sobota, 26 listopada 2016

Fragment TLH

Dzisiaj duży cytat o Annie Lightwood (córki Gabriela i Cecily jakby ktoś nie wiedział)



   "Anna Lightwood mieszkała przy Percy Street, niedaleko Tottenham Court Road. Ulica była zapełniona przez domy, zbudowane z czerwonej cegły, które wyglądały niemal identycznie. Każdy miał otwierane okiennice, białe drzwi, ceglane kominy oraz ogrodzone wejście dla służby wykonane z czarnego, kutego żelaza.
   Na schodach domu przy numerze 30 siedziała płacząca dziewczyna. Była bardzo modnie ubrana - w spacerową, niebieską suknię ozdobioną koronkowymi falbanami. Na głowię miała opaskę, obszytą jedwabnymi różami, która zakołysała się, gdy dziewczyna płakała.
   Cordelia sprawdziła adres, który zapisała na kartce, mając nadzieję, że jest inny. Nie, zdecydowanie numer 30. Westchnęła, wyprostowała ramiona i podeszła.
- Przepraszam - powiedziała, gdy weszła po schodach. Dziewczyna całkowicie je blokowała. Nie było sposobu, aby grzecznie przejść obok. - Przyszłam, aby spotkać się z Anną Lightwood.
    Głowa dziewczyny podskoczyła. Była bardzo ładna - blondynka, o zaróżowionych policzkach, mimo że płakała. Posłała Cordelii nieufne spojrzenie.
- Kim jesteś?
- Ja... - Cordelia podeszła bliżej i spojrzała na dziewczynę. Zdecydowanie była Przyziemną - bez znaków, bez znaku niewidzialności. - Jestem jej kuzynką?
- Oh - zaskoczenie pojawiło się na jej twarzy. - Jestem tutaj... ponieważ... - po jej policzkach spłynęły świeże łzy.
- Czy mogę zapytać o jaki problem chodzi? Mogłabym jakoś pomóc?
- Anna - dziewczyna załkała. - Ja... Ja ją wciąż kocham! Mogłabym poświęcić dla niej wszystko! Dobre towarzystwo i jego zasady, tylko po to, żeby z nią być, ale ona wyrzuciła mnie na ulicę jak psa!
- Oj, Emmeline - wycedził głos i Cordelia spojrzała w górę, aby zobaczyć Annę, wychylającą się z okna na piętrze. - Miała na sobie męski szlafrok pokryty bogatym fioletowym i złotym brokatem (Magnusowi by się spodobał he he), jej włosy były ułożone na kształt czapki, zrobionej z luźnych, krótkich fali. - Nie możesz powiedzieć, że zostałaś wyrzucona jak pies, kiedy czeka na ciebie twoja mama i  dwoje lokajów. - pomachała. - Witaj Cordelio.
- O rany - powiedziała Cordelia i delikatnie poklepała Emmeline po ramieniu.
- Poza tym, Emmeline - powiedziała Anna. - Bierzesz ślub w środę. Z baronetem.
- Nie chcę go! - Emmeline zerwała się na równe nogi. - Chcę ciebie!
- Nie - powiedziała Anna. - Chcesz baroneta."

Troszkę smutne :(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz