każdy dzień miał szansę stać się najpiękniejszym dniem twojego życia." Ty mi w tym pomogłaś.
- Ty uczyniłeś to samo z moim. Dobranoc skarbie.
- Dobranoc.
Zasnęli wtuleni w siebie nawzajem.
 
 
 
Londyn, 31 grudnia 1884 roku
 
- Jeszcze dwie minuty i będziemy o rok starsi – powiedziała z uśmiecham Tessa, spoglądając na The Clock Tower.
- Tessa! – krzyknął Will.
- Skarbie co się stało?
- Właśnie uświadomiłem sobie, że nie mamy żadnych książeczek dla Jamie’ego?
- Will mamy jeszcze czas. Książeczki możemy kupić później… Jamie?
- Pomyślałem, że to do niego pasuje. Nie podoba ci się?
- Jest cudowne.
Stali chwilę w milczeniu patrząc na śnieg spadający z nieba.
- Will zastanawiam się jak będzie wyglądał nasz synek.
- Na pewno pięknie. Jak ma takiego ojca to… Auu! – krzyknął gdy Tessa uderzyła go w ramię – Kochanie przecież nie muszę mówić jaka jesteś piękna, prawda?
- No cóż…
- Jesteś najpiękniejszą istotą na tym świecie. Jesteś jak wszystkie gwiazdy na niebie. A mój dzień rozświetlasz tak jak Słońce rozjaśnia niebo o poranku…
- No już się tak nie zapędzaj. – zaśmiała się.
- Przecież wiesz, że zawsze tworzę przemówienia.
- Wiem skarbie. I to w tobie kocham.
    Will przyciągnął ją do siebie i mocno pocałował. Tessa wplątała palce między jego przypruszone śniegiem włosy. Chłopak ciągle nie nauczył się nosić kapelusza.
    Nic się nie liczyło. Nie obchodziło ich, że przechodnie przechodzą obok nich zdegustowani, kręcąc z niezadowoleniem głową. Interesowali ich tylko oni: szczęśliwe małżeństwo, spodziewające się pierwszego dziecka.
    W tym momencie do ich uszu dotarły bicia dzwonu i wiwaty zebranych.
- Szczęśliwego Nowego Roku – wyszeptał Will do jej ucha po czym przyciągnął ją z powrotem do siebie.
 
 
I jak? Jeszcze raz Wesołych Świąt <3
    
 

8 komentarzy:

  1. Dlaczego zmienili imie dziecka? :o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zmienili. Z 4 części Kronik Magnusa Bane'a dowiedziałam się, że Will i Tessa rzadko mówili na niego James tylko Jamie, więc stwierdziłam, że mogli już to wymyślić przed jego narodzeniem.:-)
      A ogólnie to opowiadanie się podoba?

      Usuń
    2. Podoba :D tylko zdziwiła mnie ta zmiana imienia ;) Kronik Magnusa jeszcze nie czytałam, czekam aż przyjdą xd
      Tak właściwie to mam do Ciebie pytanko :D Wiem, że ubóstwiasz Willa i tak się zastanawiałam, czy pamiętasz może jakiś ciekawy cytat z jego wypowiedzi? Mam mnóstwo Jamesa (ubóstwiam go xD), a Willa mam tylko kilka i chciałabym to nadrobić :)

      Usuń
    3. To tylko zdrobnienie, ale mi się podoba :)
      Oczywiście, że Ci jakieś podam :) Pierwsza część:
      1. - Przystojny młody człowiek, który próbuje panią uratować przed strasznym losem, nigdy sie nie myli. Nawet kiedy mówi, że niebo jest fioletowe i zrobione z jeży.
      2. - I zjadły go. Kwiożercze małe bestie. Nigdy nie ufaj kaczkom.
      3. - Wolałbym zostać wrzucony do kadzi z jadem Malphasa i rozpuścić sie powoli, aż zostana tylko kości (Gabriel)
      - Naprawde? - powiedział Will - Tak się składa, że znam pewnego człowieka, który może sprzedać kadź.
      4. - Chyba bedziemy musieli wywarzyc drzwi
      - Albo nie - powiedział Jem, przekrecając gałkę i otwierając drzwi.
      - Nie to zwykłe lenistwo - skomentował Will.
      5. - Co za przedsiębiorczość! - rzucił Will
      - Nie bądź taki zadowolony z siebie - Tessa zbeształa brata. - kiedy Will mówi "przedsiębiorcze" to ma na myśli "niemoralne".
      - Wcale nie! - zaprotestował Will. - Mam dokładnie na myśli to co mówię. Gdyby chodziło mi o rzecz "niemoralną", powiedziałbym "Sam bym tak postapił".
      6. - To jest moja prawdziwa postać. Pskudna niespodzianka, co? - zapytała pani Dark.
      - Śmiem watpić, że jest lepiej - ocenił Will. - Wcześniej nie było na czym zawisić oka, a teraz przynajmniej te rogi są spektakularne.

      Usuń
    4. Druga część:
      1. Charlotte nagle z całej siły kopnęła w kamienną ścianę.
      - Jeśli mogę cos zaproponować - odezwał się Will. - Jakieś dwadzieścia kroków stąd, w sali Rady, jest Benedict. Jeśli postanowisz tam wrócić, proponuję, żebyś celowała w górę i trochę w lewo.
      2. - Odszakodowania - powiedział nagle Jem. Will spojrzał na niego zainterygowany.
      - Czy to jakaś gra? Rzucamy pierwsze słowo jakie przyjdzie nam do głowy? W takim razie moje brzmi; "genuphofobia" i oznacza irracjonalny strach przed kolanami.
      3. - Nie są tacy straszni - zaprotestowała Tessa.
      - Co? - Will wybałuszył oczy.
      - Gideon i Gabriel. Są całkiem przystojni, wcale nie tacy straszni.
      - Mówiłem o ich duszach czarnych jak smoła.
      - A jakiego koloru jest twoja dusza, Willu Herondale?
      - Fioletoworóżowa.
      4. - Teraz ćwiczymy rzucania nożem - wyjaśniła Tessa.
      - Jak to dobrze, że jestem świetny w rzucaniu nożem - Will wstał i wyciągnął do niej rekę. - Chodź. Doprowadzę Gideona i Gabriela do szału, jęsli będę obserwował trening, a dziś rano przyda mi sie troche szaleństwa.
      5. - Chyba minie trochę zanim mi to zejdzie - powiedziała Tessa dotykając bandaża na czole.
      - Tymczasem możesz się cieszyć, że wygladasz jak pirat.
      6. Will rozpoczął dzieki taiec i zaczął śpiewać improwizowaną piosenkę.
      Demoniczne ospa, demoniczna ospa,
      Jak się ją łapie?
      Wystarczy iść do złej dzielnicy,
      Aż człowiek bardzo się zmęczy.
      Demoniczna ospa, demoniczna ospa,
      Miałem ją przez cały czas...
      Nie, nie ospę,głupie osły,
      Mówię o piosence...
      Bo to ja miałem rację, a wy nie !
      7. - Ale... ale... - jąkał się Will
      - Och, daj spokój - powiedział Jem.
      - Ona przywłaszczyła sobie mój plan!
      - Bardziej zależy ci na wprowadzenie w życie planu, czy na przypisaniu sobie całej zasługi? - skarciła go Tessa.
      Will wycelował w nią palec.
      - Na tym drugim.
      8. - Ty i ja, Tess, jesteśmy podobni. Żyjemy i oddychamy słowami(...) Śniłem to, co ty śniiłaś, pragnąłem tego, czego ty pragnęłaś... a potem zrozumiałem, że tak naprawdę chcę ciebie. Dziewczyny, która napisała te listy. Kochałem cię od chwili kiedy je przeczytałem. Nadal cię kocham.

      Usuń
    5. Trzecia:
      1. - A ja chciałbym przypomnieć ci dwa słowa. Twoje ulubione, przynajmniej kiedy ty je wypowiadasz.
      - "Kompletny prostak"? - podsunął Will - "Bezwarościowy uzurpator"?
      2. - NIe jestem patentowanym idiotą...
      - Brak patentu nie dowodzi inteligencji - odparował Will.
      3. - Czasami trzeba wybierać, czy chce się być dobrym, czy honorowym - powiedział - Czasami nie można być i takim i takim jednocześnie.
      - Co jest lepsze? - zapytała Tessa.
      - Myśle, że to zależy od książki.
      4. - Właśnie. Konsul? Przeszkadza nam w śniadaniu? Co bedzie następne? Inkwizytor na herbacie? Piknik z Cichymi Braćmi?
      5. - Dużo z tego było...
      - Bredniami? - podpowiedział Jem.
      - Pornografią? - rzucił jednocześnie Will - Albo jednym i drugim. Nie słyszeliście o pornograficznych bredniach?
      6. - Jeśli mamy mieszkać w tym samym domu, Herondale, musimy zacząć traktować się życzliwie. Zgadzasz się ze mną?
      - Póki mogę ci złamac rękę jednym ruchem, nie zgadzam się na coś takiego. A teraz wynoś się i zostaw moją siostrę w spokoju.
      7. - Gdybym był inną osobą, miałbym ci teraz dużo do powiedzenia - rzekł Bane.
      - Doceniam twoją powściągliwość - oparował Will.
      8.- Podoba mi się ten twój kijek - rzucił Will przez ramię.
      - To laska. Robią je Żelazne Siostry specjalnie dla Cichych Braci.
      - Kazdy potrafi naostrzyć kij.
      - To laska.
      - Skoro tak twierdzisz James.
      9. - We włosach masz owoce jemioły. To chyba oznacza, że każdy może cię pocałowac w dowolnej chwili.
      - Myślisz, że będą próbować?
      - Zabiłbym każdego, kto by spróbował.
      10. - Pan Rochester nigdy nie zalecał sie do Jane Eyre - przypomniała.
      - Tylko ubrał się jak kobieta i przeraził biedną dziewczyną na śmierć. Tego byś chciała?
      - Byłbyś bardzo brzydką kobietą.
      -Wcale nie byłbym oszałamiający.
      - (...)Nie uważasz, że tak jest lepiej?
      - Nie wiem. Boję się odpowiedziec. Za kiedy się odzywam, Amerykanki od razu chcą mnie bić parasolkami.
      11. - Wyjdź za mnie i zostań Tessą Herondale. Albo bądź Tessą Gray, czy jakkolwiek chcesz się nazywać, ale wyjdź za mnie i nigdy mnie nie opuszczaj, bo nie zniosę ani jednego dnia więcej bez ciebie.
      12. - A kim jest ten dżentelmen?
      - A, on. To jest... przyjaciel Cecily. Pan Gabriel Lightworm.

      Mam nadzieję, że pomogłam. Jak byś chciała jeszcze jakieś inne to pisz. Na pewno w moej głowie jeszcze jest ich mnóstwo ;)

      Usuń
    6. Wow dzięki ;D kilka już spisałam ;)
      xoxo

      Usuń
    7. Cieszę się, że pomogłam :-)

      Usuń